ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mind Gate ─ Forgotten Odyssey w serwisie ArtRock.pl

Mind Gate — Forgotten Odyssey

 
wydawnictwo: Mind Gate Records 2001
 
I. Private Hell: 1. Winter In Lands Of North - 8:01
2. Night In Wood Of Eternity - 4:30
3. Way To Coast Of Frozen Sea - 3:43
4. Hours On Frozen Sea - 8:58
5. Blind Voices From Depths - 4:20
6. Last Sunrise Before Infinite Night - 4:53
II. The Beast And The Beautiful - 8:40
III. The Tower Of The Dragon - 6:47
IV. In Octa Oculi part I: Birth Of New World - 10:22
 
Całkowity czas: 60:14
skład:
Maciej Czarski - klawisze / Jan Lorek - gitara basowa / Mateusz Maciejewski - gitara solowa / Mikołaj Marcela - perkusja
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 4, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
25.09.2002
(Recenzent) , (Recenzent)

Mind Gate — Forgotten Odyssey

Czy nie jest tak, że stosunkowo najłatwiej nagrać dobrą, progmetalową płytę z klawiszami i wokalistą? Trudniej uczynić to bez wokalisty, acz wciąż z klawiszami. Jeszcze trudniej bez klawiszy, za to z wokalistą. Natomiast szczytem trudności jawi się dobry, progmetalowy krążek i bez wokalisty, i bez syntezatorów - tu już trzeba iście bajecznej techniki instrumentalistów tudzież równie bajecznej pomysłowości. Bogate brzmienie keyboardów wraz ze śpiewem potrafi zatuszować sporo technicznych niedociągnięć i brak kompozycyjnej pomysłowości. Również znakomity wokal w połączeniu ze znakomitymi gitarami potrafi to samo, choć poprzeczka ustawiona jest już daleko wyżej. Z kolei czwarty poziom to absolutna ekstraklasa i absolutne mistrzostwo świata. Są zespoły, które pokusiły się o walkę w levelu 3 z całkiem dobrym skutkiem jak Power Of Omens, Zero Hour czy Spiral Architect. Zejdźmy dziś szczebel niżej i porozmawiajmy o młodej, polskiej grupie Mind Gate. Młodej? Ci chłopcy mają po jakieś 17 lat! No cóż za odwaga i cóż za ambicja.

Podobno, żeby nagrać w studio przyzwoity, w miarę dopieszczony materiał, potrzeba jakieś 400 godzin pracy. Mind Gate miał ich około 35 (łącznie z mixingiem). Pewnie, że to nic dziwnego - żyjemy w końcu w Polsce, a nie w Szwecji, niemniej te 35 godzin wystarczyło na coś naprawdę ciekawego. Aż się boimy, co by wynikło z sesji 400-godzinnej.

Mind Gate począwszy od powstania na początku 2000 r. są miłośnikami zmieniania nazwy formacji. Z uciechą przytoczmy kolejne: Candlekeeper, Duac Hel, Fifth Direction, Drewniany Kamień, Fifth Dimension, Equinox. Wreszcie się ustatkowali - ciekawe na jak długo. Najwcześniej z zaprezentowanych na demo kompozycji ujrzała światło dzienne długaśna suita Private Hell podzielona na 6 kawałków. Po niej nastał czas The Beast And The Beautiful, w dalszej kolejności napisany w 4 dni Tower Of The Dragon, wreszcie dopieszczany w ciągu aż 3 tygodni In Octa Oculi. W efekcie powstała ponad godzina muzyki. Pomimo czasowych podziałów albumu słucha się jak jednej, instrumentalnej całości. Trzeba mocno się skupić podczas odsłuchu - dźwięki płyną bowiem tak gładko, iż chwila zamyślenia odbiera nam zaraz kilka - kilkanaście minut materiału. Jest to głęboko zastanawiające w kontekście wybitnego eklektyzmu zaprezentowanej twórczości. Chłopaki utrzymują, że niby to grają progmetal z elementami innych gatunków muzycznych - często owe elementy zupełnie wysuwają się na pierwszy plan. Złośliwie można by napisać, iż naprędce powrzucano do pojemnego gara wszystkie dostępne w lodówce potrawy wraz z masą różnych przypraw w oczekiwaniu co też urodzi się z takiego śmiałego kucharzenia. Otóż wyszła z tego intrygująco smakująca zupa - może nie do końca dobrze dogotowana - tu i ówdzie twarde warzywa chrzęszczą między zębami, niemniej da się ją zjeść nie bez przyjemności. Wprawne ucho nawet niezbyt wyrobionego fana przedzierającego się przez muzykę Mind Gate jest w stanie wychwycić prawie wszystko co pojawiło się w muzie progresywnej. Najzabawniejszym jest fakt, iż owe analogie są całkowicie subiektywne. Jeżeli bardzo się uprzemy odnajdziemy tu stare Genesis czy Pink Floyd. Jeżeli jesteśmy fanami Rush, proszę bardzo, usłyszymy znajome dźwięki. Jeżeli śpimy z plakatem Petrucciego pod poduszką - voila , jest i Teatr Marzeń. Ba, nawet fani fusion i muzyki klasycznej nie powinni czuć się obco podczas lektury Forgotten Odyssey, a i zwolennicy Mike’a Oldfielda z pewnością spojrzą przychylnie na pewne fragmenty tego albumu. „Genialne”, zapewne powiedzą niektórzy, ale mimo całego szacunku do młodych i bezsprzecznie ambitnych artystów należy zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo trafienia w ślepą uliczkę. Jeżeli płyta Forgotten Odyssey jest niejako balonem próbnym, czy też artystyczną sondą – nie ma sprawy. Jeśli jednak zespół zamierza kontynuować ciekawą aczkolwiek bezosobową drogę „mieszanek firmowych” może się spotkać pewnego dnia z oznakami znudzenia na twarzach słuchaczy. Biorąc pod uwagę duże urozmaicenie muzyczne stwierdzenie takie wydaje się stać w sprzeczności z rzeczywistością, lecz nie jest tajemnicą, iż muzycy jak i fani świadomie lub nawet bezwiednie identyfikują się z określonymi gatunkami lub brzmieniami. Podczas żonglerki stylistyką jest duża szansa na trafienie w próżnie.......

Ale cóż, jak na razie nie ma co krakać. Oto wspaniała płyta młodych, dobrze zapowiadających się muzyków, którzy niczym diamenty czekają tylko na szlif, aby stać się brylantami. Wystarczy posłuchać gry basisty Jana Lorka czy też klawiszowca Macieja Czarskiego, aby stwierdzić, że mamy do czynienia z kopalnią talentów. Co prawda Maciek tak bardzo rozpędził się z eksperymentami brzmieniowymi, iż za n-tym już odsłuchem tego materiału ma się wrażenie jakby artysta po kolei wciskał następujące po sobie przyciski na keyboardach, jakby nie wierząc, że takie są możliwości soundu:-)))

Nie da się ukryć, że album Forgotten Odyssey jest produkcją na naszym rynku (i nie tylko) arcyunikalną. Należy koniecznie śledzić karierę Mind Gate, ponieważ jest prawie pewne, że jeśli nie usłyszymy o tej kapeli, to nazwiska muzyków ją tworzących zapewne nie raz pojawią się na firmamencie polskiego progrocka. Trzymamy kciuki......

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.