ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Prisma ─ Gold w serwisie ArtRock.pl

Prisma — Gold

 
wydawnictwo: Loudville Records 2021
 
1. Stormbound (7:17)
2. Biorobot (6:55)
3. Annemarie (5:18)
4. Time in Time (6:10)
5. Black Light (3:26)
6. Magrav (6:25)
 
Całkowity czas: 35:31
skład:
Michael Luginbühl - vocals, percussion
Valentin Grendelmeier - guitar
Marc Müllhaupt - bass
Andi Wettstein - drums, percussion
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
09.10.2021
(Recenzent)

Prisma — Gold

1 października, po dziewięciu latach od wydania You Name It, powróciła szwajcarska Prisma! Album Gold to dopiero ich trzeci krążek w prawie dwudziestoletniej historii. Warto zatem go zauważyć. Nie ukrywam, że mam słabość do tych Helwetów. Gdy w 2006 roku ukazywała się ich debiutancka płyta Collusion miałem sporą nakrętkę na Toolowe granie. Zresztą formacja Maynarda Jamesa Keenana dokładnie w tym samym roku wydawała świetny 10,000 Days, by na wiele lat zamilknąć. Prisma też zamilkła, na nieco krócej, jednak powróciła w stałym składzie: wokalista Michael Luginbühl, gitarzysta Valentin Grendelmeier, basista Marc Müllhaupt i perkusista Andi Wettstein. Warto przypomnieć, że pierwszy z panów swego czasu zaśpiewał gościnnie na drugim albumie naszej rodzimej formacji Indukti (Idmen, 2009)

Tak, Collusion był bezwstydnie Toolowy i natychmiast załatwił im etykietę „szwajcarskiego Toola”. Ja jednak strasznie polubiłem ten album i do dziś mam do niego ogromny sentyment. Sześć lat późniejszy You Name It w istocie zrywał z ewidentnym kopiowaniem amerykańskiej formacji, jednak dla mnie nie miał już takiej melodycznej atrakcyjności , jak debiut.

Jak jest na Gold? Wielkiej zmiany stylistycznej nie ma. Kwartet dalej eksploruje dobrze znane obszary progresywnego metalu nasiąknięte Toolem. Kompozycje są mroczne, niespokojne, podkreślone nerwową rytmiką i częstymi zmianami tempa. Ciężkie riffy o gęstym brzmieniu, podbite dodatkowo głębokimi partiami basu i chwilami takimi plemiennymi bębnami robią wrażenie. Ponadto wszystko jest oblane lekko psychodelicznym, hipnotycznym i transowym sosem. W zasadzie otwierający całość i najdłuższy w zestawie Stormbound mógłby być idealnym reprezentantem tego, co dziś muzycy oferują. Do tego w samej kompozycji pojawia się trochę alternatywnego grania w stylu Muse. Zaskoczeniem może być kończący album Magrav, niezwykle lekki i pogodny melodycznie na tle pozostałych utworów, z pięknymi harmoniami wokalnymi. Choć z niewesołym tekstem dotykającym współczesnych czasów i problemu naszej wolności.

Naprawdę bardzo dobra rzecz, niezbyt długa, wszak trwająca ledwie 35 minut. W tej chwili dostępna cyfrowo, około 11 grudnia ma ruszyć wysyłka fizycznych kopii w limitowanej ilości. Polecam.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.