"New life awaits you in the offworld colonies.
The chance to begin again the golden land of opportunity and adventure ..."
Czas na małą metafizyczną podróż.
W swoim bydgoskim mieszkaniu Łukasz Święch skrzętnie rejestrował najróżniejsze pomysły. Znany z występów w Abraxas oraz udanego acz niedocenionego Anyway chciał odkryć światu dwie wiadomości. Pierwszą było rozstanie, drugą... futurystyczna opowieść, bogato zaranżowana "Offworld". W momencie kiedy album był już na rynku, Łukasz urządzał swoje nowe mieszkanie w kraju za Wielką Wodą, w Chicago. Opuścił nasz kraj, jednak postanowił coś pozostawić.
Długo poddawałem przemyśleniom ten krążek. Analizowałem go pod wieloma kątami. Szukałem tak naprawdę najsłabszego momentu. Bardziej niż zawiedzeniem ale z ulgą stwierdziłem – że nie ma takowego. Wystarczyła jedna noc skrycie wykorzystywana również do słuchania muzyki, aby bez wątpienia poddać się wirowi Xenn. Miło zaskakuje wykonanie. Estetyczna typografia, okładka nie jest majstersztykiem, jednak wizja samotnej wyspy na tle miasta przy zachodzie słońca to dobry temat zważywszy na treść. Kuźnia, będąca wydawcą, dołożyła wszelkich starań aby brzmiało i wyglądało jak przystało na dobry krążek.
Czym jest Offworld? To mocno futurologiczna wizja pogrążonego świata, gdzieś za 70 lat. Za to w jaki sposób opisana! Gabriel by się nie powstydził. Można wyczuć mocne inspiracje konceptami Petera Gabriela (Ovo, Passion). Bogactwo aranżacyjne oraz sposób w jaki wszystko zostało podane sprawiają, że nie od razu będzie nam dane usłyszeć każdą melodię zawartą w utworach. Ilości tych smaczków nie podam, nie jestem w stanie, jednak osoby którym nie są obce brzmienia Petera Gabriela, znajdą w "Offworld" coś dla siebie. Skojarzenia tego albumu bardzo nasuwają mi się do "Ovo" - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jakby głębiej poszukać to blisko znaleźć można Redbox czy Wispers , Erica Serrę, B.Eno czy Trevora Horna. Całość bardzo sympatycznie podkreśla ambient w muzyce i subtelna acz wyrazista gitara akustyczna. Dynamiczna ta płyta to nie jest, dominuje mocno spokojny klimat, pełen uniesień, przestrzeni, brzmień pokręconej psychodelicznej elektroniki z muzyką świata – mocno orientalne brzmienia, całość charakterystycznie związane dla stylu World Music. 12 kompozycji, część z nich to krótkie etiudy, część przywodzi na myśl porównania aranżacyjne czy wręcz elementy które odnajdziemy w kompozycjach wyżej wymienionych. Zamiennie treść wyrażana jest słowami w j. Angielskim i zrozumiałej polszczyzny. Do tego mocno przestrzenna muzyka, wspaniale podtrzymująca temat przewodni. Ponad tą całą elektroniczną i psychoakustyczną otoczką czai się delikatny powiew mistycyzmu. I chyba za to wszyscy lubimy brzmienia wykute w bydgoskiej Kuźni.
Nie można powiedzieć o sobie "człowiek z wrażliwym sercem" i przejść obok tego albumu. Nie jestem w stanie opisać krążka, pozostanę przy peanach z zachwytu. Po prostu się tego nie da. Całość przygotowana niezmiernie pieczołowicie, z dbaniem o detale. W sam raz na spokojne zakończenie nerwowego w dzisiejszych czasach dnia.
Dzisiaj, kiedy Łukasz stał się naszym "towarem eksportowym" - życzę mu z całego serca aby i za wielką wodą tak zachwycił swoją produkcją jak mnie w Polsce. Ten krążek to też wizytówka naszego brzmienia. Jak grupka muzyków może przełamać pewne bariery i nagrać wszystko na domowym komputerze, aby później zachwycić nas brzmieniem, techniką a przede wszystkim wspaniałą muzyką ... Chylę czoła przed autorami tej produkcji.
Tak oto po krótce przedstawia się jedna z najciekawszych produkcji 2003 roku. A szykuje się następna, również jak pozostałe podpisana w następujący sposób:
"Cykl obraca się,
Narodziny, dzieciństwo pełne duszy,
Uśmiechów niewinnych i zdrady ..."