Rzadko piszemy o progresywnej muzyce z krajów nadbałtyckich. Kilka dni temu jednak poświęciliśmy trochę słów najnowszemu wydawnictwu litewskiej formacji The Skys i... może warto, choćby przez chwilę, ten geograficzny kierunek pociągnąć. Zatem tym razem jesteśmy w Estonii, a konkretnie w drugim co do wielkości mieście tego kraju, prawdziwej kulturalnej stolicy Estończyków – Tartu. To tu w 2009 roku powstała formacja X–Panda, która dwa lata później debiutowała płytą Flight Of Fancy, nominowaną zresztą w kategorii „metal” do Estońskich Nagród Muzycznych. Od tego czasu artyści zagrali trochę koncertów nie tylko w nieodległej Litwie, czy Finlandii, ale dotarli też do lubującej się w takiej muzie Holandii grając w znanych w progresywnym światku klubach w Boerderij i Den Bosch.
Recenzowana płyta to ich drugie i zarazem ostatnie jak do tej pory wydawnictwo, które światło dzienne ujrzało trzy lata temu. Jaką muzyką parają się Estończycy? Najogólniej rzecz ujmując szeroko rozumianym progresywnym metalem. Nie są jakoś w tym aspekcie odkrywczy i nie wychodzą poza solidną europejską średnią, niemniej mają kilka argumentów przemawiających na ich korzyść.
Na Reflections usłyszymy przede wszyatkim mnóstwo selektywnych, ciętych gitarowych riffów wpisanych w połamaną rytmikę. Trudno tu uciec od mocno już wyświechtanych porównań do klasyków z Dream Theater, czy Planet X. Potwierdzeniem tego jest już otwierający płytę The Game, nośny, wręcz przebojowy w refrenie. Do tego ozdobiony ciekawym gitarowym solo w stylu Satrianiego. Zresztą wiruozerskie solowe popisy na gitarze i klawiszach są ich mocną stroną, wszak muzyków cechuje wysoka biegłość techniczna. Czasami w ich graniu usłyszymy wpływy muzyki fusion, sporo w niej też elementów ilustracyjnych i filmowych.
Ponadto ich progmetal ma bardzo symfoniczny rozmach dzięki gościnnemu udziałowi Uniwersyteckiej Orkiestry Symfonicznej z Tartu oraz chóru. Wówczas to brzmienie zespołu zbliża się też do power metalowej konwencji. Ta większa różnorodność nadchodzi głównie w drugej części albumu (Reflections - Inner Battle, Reflections - Silent Friend, zaśpiewany po estońsku Esivanemate Pärand), gdzie znajdziemy też i wpływy muzyki folkowej. Ciekawostką może być również Hit and Run, mroczny i duszny w pierwszej części, jednak w drugiej, za sprawą falsetowego wokalu Tamara Nugisa budzący skojarzenia z norweskim Leprous. Polecam. Warto posłuchać.