ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu King Crimson ─ In The Court Of The Crimson King w serwisie ArtRock.pl

King Crimson — In The Court Of The Crimson King

 
wydawnictwo: Island 1969
 
1. 21st Century Schizoid Man including Mirrors [7:21]
2. I Talk To The Wind [6:05]
3. Epitaph including March For No Reason and Tomorrow And Tomorrow [8:47]
4. Moonchild including The Dream and The Illusion [12:13]
5. The Court Of The Crimson King including The Return Of The Fire Witch and The Dance Of The Puppets [9:25]
 
Całkowity czas: 41:32
skład:
Robert Fripp – guitar
Michael Giles – drums, percussion, vocals
Greg Lake – bass guitar, lead vocals
Ian McDonald – flute, clarinet, saxophone, vibes, keyboards, mellotron, vocals
Peter Sinfield – words and illumination
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,8
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,11
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,31
Arcydzieło.
,594

Łącznie 650, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
22.09.2022
(Gość)

King Crimson — In The Court Of The Crimson King

,,Na Dworze Karmazynowego Króla - 53. rocznica debiutanckiego albumu King Crimson"

,,Światła na dużej sali kręgielnej nagle przygasły, gdy ubrana cała na biało dziewczyna zaczęła powoli tańczyć do dziwnego, wręcz lunatycznego, a zarazem pięknego utworu, wystukując obcasami w twardą podłogę jego rytm, nadając mu jeszcze bardziej psychodeliczny nastrój"

Powyższy tekst opisuje oczywiście fragment z filmu Buffalo 66 (reż. Vincent Gallo). Nie będę jednak rozpisywać się o filmie, gdyż ważniejszy w tym przypadku jest utwór towarzyszący wspomnianej scenie. ,,Moonchild", bo o nim mowa, to część debiutanckiego albumu King Crimson, który miał ogromny wpływ na ogólnie pojętą muzykę. Niedługo płyta obchodzi 53 urodziny, warto więc wspomnieć kilka faktów na jej temat.

,,In The Court Of The Crimson King - An Observation By King Crimson", bo tak brzmi jej pełny tytuł, wydana została w 1969 roku, czyli dokładnie w tym samym, kiedy powstał zespół. Przyprawia to o spory podziw, zwłaszcza po zapoznaniu się z płytą i zrozumieniu jej dojrzałości. Dojrzałość to w tym przypadku dosyć ironiczne słowo, gdyż album został skomponowany i nagrany przez zaledwie dwudziesto-paro latków, ale właśnie to świadczy o ich geniuszu, ponieważ sama zawartość brzmi jakoby była stworzona przez doświadczonych artystów, działających sprawnie już od wielu lat w tej branży. ,,In The Court..." zawiera bardzo bogatą muzykę, która oczywiście oprócz wspomnianego rocka progresywnego zahacza również o jazz, awangardę, a nawet heavy metal! Tak, mimo tego, że album przez większość czasu utrzymuje nas w nastrojowym, melancholijnym nastroju, otwiera go jeden z najmocniejszych utworów grupy. Mowa o ,,21st Century Schizoid Man", który według lidera zespołu, Roberta Frippa, był pierwszym heavy metalowym utworem w historii (polecam jednak mieć na uwadze, że rok wcześniej The Beatles zamieścili na swoim kultowym Białym Albumie równie ciężkie dzieło - ,,Helter Skelter"). Riff otwierający utwór dosłownie daje nam w pysk, a Greg Lake, który w momencie wydania płyty miał niespełna 22 lata (!), przesterowanym/zniekształconym głosem wściekle wykrzykuje słowa napisane przez Petera Sinfield'a, (który był współzałożycielem zespołu oraz autorem tekstów na album), krytykujące między innymi wojnę w Wietnamie. Bardzo rozpoznawalnym momentem utworu jest oczywiście improwizacja z wykorzystaniem saksofonu. Za ten, oraz inne instrumenty dęte na albumie odpowiedzialny był Ian MacDonald, który napisał również muzykę do ,,I Talk To The Wind", która w dużej mierze na tych instrumentach się opierała, dając nam przykładowo piękne solo na klarnecie.

