ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Smith, Patti ─ Radio Ethiopia w serwisie ArtRock.pl

Smith, Patti — Radio Ethiopia

 
wydawnictwo: Arista 1976
 
1. Ask the Angels (Smith, Kral) [3:07]
2. Ain't It Strange (Smith, Kral) [6:35]
3. Poppies (Smith, Sohl) [7:05]
4. Pissing in a River (Smith, Kral) [4:41]
5. Pumping (My Heart) (Smith, Kral, Daugherty) [3:20]
6. Distant Fingers (Smith, Lanier) [4:17]
7. Radio Ethiopia (Smith, Kaye) [10:00]
8. Abyssinia (Smith, Kaye, Sohl) [2:10]
 
Całkowity czas: 41:15
skład:
Patti Smith – vocals, guitar (Fender Duo-Sonic), design
Lenny Kaye – guitar (Fender Stratocaster), bass, vocals, mixing
Jay Dee Daugherty – drums, percussion, mixing
Ivan Kral – bass, guitar
Richard Sohl – keyboards, synthesizer, piano
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
02.03.2017
(Gość)

Smith, Patti — Radio Ethiopia

Scenka przy radiu; leciało Leave a Light On Belindy Carlisle:

- Amatorszczyzna.
- Co ty chcesz, dobra piosenka, z Harrisonem do tego.
- Chwytliwa, owszem, ale posłuchaj, jak ona śpiewa. Może ja się nie znam, ale szczyt techniki wokalnej to nie jest.
- Czepiasz się. A Patti Smith to co?
- Patti jest cudowna! Nawet kiedy trochę zawodzi, trochę krzyczy, albo trochę jak gdyby krztusi się słowami, to i tak zawsze od razu wiesz, że to ona. Do tego ma specyficzną wymowę – a może raczej wyśpiew, w odniesieniu do muzyki to chyba byłoby lepsze słowo. Bardzo charakterystyczna jest. Charakterna zresztą też. Poza tym pamiętaj, że to w zasadzie śpiewająca poetka, a nie wokalistka w stanie czystym.
- A podobno nie lubisz poezji śpiewanej.
- Bo nie lubię, oprócz wrocławskiej piosenki Zwoźniaka, którą chętnie nucę, idąc wieczorem przez Grunwald. Acz to wyjątek. Albo słucham muzyki, albo czytam teksty - kiedy mam odbierać naraz jedno i drugie, mózg mi się przegrzewa. Zresztą w Polsce poezja śpiewana muzycznie to zwykle harcerskie brzdąkanie przy ognisku. Kiedy mówiłem śpiewająca poetkasinging poet byłoby lepsze, po polsku końcówki rodzajowe komplikują sprawę – chodziło mi raczej o Jima Morrisona. A Doorsów przecież bardzo lubię. Patti też, zwłaszcza kiedy daje czadu. Horses mnie nie całkiem bierze, za wolne, ale Radio Ethiopia jest kapitalne. Mocno rockowa płyta.
- Bez brzdąkania?
- No może trochę się znajdzie, ale nawet jeśli, to w duchu raczej psychodeliczno-progresywnym, a nie ogniskowym. A poza tym, od pierwszego kawałka, Ask the Angels, raczej bach! i poszli.
- Ostatnio mówiłeś jebut i poszli.
- Ale tak mówiłem o prymitywach – na swój sposób genialnych, ale prymitywach – z Hawkwind, Patti jest bardziej wyrafinowana. Niektórzy podciągają ją pod punk, chyba zwłaszcza Ethiopia właśnie dałaby się tak zakwalifikować, ale moim zdaniem to dosyć naciągane. Za dużo poezji, za dużo fortepianu – mało punkowy instrument, czyż nie? – za dużo nastrojów – ciężkich, ciemnych, ale nastrojów. Zresztą te rockery też wcale nie są takie proste – posłuchaj kiedyś, jak tam się zespół zwija.
- Zwija?
- No trochę roboty przy instrumentach tam mają, trzy akordy, darcie mordy to to nie jest. Słyszałaś kiedyś Nadira Hammilla? Dla mnie jest bardziej punkowy.
- Nie przeginasz z tym Hammillem?
- Nie, dlaczego? No może ciut, ale to z niekompetencji, wiesz przecież, że na punku znam się nie lepiej niż na skandynawskim baroku.
- To było coś takiego?
- Nie mam pojęcia. Nic nie szkodzi, teraz modnie jest nic nie wiedzieć. Wracając do Patti…
- Rzadko mówisz o muzykach po imieniu.
- Muzykach? Ja do brata nie mówię po imieniu. Ale przyznasz, że Smith to mało dystynktywne nazwisko. Chociaż ona sama je chyba lubiła – kiedy wyszła za Sonica Smitha, dawnego gitarzystę MC5, tych protopunków z Detroit, to niektórzy złośliwi mówili, że wybrała akurat jego, żeby nie zmieniać nazwiska.
- Znowu to powiedziałeś.
- Co?
- Punk.
- Ale powiedziałem obok, a nie o niej samej. Ona była w latach 70. nawet za ładna jak na punka. Wracając do muzyki – wiesz, jak ja uwielbiam amerykański rock.
- Wiem. Wszystkie trzy płyty.
- No, może i z dziesięć by się znalazło. A druga płyta Patti Smith to na pewno jedna z nich. Nawet jej tytuł mi się podoba. Jest znakomita. Oryginalna, z jednej strony szorstka i ostra, z drugiej subtelna i wyrafinowana. Na swój sposób – bardzo piękna rzecz.
- Amen?
- Amen.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.