ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Foe ─ Arm Yourself with Clairvoyance w serwisie ArtRock.pl

Foe — Arm Yourself with Clairvoyance

 
wydawnictwo: House of Stairs 2003
 
1.Bloodmoss (3:50)/ 2.Tialys and Salmakia (1:49)/ 3.Ted Parsons (and how to live it) (7:19)/ 4.It's Been a Hard Year for Mr David Cyberman (1:11)/ 5.Triangulator (5:38)/ 6.Wasp-eating Bulldog (3:18)/ 7.Pick on God for a Good Laugh(9:10)
 
Całkowity czas: 32:24
skład:
Jason Carty - gitara/ Crawford Blair - bas, gitara barytonowa/ Paul Westwood - perkusja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 1, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
13.10.2004
(Gość)

Foe — Arm Yourself with Clairvoyance

Bardzo długo zabierałem się za ten krążek, gdyż muzyka, jaka przynosi, wymaga olbrzymiej dozy cierpliwości i czasu. Żeby ogarnąć wszystkie patenty na nim zawarte, trzeba się nieźle namęczyć. Dlatego najpierw, zanim o muzyce, napiszę parę słów o samym zespole. Pochodzą z Anglii i są bardzo młodzi. Inspirują sie dokonaniami zespołów math-rockowych, przy czym lider i główny kompozytor grupy, Jason Carty, ubóstwia Meshuggah, która to kapela jest jego numerem jeden. I to również słychać. Prócz tego FOE czerpie garściami z grup pokroju Dillinger Escape Plan, jednakże jest to widoczne od strony samej struktury utworów, które są nieźle połamane. Co ciekawe, grupa nie szuka szczęścia wśród wytwórni mainstreamowych, w zasadzie oni w ogóle nie szukaja wytwórni, gdyż mają swoją własną. Nazywa się ona House of Stairs i wydaje kilka grup z kręgu szeroko rozumianego pogiętego hardcore'a i pochodnych. Do stajni należą tacy wykonawcy jak chociażby szaleńczy American Heritage czy Art of Burning Water, kapele chyba kompletnie u nas nieznane. Tak więc cały House of Stairs to muzyka totalnie niszowa, wymagająca choćby odrobiny promocji. Ta nisza nie oznacza bynajmniej beznadziejności a wręcz przeciwnie. To anty-komercja, indywidualizm a przede wszystkim duża dawka oryginalności.

Generalnie można muzykę FOE zakwalifikować do math-rocka. Nasuwają się skojarzenia chociażby z zespołami pokroju Dyshrythmia, choć dzięki wspomnianym inspiracjom innej natury, FOE nie tkwi w głównym nurcie math-rocka. To kompletna awangarda, ciężkostrawna i wymagająca rozgrzanej mózgownicy. Bezwzględnie nie jest to krążek na raz, za pierwszym razem może odrzucić stopniem skomplikowania i udziwnionymi rozwiązaniami aranżacyjnymi. Druga sprawa to brzmienie. Takiej surowizny już dawno nie słyszałem. Daleko temu brzmieniu do wymuskanych, melodyjnych metalowo-rockowych płyt, których mnóstwo na rynku. Tu panuje brud, gitary są przesterowane jak trzeba, czasem przypominają wręcz King Crimson. Perkusja niemal akustyczna, zero jakiejkolwiek elektronicznej ingerencji, bas czytelny i bardzo dobrze słyszalny. Jak ktoś nie lubi brudu w brzmieniu to może się zrazić. Jednakże siła tej płyty tak naprawdę tkwi w podejściu do muzyki. Jest ona bardzo szczegółowo zaaranżowana i skomponowana. Z tego co wiem lider grupy prócz komponowania numerów dla FOE nic innego nie robi. Nie ma to jak wolność twórcza. I tę wolność słychać doskonale w nagraniach. Czysty dynamit dźwiękowy. To krążek dla tych, którzy lubią za każdym przesłuchaniem odkrywać coś kompletnie nowego na tej samej płycie. W pewnym sensie to bardzo eklektyczna muza, która spodoba sie tylko wąskiej grupie odbiorców. Warto też dodać, iż podobnie do innych math-rockowych zespołów, na płycie mamy tylko kawałki instrumentalne, żadnych zbędnych wokali. To opowieść czysto dźwiękowa i sądzę, że jakikolwiek wokal po prostu by tu nie pasował, rozwaliłby całą koncepcję. Nie sposób też wymienić chociażby jednego najlepszego kawałka, wszystkie są bowiem niesamowicie równe.

Jeśli więc lubisz szłuchaczu math-rocka z inklinacjami meshuggahowymi i dillingerowymi to FOE jak najbardziej powinno Cię zainteresować. Świetne, acz pioruńsko trudne do ogarnięcia wydawnictwo.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.