ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Caligula's Horse ─ In Contact  w serwisie ArtRock.pl

Caligula's Horse — In Contact

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2017
 
1. Dream the Dead
2. Will's Song (Let the Colours Run)
3. The Hands are the Hardest
4. Love Conquers All
5. Songs for No One
6. Capulet
7. Fill My Heart
8. Inertia and the Weapon of the Wall
9. The Cannon's Mouth
10. Graves
 
skład:
Jim Grey - lead vocals
Sam Vallen - lead guitar
Adrian Goleby - guitar
Dave Couper - bass & vocals
Josh Griffin - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
29.12.2017
(Recenzent)

Caligula's Horse — In Contact

Kibicuję Australijczykom już od wydanego w 2013 roku drugiego krążka The Tide, The Thief & River’s End. Nie załapałem się tylko na wydany w 2011 debiut Moments From Ephemeral City nagrany tylko przez Sama Vallena i Jima Greya jeszcze w czasach, gdy muzycy myśleli o Koniu Kaliguli jako o projekcie studyjnym. Ostatni Bloom, wydany dwa lata temu już przez niemiecką Inside Out, pozwolił im pokazać się szerszemu odbiorcy. Artyści dotarli też wtedy po raz pierwszy i jedyny jak do tej pory do naszego kraju dając między innymi świetny koncert w Warszawie, w którym dane mi było uczestniczyć.

Wydany we wrześniu tego roku In Contact potwierdza ich silną pozycję w grupie najbardziej wizjonerskich i poszukujących formacji w mocno kostniejącym już progresywnym metalu (Australia jest zresztą w tym aspekcie prawdziwą kuźnią talentów, wszak oprócz Caligula’s Horse mamy jeszcze Karnivool, Voyager, czy znakomity, choć już rozwiązany, Arcane). Najnowsza płyta panów z Brisbane zbiera zewsząd bardzo dobre recenzje, choć dziwią mnie nieco komentarze, jakoby muzycy teraz znaleźli patent na atrakcyjne melodie. Wiem, że to kwestia gustu i wrażliwości, ale moim zdaniem o wiele bardziej przystępne i okraszone nośnymi tematami były The Tide, The Thief & River’s End i Bloom. Czy to znaczy, że tu jest gorzej? Absolutnie nie! Bo przede wszystkim nie o popowe hity w ich muzyce chodzi, a o kawał metalowego mięcha podanego w inteligentny sposób. In Contact jest zatem ich najbardziej bezkompromisowym albumem, w którym liczy się pomysł, aranżacyjne bogactwo, zabawa muzycznym kontrastem i dopiero potem popowe zacięcie. A wspomniane tu melodie „oddają” dopiero po którymś tam przesłuchaniu.

W sumie karkołomnych zmian tu nie ma. To w dalszym ciągu bardzo progresywne, metalowe granie, czerpiące z alternatywy, fusion, post metalu i djentu. Oparte na matematycznych, poszatkowanych riffach i niestandardowej rytmice. Uciekające jednak od długich, rozwlekłych i przekombinowanych progmetalowych form pełnych instrumentalnych popisów, które zabijają gatunek. Tu Australijczycy porywają się tylko na jeden długas, trwający kwadrans Graves. Tak go jednak zgrabnie układają, że czynią go jednym z najlepszych w zestawie. Znajdziemy oczywiście na In Contact świetne gitarowe figury solowe, które jednak są tak zwięzłe i dobrze wkomponowane w soczyste riffy (cóż to znaczy siła dwóch wioseł!), że kompletnie nie odczuwamy nimi znurzenia. Do tego dochodzi wysoki głos Jima Greya idealnie skontrastowany z agresywnym graniem.

Sam album jest oprócz tego dobrze ułożony, dając szansę słuchaczowi na oddech nie tylko w obrębie konkretnych kompozycji ale i w odniesieniu do całego krążka. W jego środku dostajemy bowiem dwie krótkie balladowe formy Love Conquers All i Capulet. Najlepsze numery? Trudno coś wybrać, bo większość z nich coś w sobie ma a sam album jest konceptem poświęconym sztuce i roli współczesnego artysty. Gdybym jednak miał coś polecić na pierwsze danie to wskazałbym, oprócz wspomnianego Graves, otwierający album Dream the Dead i kapitalny Songs for No One. Wiem, że to frazes… ale to ich najbardziej dojrzały album.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.