ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Era ─ Era w serwisie ArtRock.pl

Era — Era

 
wydawnictwo: Mercury 1998
 
1. Ameno (Remix) 5:45
2 . Mother (Remix) Lead Vocals – Florence Dedam 4:09
3. Avemano 4:17
4. Enae Volare (Mezzo) Lead Vocals – Murielle Lefebvre 3:47
5. Misere Mani Lead Vocals – Lena Jinnegren 4:02
6. Cathar Rhythm Lead Vocals – Eric Geisen 3:17
7. Ameno 4:18
8. Sempire D'Amor 1:50
9. Mother Lead Vocals – Florence Dedam 4:59
10. Mirror 3:57
11. Era 3:16
12. Impera 4:31
 
Całkowity czas: 46:31
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 6, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.08.2017
(Recenzent)

Era — Era

Taki letni coming out.

Słucha się czasami strasznych pierdół, do których w lepszym towarzystwie aż hadko się przyznać. Ale nikt nie jest doskonały, jak powiedział Joe Brown do Jacka Lemmona w "Pół żartem, pół serio".

Jest kilku takich trochę paździerzowych i obciachowych wykonawców, do których mam pewną słabość, a których słucham  potajemnie, żeby się Agnieszka z Tośką ze mnie nie nabijały. Jedną z takich płyt jest debiut Ery.

Na początku lat dziewięćdziesiątych pojawiła  się moda na różnego rodzaju pseudo-klasyczne, popowe projekty,  wykorzystujące formy rodem z muzyki klasycznej, na przykład chorały gregoriańskie. W takich wersjach serwowano nam już znane wcześniej wielkie przeboje typu na przykład „Brothers in Arms”. Troszkę wcześniej mieliśmy sporo płyt typu „Orchestral Works of...”, gdzie też odchodził muzyczny recykling, tylko w orkiestrowych aranżacjach. Zdarzały się też projekty całkowicie oryginalne, to znaczy bazujące na swojej muzyce. Pierwszym i chyba najbardziej znanym była Enigma, pod wodzą Marcela Cretu. Kilka lat później wystartowała Era, a dokładnie +eRa+, której szefem był   Francuz Eric Levy. Można by było przy okazji wspomnieć też o Adiemusie Karla Jenkinsa, ale wydaje mi się, że to jednak był klasyczny easy-listening, a nie pop udający klasykę.

Za Enigmą nigdy nie przepadałem, ale Era mi się spodobała i to właściwie od początku, czyli od singla „Ameno”, a dokładnie od klipa do „Ameno”, który kręcił się po różnych muzycznych telewizjach. Klip jak klip (*), parę osób chodziło po górach, paru gości jeździło konno, ale muzyka była fajna – niezła melodia, ciekawe partie wokalne w chorałowym stylu. Widać nie tylko mi się to spodobało, bo utwór stał się szybko dużym przebojem. Taka ciekawostka – w roku 1998 Era „wystąpiła” w Sopocie. Ten cudzysłów nieprzypadkowo, bo jakaś grupa baletowa pokręciła się po scenie, tańcząc do muzyki z pierwszej płyty i udając, że coś tam śpiewają. Oglądało się to nawet przyjemnie, ale tak w ogóle było to jakieś kuriozum.

Cała, duża płyta nie był to na szczęście twór „Ameno” i wypełniacze, tylko trzeba powiedzieć, że  przygotowano trochę sensownego materiału muzycznego. Jest jeszcze naprawdę bardzo ładne „Avemano”, chociaż trochę zepsute przez partię gitary, poza tym „Enae Volare”, pierwotna wersja „Mother”, połączona z „Sempire d’Amor”. Oczywiście nie zapominajmy, że cały czas jest to pop, tylko „podrasowany” klasycznie. Pewien problem jest jednak z tym, co znalazło się na płycie, bo jest co najmniej kilka wydań różniących się nieco zawartością i kolejnością utworów. Sam mam reedycję z 1998 roku, z 12 utworami, w tym remiksami „Mother” i „Ameno”,  a bez „After Time”. To mieszanie utworami nie było najszczęśliwszym pomysłem, bo zaburzyło pewien pierwotny porządek na płycie – oryginalne  wydanie otwiera utwór "Era", który idealnie pasuje na początek – patetyczna  gitarowa ballada, wprowadzająca w klimat płyty. Wepchnięty pod jej koniec  wydaje się tam zupełnie przypadkiem, nie na miejscu,. Z drugiej dołożenie nowych remiksów "Ameno" i "Mother" było całkiem dobrym pomysłem, przynajmniej w przypadku tego pierwszego – ta  wersja podoba mi się bardziej niż pierwotna. Odwrotnie z "Mother" – nowa wersja jest niezła, ale ta wcześniejsza moim zdaniem jest nieco lepsza. Pewien problem tego krążka to wokale. Ale nie te chorałowe, klasyczne, tylko te popowe, piosenkowe. I też nie wszystkie – chodzi mi o Florence Dedam w „Mother” i Erica Geisena w „Cathar Rhythm” – są nadekspresyjni, przydałoby się im nieco umiaru. Ale jako całość debiut Ery to bardzo sympatyczne słuchadło i przyznam się bez bicia, że ostatnio słucham tego dosyć często. Całkiem dobre melodie, efektowne aranżacje – kupiłem to bez większych problemów. Poczucia obciachu też jakoś nie mam, bo to jednak całkiem dobry pop, dobrze zrobiony, starannie wyprodukowany, a nie jakiś jarmarczny badziew. Zresztą mam pewną słabość to takich quasi klasycznych form w muzyce rozrywkowej.

Niestety, tylko debiut wyszedł tak fajnie. Następne płyty są nudne jak flaki z olejem.

(*) – i w klipie, i na płycie można znaleźć nawiązania do katarów – średniowiecznego ruchu religijnego, szczególnie popularnego we Francji.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.