,,In The Court..." zdobi jedna z najbardziej rozpoznawalnych okładek w historii. Wrzeszcząca w panice sina twarz, spoglądająca na swoje nienaturalnie wystawione ucho (które zobaczymy dopiero po rozłożeniu okładki oryginalnego winylowego wydania albumu), może skłonić odbiorcę do różnych interpretacji. Barry Godber, który był twórcą obrazu, zainspirował się własną twarzą, gdy podczas pracy nad grafiką użył samego siebie jako modela, patrząc się w lustro. Ale to nie wszystko. Wewnątrz płyty mamy jeszcze dziwniejszy obrazek - naładowany symboliką księżyc, który szczerząc swoje wampirze kły patrzy się sennym wzrokiem na słuchacza. Bardzo dobrze znanym już faktem jest to, że gry zasłonimy ręką jego uśmiechnięte usta, to za sprawą jego zmęczonych oczu nagle sprawi wrażenie smutnego. Cały artwork bardzo dobrze oddaje zawartość płyty, podkreślając jej senno/lunatyczny klimat, przywodzący na myśl niemal 10 minutową awangardową improwizację w ,,Moonchild", w której został również wykorzystany krótki fragment ,,The Surrey With The Fringe On Top", z musicalu ,,Oklahoma!" Rodgersa & Hammersteina.

Kluczowy moment na ,,In The Court..." to ballada ,,Epitaph", w którym wykorzystano między innymi klawesyn, klarnet basowy i melotron, za które również odpowiedzialny był Ian MacDonald, co tylko dowodzi jak ważną osobą był on w zespole. Warto też wspomnieć o przejmującym śpiewie Lake'a, który daje tu z siebie wszystko, czyniąc ,,Epitaph" jednym z najpiękniejszych performance'ów wokalnych. Sam melotron to ważny instrument na tej płycie, który był w dużej mierze odpowiedzialny za jej klimat. Weźmy na przykład prowadzący riff w utworze tytułowym zamykającym album, który jest bardzo charakterystyczną melodią o wręcz baśniowym patosie, co w połączeniu z genialnym tekstem daje epickie zakończenie, całkowicie godne płyty takiego kalibru jakim był debiut King Crimson.

Album ,,In The Court Of The Crimson King" wyniósł rock progresywny na jeszcze dalsze horyzonty, inspirując wielu artystów i dając ogromne podwaliny pod gatunek. Sam zespół dzięki tej płycie odniósł ogromną sławę, którą niestety nie wszyscy członkowie zespołu dali radę przetrawić. Jeszcze w tym samym roku, kiedy ukazał się album, z grupy odchodzą perkusista Michael Giles oraz Ian Macdonald, aby wspólnie nagrać płytę podpisaną własnymi nazwiskami. Płyta ,,Giles & Macdonald", mimo że była solidnym psychodeliczno-progresywnym nagraniem, nie odniosła zbyt dużego sukcesu, jednak została doceniona po latach. Później odszedł Lake, jednak przed tym zdążył nagrać część swoich partii na drugi album King Crimson - ,,In The Wake Of Poseidon". Po odejściu muzyk założył supergrupę ,,Emerson, Lake & Palmer", dając totalny upust progresywnej strukturze muzyki, tworząc między innymi świetny ,,Tarkus". A co z Frippem? Oczywiście, jak to lider, zdecydował ciągnąć temat King Crimson dalej, dając nam jeszcze kilka bardzo dobrych dzieł (Red!), jednak mimo wszystko żadne z nich nie przebiło popularnością omawianego debiutu. ,,In The Court Of The Crimson King" z pewnością na zawsze zapamiętamy jako całkowicie bajeczne dzieło, kompletne, i dopracowane w każdym szczególe. Sam Pete Townshend nazwał niegdyś album ,,niesamowitym arcydziełem". Niech ta płyta kręci się jeszcze przez następne 53 lata, a może i dłużej. Niech żyje Król!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.