Dokonując dalszego przeglądu katalogu japońskiej oficyny Poseidon Records, natknąłem się na takie oto – dość nietypowe – wydawnictwo: duet na gitarę akustyczną i skrzypce, firmowany przez dwie znaczące postaci tamtejszej sceny. Natsuki Kido to jeden z najważniejszych i najbardziej wszechstronnych „alternatywnych” gitarzystów Japonii, założyciel grup Bondage Fruit i Coil, udziela się także w rozmaitych projektach swoich kolegów po fachu (m.in. Korekyojin, Kazutoki Umezu „Kiki” Band, Sachi Hayasaka). Akihisa Tsuboy to natomiast wyśmienity skrzypek związany przede wszystkim ze sceną progresywną. Lideruje formacji K.B.B., wspomagając jednocześnie grupy: String Arguments, Vermillion Sands oraz Ausia (wszystkie związane z Poseidon Rec.). Materiał na debiutancki album duetu powstał w oparciu o serię koncertów, którą obaj panowie nagrali na przestrzeni lat 2000-2002. Z nich wyselekcjonowano siedem utworów (trzy autorstwa Kido i cztery Tsuboy’a), które złożył się na ostateczną zawartość „Era”.
Muzyka zawarta na tym krążku, mimo że zaaranżowana tylko na dwa instrumenty, zaskakuje bogactwem i różnorodnością nastrojów. Mamy tu zarówno ciepłe i delikatne fragmenty gdzieś z pogranicza klasycznej kameralistyki, zabarwione etnicznym żywiołem improwizacje, jak i nawiązujące do stylistyki jazz-fusion partie solowe. Obaj wykonawcy prezentują się wyśmienicie zarówno od strony muzycznej (tu z lekkim wskazaniem na Tsuboy’a, którego gra wydaje mi się nieco bardziej wyrazista na tej płycie), jak i kompozytorskiej. W ciągu trwania każdego z utworów atmosfera zmienia się wielokrotnie, tak więc zarówno fani muzycznego liryzmu, jak i wirtuozerskich popisów powinni znaleźć tu coś dla siebie. Jednocześnie trzeba powiedzieć, że poza utworem piątym, który zawiera śladowe nawiązania do „awangardy” i nieco bardziej nietypowych podziałów, kompozycje oparte są raczej na tradycyjnym, dość standardowym zestawie brzmień, nawiązując bądź to do muzyki klasycznej, etnicznej (głównie europejskiej, choć pojawiają się też wątki dalekowschodnie), czy wreszcie jazzu. Dla wielu może być to zaleta: dzięki temu materiał zawarty na „Era” jest melodyjny, przystępny i pozbawiony zbędnych udziwnień. Mi wydaje się jednak, że płyta nieco przez to traci, staje się bardziej jednostronna i ilustracyjna, gdy tymczasem – zważywszy na klasę obu muzyków – mogłaby być naprawdę głębokim i fascynującym doświadczeniem muzycznym.
Jednakże, mimo że obu panom zdażały się lepsze dokonania, uważam „Era” za dobry i udany album. Nie jest to może pozycja przełomowa, czy powalająca na kolana, ale po prostu siedem solidnych, niezwykle dopracowanych i różnorodnych kompozycji, wypełnionych rewelacyjną grą obu instrumentalistów. Jeżeli tego oczekiwać będziecie Państwo po tej płycie, na pewno się nie zawiedziecie, a jestem pewien, że wielu klimat tych nagrań szczerze zauroczy. Szczególnie polecam osobom gustującym w dokonaniach Ala Di Meoli, California Guitar Trio, bądź Nigela Kennedego (czyli inaczej: miłośnikom brzmień gitary akustycznej i/lub skrzypiec).