ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Raven Sad ─ The Leaf and the Wing w serwisie ArtRock.pl

Raven Sad — The Leaf and the Wing

 
wydawnictwo: Lizard Records 2021
 
1. Legend #1 (1:48)
2. The Sadness of the Raven (9:38)
3. City Lights and Desert Dark (9:54)
4. Colorbox (13:00)
5. Approaching the Chaos (8:50)
6. Ride the Tempest (11:55)
7. Absolution Trial (7:37)
8. Legend #2 (5:06)
 
Całkowity czas: 67:48
skład:
Gabriele Marconcini - lead vocals
Marco Geri - bass
Francesco Carnesecchi - drums
Samuele Santanna - electric & acoustic guitars
Fabrizio Trinci - Moog, Fender Rhodes, synth, piano, organ, backing vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
18.02.2021
(Recenzent)

Raven Sad — The Leaf and the Wing

Przypomina o sobie formacja Raven Sad, która nie powinna być obca naszym czytelnikom, wszak pisaliśmy w serwisie o wydanym dekadę temu jej trzecim albumie Layers of Stratosphere, jak się okazało, ostatnim przed dziesięcioletnią przerwą. To już dosyć odległe czasy, przypomnijmy zatem, że Raven Sad założony został w 2005 roku przez włoskiego muzyka Samuela Santannę i miał początkowo charakter jego solowego projektu. Artysta z pomocą towarzyszących muzyków wydał w latach 2008 – 2011 nakładem Lizard Records trzy albumy: Quoth (2008), We Are Not Alone (2009) i Layers of Stratosphere (2011). Po wydaniu tej ostatniej płyty projekt się rozpadł i reaktywował w 2017 roku. Wtedy to do Santanny i klawiszowca Fabrizio Trinziniego (jedynych muzyków, którzy uczestniczyli w nagraniu wszystkich płyt) dołączyli wokalista Gabriele Marconcini, basista Marco Geri i perkusista Francesco Carnesecchi. I to oni nagrali ten wydany na początku tego miesiąca album.

The Leaf and the Wing zawiera blisko siedemdziesiąt minut muzyki i osiem, w większości długich i rozbudowanych kompozycji. Najkrócej rzecz ujmując, to bardzo ładny i melodyjny neoprogresywny rock, nawiązujący do jego odmiany charakterystycznej dla lat dziewięćdziesiątych, ale też garściami czerpiący z muzyki Pink Floyd. Praktycznie wszystkie utwory utrzymane są w średnich tempach i zdominowane są ogromną ilością pięknych solowych popisów gitarowych Samuela Santanny w Gilmourowskim stylu oraz sporą dawką klawiszowych pasaży i teł Fabrizio Trinziniego. Kompozycje są ciekawie i bogato zaaranżowane, mają przestrzenny i melancholijny charakter, zapamiętywalne i urocze melodie i pewien symfoniczny, dostojny rozmach.  Dodatkowo podkreśla go głos Gabriele Marconciniego (na poprzedniej płycie śpiewał sam lider, Samuel Santanna), obarczony tak charakterystyczną dla progresywnego rocka teatralnością i emfazą, przypominający nieco wokal Martina Edena z niemieckiego Chandelier i Lesa Dougana z australijskiego Aragon.

Płytę spinają dwie części instrumentalnego Legends pełniące rolę swoistych intro i outro. A między nimi jest mój ulubiony, prawie dziesięciominutowy The Sadness of the Raven. Floydowy, nastrojowy, z jesiennymi figurami pianina, akustycznymi brzmieniami gitary w tle, ładnymi harmoniami wokalnymi i dobrym refrenem. Zaraz po nim jest równie długi City Lights and Desert Dark, nieco żywszy, jakby delikatnie czerpiący z rhythm and bluesa. Najwięcej niewątpliwie dzieje się w najbardziej rozbudowanym i najdłuższym Colorbox, z kolei instrumentalny Approaching the Chaos jest chyba najcięższym fragmentem krążka, z ciężkimi riffami gitary i towarzyszącymi im Hammondowymi formami. Trochę hard rocka przynosi jeszcze Absolution Trial.

Nie jest to oczywiście granie odkrywcze, niemniej podane z dużym smakiem i klasą. Taki melodyjny neoprogresywny rock z lekkimi naleciałościami psychodelii powinien przypaść do gustu wszystkim miłośnikom artrockowej formy.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.