Każdy, kto choć pobieżnie od 20 lat przegląda nasz serwis wie, że „redaktor Danielak” :) siedzi raczej w delikatniejszych klimatach i ekstremalnym graniem rzadziej się para. Czasami jednak od wydawcy/promotora do redakcji ArtRocka trafiają zaskakujące recenzenckie egzemplarze i trzeba się z nimi zmierzyć. I nie musi to wcale oznaczać jakiejś „recenzenckiej udręki”. Zresztą na naszych łamach pisałem o dziesiątkach zespołów progmetalowych, hardrockowych, a i tych parających się djentem czy technicznym death metalem. Dlaczegóż zatem nie napisać o Torture Of Hypocrisy? Wszak muzyka, tak naprawdę dzieli się po prostu na dobrą i złą. Zatem…
Torture of Hypocrisy to nasza rodzima formacja pochodząca z Mazur, a konkretniej z Mikołajek. Zespół działa od 2007 roku i ma na swoim koncie (z niżej recenzowanym albumem) cztery pełnowymiarowe płyty [Random Perspectives of Reality (2010), Random Augmentation (2014), RBMK-1000 (2016)]. Szczególnie ten wydany pięć lat temu koncept album poświęcony czarnobylskiej katastrofie wzmocnił pozycję formacji i ukształtował jej muzyczny profil.
Humanufacture też jest ambitnym i ciekawym konceptem. Może niezbyt oryginalnym, bo dotykającym krytyki współczesnych czasów. Rzeczywistości, w której coraz rzadziej stać nas na samodzielne myślenie a nasze życie podlega schematom podporządkowanym konsumpcji, pokonywaniu „po trupach” kolejnych etapów kariery, czy wreszcie kulturze „fake-newsów”. Jak napisano w promocyjnym materiale, człowiek funkcjonuje dziś jak „bateria” do zasilania PKB. Było? Pewnie tak. Ale w połączeniu z ich mroczną i ciężką muzyką nabiera to faktycznie złowieszczego i nieco przerażającego, wręcz apokaliptycznego charakteru.
No właśnie! Czas na muzykę. Wystarczy spojrzeć na okładkę, logo formacji, czy miejsce, gdzie muzycy rejestrowali materiał (studio Black Team Media), by wiedzieć że nie będzie lekko. I nie jest. Generalnie wrzuca się ich do szuflady industrialnego metalu ale tak naprawdę znaleźć tam i możemy elementy technicznego thrash/death metalu, industrial groove czy wreszcie – i to może szczególnie zainteresować naszych czytelników – progresywnego metalu. Wystarczy zresztą posłuchać prawie dziesięciominutowego, jak na nich wręcz epickiego, Body Parts Reproduction Facility, w którym mamy walcowate zwolnienia, zmiany rytmu, czy gitarowe formy solowe.
W samych kompozycjach dominują chłoszczące, djentowe wręcz riffy (Tomasz Krysiak na 7-strunowej gitarze) a growlowe partie wokalne Rafała Kocyby dodają całości jeszcze większej ekstremalności. Wszystko ma dość surowy, odhumanizowany wyraz. Z drugiej strony artyści dają szanse na oddech. Jest nim na przykład klimatyczna końcówka Homo Globalis, króciutki ambientowy A Miracle Of Life, czy kończący całość Deep State. Te wyciszenia nie tylko dają wspomniany oddech ale przede wszystkim, na zasadzie kontrastu, pozwalają docenić moc tych brzmień. Bo w nich jest siła. Nie w atrakcyjnej melodyjności, której tu po prostu ma, lecz w potędze muzycznego przekazu.
Formacji grających w stylu Torture Of Hypocrisy nie mamy w Polsce zbyt wiele, tym bardziej warto ich docenić. I dać się czasami takim dźwiękom "sponiewierać". Mnie w każdym razie one skutecznie skopały. Rzecz powinna przypaść do gustu miłośnikom Periphery, Animals As Leaders czy Meshuggah.