Po trzech latach od wydania Reflections powraca ze swoim trzecim albumem krakowska formacja Yenisei. W kwintecie nie doszło do żadnych roszad personalnych i tylko z pozoru muzyka wydaje się eksplorować podobne stylistyczne klimaty, jak na poprzednich płytach. Bo każdy uważny odbiorca dostrzeże nowe tropy w ich muzyce i zdecydowanie największą dojrzałość materiału, jaki kiedykolwiek udało im się stworzyć.
Oczywiście, pewne pryncypia są stałe. To w dalszym ciągu instrumentalny rock (choć i na tej płycie muzycy łamią na chwilę ten schemat, ale o tym później) o bardzo klimatycznej i przestrzennej formie, przy której sami muzycy nie uciekają od słowa post – rock. Nie kryją też inspiracji wielkimi tego stylu, które tu słychać. Mimo tego materiał jest niezwykle świeży, atrakcyjny, także melodycznie, jak zwykle u nich niezbyt długi (niespełna 36 minut, co nie pozwala słuchaczowi się znużyć) i świetnie brzmiący. To ostatnie zresztą to ich swoisty kod DNA. Poprzedni album był nagrywany, miksowany i masterowany w Nebula Studio, tym razem za miks i mastering odpowiadał Tomasz ZED Zalewski z ZED Studio. Przyjrzyjmy się zatem tym sześciu kompozycjom.
Całość zaczyna A Walk In The Sky zainaugurowany pastelową figurą gitary solowej a potem już zdominowany nieco bujającym rytmem, który sprawia, że kompozycja jakby sama płynęła. Można jeszcze odnieść wrażenie, że lekko dryfujemy po obrzeżach poprzedniego Reflections i mocno dotykamy brzmienia Irlandczyków z God Is An Astronaut. Crickets rozpoczynają przestrzenne klawiszowe tła ale to w tej kompozycji otrzymujemy nieco więcej gitarowej mocy, która ma prawo przywoływać shoegaze’owe rewiry. W samym środku intryguje urocze wyciszenie, zdominowane taką ascetyczną, jesienną gitarową formą. Podobać się też może piękny finał ze zgiełkliwo-post-rockową gitarą.
Ogromnie dużo się też dzieje w This Place Was A Shelter. Z początku powolny i snujący się. Jednak w trzeciej minucie nabiera cięższego oblicza a jeszcze później wkraczamy w nim w świat el-muzyki. Jednak gdy na instrumentach klawiszowych zostaje położona solowa gitara można usłyszeć nasze rodzime Hipgnosis albo Albion. Tym samym, jest w ich muzyce odrobina tradycyjnie pojmowanej „progresywności”. O We Are Saved wystarczy napisać jedno: to chyba najcięższy (choć z pewnością nie w całości) utwór w ich dyskografii! Największe zaskoczenie przynosi jednak Insecure. Bo to po prostu niezwykle udana, sunąca z nutą muzycznej alternatywności do przodu, atrakcyjna piosenka z gościnnym wokalnym udziałem Macieja Kowalskiego z .Wavs. Całość kończy mroczny z początku Forgotten, który przechodzi w zwiewną oniryczność narastającą wszak post-rockowo i finiszującą rockowo w końcowej fazie utworu.
Album wydaje się być konceptualną całością wyrażoną nie tylko mottem zawartym tuż pod listą utworów, ale też intrygującą grafiką zdobiącą ten album, na czele z okładką, z ptasim gniazdem, symbolizującym dom, w ludzkich dłoniach. Polecam tym, którzy lubią się przy muzyce zatrzymać, zamyśleć, uchwycić jej melancholijne piękno i siłę. W ten jesienno – zimowy czas przed nami.