Aż serce rośnie kiedy obserwuje się młodych muzyków stanowczo, wbrew modom i naciskom, prących do przodu. Konsekwencja jest rzeczą bardzo ważną, szczególnie dla artysty parającego się muzą progresywną. Podążanie własną, kiedyś obraną ścieżką przy jednoczesnym samodoskonaleniu musi w końcu dać upragniony efekt w postaci jasnego i klarownego zrozumienia formy przekazu.....
Spiral jest już trzecim, po Forgotten Odyssey (2001) i Willow Whisper (2003) krążkiem katowickiej formacji Mind Gate. Nie ukrywam, iż śledzę poczynania zespołu od samego początku. Za każdym razem łapie się szaleńczo za głowę krzycząc „skąd tak młodzi ludzie biorą tyle pomysłów???!!!!”. Należy podkreślić, że w chwili obecnej członkowie Mind Gate „dopiero” są w wieku maturalnym !!! Nietrudno zatem obliczyć ile liczyli sobie wiosen gdy zaczynali... No dobrze. Wiek nie ma tu większego znaczenia. Liczy się sama muzyka...
Jak wspomniałem na początku Mind Gate są bardzo konsekwentni. Mimo, że trzy płyty, które zespół ma na koncie różnią się dość znacznie posiadają wspólny mianownik, który można określić jako „Mind Gate style”. O nie!!!. Nie jest to muzyka łatwa. Muzycy zadbali aby słuchacz wysilił się odrobinkę podążając poprzez zawiłe labirynty Spiral. Kompletnie nie ma tu mowy o przewidywalności. Nawet po kolejnym odsłuchu trudno nam odtworzyć z pamięci całe utwory. Jak na poprzednich albumach kolejne tematy wystrzeliwane są z szybkością karabinu maszynowego. Chaos powiecie...możliwie, jednakże jeżeli już to chaos całkowicie kontrolowany. Ot coś dla prawdziwych koneserów...
Jaką muzykę gra Mind Gate? I tu jest problem. Nie cierpię szuflad. Ogólnie rzecz biorąc jest to progresywny metal.....i to progresywny w pełni tego słowa znaczeniu. Nie pomyli się ten, który określi materiał znajdujący się na Spiral jako prog-rock-operę. Dramaturgia płyty jak ulał pasuje do wyimaginowanego spektaklu. Z pewnością duży wkład w takie postrzeganie muzyki Mind Gate ma wokalista Robert Czerwik, który śpiewa z olbrzymią pasją. Słuchając Spiral dość często łapałem się na tym, iż osobowość wokalna Roberta kogoś mi przypomina. Nie za bardzo mogłem jednak sobie przypomnieć kogo. Nagle eureka !!!! Tak jest !!! Marek Ałaszewski – leader kultowej formacji Klan (pamiętacie Mrowisko?), która na przełomie lat 60-70 była prawdziwą Mekką polskich fanów progresywnego grania. Niech będzie zatem. Zaryzykuję okrzyknięcie Mind Gate progmetalowym Klanem początku 21 wieku. Należy koniecznie dodać, że Robert skutecznie wspierany jest przez żeński głos należący do Asi Pach. Asia dysponuje „bajkową” nieco folkową barwą dość często spotykaną na płytach ....Arjena Lucassena. Razem z Robertem stanowią wspaniały duet, szczególnie w przepięknej kompozycji Epitaph (wspaniałe partie skrzypiec zagrane przez Agnieszkę Miczka).
Jak to Mind Gate ma w zwyczaju na Spiral odnajdziemy same długaśne kompozycję. Już otwierający płytę Sins Of Past raczy nas tym co w muzyce katowiczan charakterystyczne. Karkołomne figury przepełniona tajemniczym psychodelicznym nastrojem. O właśnie , psychodelia !!! To kolejny termin charakteryzujący poczynania Mind Gate. Z uporem maniaka twierdze, że cały czas wisi w powietrzu „to coś” co znane jest z produkcji końca lat 60-tych. Nie chodzi o bezpośrednie nawiązania tylko o nieuchwytne fluidy. Podobne odczucia miałem słuchając muzyki amerykańskiego projektu Eniac Requiem (patrz archiwum recenzji). Zdecydowanie kulminacyjnym momentem Spiral są dwie połączone ze sobą kompozycje Falling Away i Madness pt.2. Pierwsza jest instrumentalną jazdą najeżoną kontrastami i niespodziankami. Dość trudno za tym wszystkim nadążyć. Madness pt. 2 jest chyba najbardziej melodyjny i rzekłbym przebojowy (jeżeli o jakiejkolwiek przebojowości możemy tu mówić). To utwór, który od razu zakotwicza się gdzieś w podświadomości zmuszając do ciągłego podśpiewywania. Po akustycznej miniaturce Sorrow nadchodzi uwieńczenie płyty w postaci Forever Alone. I znowu Mind Gate nas zaskakuje. Ujawnia się fascynacja kulturą bliskowschodnią, a w szczególności folklorem żydowskim co jest jak najbardziej na czasie biorąc pod uwagę ostatni sukces albumu Mabool izraelskiej formacji Orphaned Land. Wyobrażacie sobie skrzyżowanie Orphaned Land z....hmm...Jimi Hendrixem i Cream??? Jeśli nie posłuchajcie Forever Alone. Utwór kończy jakby hidden track w postaci dość zaskakującej francuskiej miniaturki z melodeklamacją....
Będąc boleśnie szczerym muszę wspomnieć o pewnej bolączce Mind Gate. Jest nią realizacja. Niestety Spiral jest nagrany niczym demo i aż się chce płakać, że tak zacna muzyka nie jest właściwie zarejestrowana. Wielka szkoda. Z drugiej jednak strony biorąc pod uwagę fakt, że katowiczanie większość robią sami i tak nie jest najgorzej. Mam wielką nadzieję, że kiedyś znajdzie się label, który odważy się zainwestować w tak obiecujący i utalentowany zespół.
Mind Gate to bezsprzecznie ZJAWISKO na naszej skromnej scenie progresywnej. Zespół niepowtarzalny nie tylko w Polsce ale również na świecie....”
Już teraz czekam na kolejny krążek.