...in memoriam...takie płyty są najtrudniejsze do recenzji. Przecież o zmarłych nie powinno pisać się źle. Przyznaję, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością wyżej wymienionego muzyka.
Multi-instrumentalista Craig Welton zmarł w 2002 roku na raka. Pozostała po nim muzyka nad którą pracował, nagrywał w wolnych chwilach. Wdowa po nim po prostu przesłała na adres serwisu płytę by, jak sama napisała: pamięć o NIM pozostała. I tak płyta trafiła do mnie.
Dwadzieścia dziewięc utworów na dwóch płytach. Utwory poddane remasteringowi, zgrane z czterościeżkowego magnetofonu. Brzmi to kiepsko, bardzo kiepsko...wręcz źle... ...to bardzo nierówne wydawnictwo. Słychać bardzo wyraźnie „domową produkcję”. Słychać, że ZABRAKŁO CZASU, by te utwory opracować, rozwinąć, by stały się lepsze. Z drugiej strony, jest to niemalże zapis PROCESU UMIERANIA. Zabrakło CZASU...
To dwa różne oblicza tego samego muzyka: płyta z utworami wokalnymi, coż ...utwory niezle, ale wokal nie do końca mnie przekonał. Z dwóch dysków o wiele bardziej podoba mi się płyta z instrumentalnymi utworami. Słychać, żeWelton był naprawdę niezłym gitarzystą i zupełnie nieźle radził sobie z fortepianem, gitarą basową. Miłe, niezobowiązujące instrumentalne granie troszkę zainspirowane Dire Straits, Steely Dan, może troszeczkę ...Emersonem ( np. Psycho Ramble) czy też lekko jazzrockowymi influecjami. Akurat ten wątek jazzrockowy bardzo mi się podoba. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o starym poczciwym AOR-ku (chociażby stary poczciwy Boston!!!).
Coż jeszcze: Craig Welton był pojętnym uczniem Jeffa Becka (przepiekny Deadlock i Prague), czy też Marka Knopflera.
To specyficzne wydawnictwo.Jest mi je bardzo trudno ocenić. Ze względów, które wcześniej podałam. Nikt nie lubi pisać źle o zmałych bo nie wypada. Dlatego potraktujcie to wydawnictwo, nie jako ciekawostkę, ale jak..zapis pewnego życia. Szkoda...
ale jak zaspiewał kiedys Nick Cave...death is not the end.....
dlatego oceny nie bedzie.Bo i po co......