Zgodnie z obietnicą kontynuujemy wycieczkę szlakiem mniej znanych wydawnictw z archiwum świętej pamięci SI Music. Minął rok, a po znakomitym A Midsummer Night's Dream formacja Red Jasper proponuje następcę tamtej pozycji w postaci albumu The Winter's Tale. Jak łatwo zauważyć tytuł krążka ponownie nawiązuje do twórczości Williama Szekspira i nie powinno być w tym nic dziwnego - otrzymujemy płytkę powiązaną ze swoją poprzedniczką tak tekstowo, jak i muzycznie.
Skład grupy nie uległ zmianie, skład obsługiwanego przez nią instrumentarium właściwie także nie, ale jednak... to już troszeczkę inne granie. Zimowa opowieść koncentruje się na relacjach pomiędzy koegzystującymi ze sobą chrześcijaństwem i pogaństwem, ich oddziaływaniem na ludowe wierzenia, na przyrodniczym cyklu narodzin i śmierci tudzież na tym co intryguje nas najbardziej - owej "supernatural power". Dlaczego granie jest troszeczkę inne ? Chodzi mi, rzecz jasna, nie dobór melodii, a o brzmienie i ostateczny wydźwięk całości. Niby wciąż mamy do czynienia z mieszanką neoprogu i folku, niemniej w stosunku do AMND akcent przesunął się nieco w stronę tego pierwszego. Nie jest to zmiana drastyczna, ani uderzająca, po prostu wyczuwalna. Muzyka Red Jesper Anno Domini 1994 r. wciąż zachowuje swój walor świeżości i odrębności w stosunku dominujących nurtów w europejskim neoprogressive.
Overture stanowi doskonałe wprowadzenie zmieniających się motywów z pogranicza obydwu albumów, zastanawiające jak taki króciutki kawałek nasycono aż takim bogactwem melodii. Równie oszczędny w czasie, delikatny Introductia płynnie przechodzi w The Shamem's Song - nostalgiczne, może ciut przeciągane linie wokalne przyjemnie korespondują z momentami zdominowanymi dosadniejszymi gitarami, można by sobie życzyć nieco więcej błyskotliwości, ale i tak jest ładnie. Zgodnie z podtytułem The Night Visitor to kontynuacja dwuczęściowego Dreamscape z poprzedniego wydawnictwa, kontynuacja jak dla mnie niby udana, ale pozostawiająca uczucie pewnego niedosytu. Ta uwaga odnosi się zresztą do całokształtu The Winter's Tale - bardzo dobra to płyta, ale kto słyszał Sen Nocy Letniej ten słusznie mógł oczekiwać czegoś więcej - zwłaszcza gdy chodzi o brzmienia folkowe. Na szczęście świetny, gitarowy finał zwiastuje nam The Scent Of Something - jeden z filarów krążka. Akcenty folkowe znów gdzieś płaczą po kątach (i dlaczego pytam, dlaczego ?!), ale to co pozostaje to czysta urokliwość - i te melodie i te fragmenty melancholijnego piękna przeplatane mocniejszym, neoprogowym uderzeniem. To teraz nareszcie będziemy mieli więcej folku - niestety w postaci dość bezbarwnej balladki Ship On The Sea. Jak przyznaje sam lider formacji - Davey Dodds, Jean's Tune - podtytuł kompozycji Ship On The Sea - sugeruje oderwaną nieco od całości konceptu zwykła piosenkę miłosną. Jakbym tak był żoną Davey'a to nieźle złoiłbym mu skórę za takiego knota, w końcu ukochana kobieta warta jest czegoś więcej. Ale przyjmijmy, że Dodds w ramach pokuty wraz z Lloydem Georgem skomponował Bread & Circus's - i wtedy należy mu się już przeogromny całus - wyśmienita to kompozycja, jedna z najorginalniejszych tudzież najlepszych w całym neoprogressive. Czegóż tu nie słyszymy - i przepiękne, piszczałkowe tudzież fortepianowe melodie, i fragmenty podniosłej, troszkę filmowej stylistyki i intrygujące kawałki transowych rytmów z wygrywającą w tle gitarą, a wszystko to podlane tradycyjnym Red Jasperowym sosem z obowiązkowym, uroczym, gitarowym finałem, po prostu pycha. A dalej ? Dalej zapiera mi dech. Shepherds Revels stanowi mieszankę dwóch tradycyjnych motywów. Szczególnie chciałbym zaakcentować drugi z nich - przecudowną taneczną melodię Banbury Bill tutaj GENIALNIE zaaranżowaną. Warto zdobyć ten krążek choćby dla tego jednego kawałka. Dark Room zaskakuje początkowym, niemal hard-rockowym riffem, jest to udana kompozycja pomimo pewnej toporności refrenu - jednocześnie, wraz ze swoją ciężkością, ukazuje ona drogę, która może być pisana takim grupom jak Red Jasper - stopniowe uciekanie od delikatnego folku na rzecz dosadniejszych środków wyrazu mieszczących się w kanonie neoprogressive. Czeka nas jeszcze kolejne nawiązanie do AMND - Sonnet III. Powracają znów klimaty ze świetnego Snu Nocy Letniej, zamyka się też pewna opowieść: "Jeśli masz uszy do słuchania i oczy do patrzenia zostań ze mną - w sercu kraju". Ale nawet i to nie jest właściwym końcem, Sonnet III zamyka się bowiem sekwencją nazwaną Undertune, gdzie prym - tradycyjnie już dla finałów Red Jasper wiedzie gitara Harrisona. Napisałbym na ten temat więcej, ale nie mam już siły (i muszę to z siebie wykrzyczeć !) przedzierać się przez prawdziwe mistrzostwo świata w zamachu na zdrowy wzrok fana-czytelnika, którym to mistrzostwem jawi się dobór czcionki tudzież kolorystyki w książeczce jaką napotkamy w wydawnictwie SI Music - SIMPly fiftyfive, co za koszmar !!!Niezależnie od powyższego recenzowane wydawnictwo zasługuje na sporą dawkę atencji. Osobiście nieco wyżej oceniam A Midsummer Night's Dream niemniej i kontynuacja to pozycja nader zacna. Wszystko co mnie tu razi to pewne przytłamszenie rozśpiewanej, roztańczonej angielskiej wsi w powodzi zwyklejszych neoprogresywnych dźwięków, chociaż nie jest to uchybienie przesadzone, a po prostu wyczuwalne.
Formacja Red Jasper wydała jeszcze inne płyty - wśród nich Anagramary w 1997 r. Skład był ten sam, za to muzyka mniej folkowa na rzecz mocniejszego w wyrazie neoprogressive, a nawet akcentów arabskich. Oprócz Doddsa z jego charakterystycznym głosem mikrofon do ręki wziął Clifford co jeszcze bardziej odseparowało sygnalizowane dokonanie od dwóch zrecenzowanych. Niestety, sam nie dysponuję Anagramary, stąd gorąca prośba do czytelników Caladana o kontakt, w przypadku, gdyby ktoś mógł i chciał pomóc. Wiem, że omawiana formacja sygnowała jeszcze dwie inne pozycje - Sting In The Tail tudzież koncertową Action Replay .Z radością zamieścimy nadesłane recenzje, jako, że Red Jasper - nawet sądząc po dwóch opisanych wydawnictwach - był jednym z najlepszych i najorginalniejszych neoprogowych zespołów lat 90-tych co twierdzę po kilku dobrych latach przeżywania tej muzyki. A SI Music ? Niech na razie odpoczywa w pokoju bo jeszcze do niej powrócę...