ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Supersister ─ Present from Nancy w serwisie ArtRock.pl

Supersister — Present from Nancy

 
wydawnictwo: Polydor 1970
 
1. Introduction [2:55]
2. Present from Nancy [5:14]
3. Memories Are New [3:46]
4. 11/8 [3:15]
5. Dreaming Wheelwhile [2:50]
6. Corporation Combo Boys [1:21]
7. Mexico [4:20]
8. Metamorphosis [3:26]
9. Eight Miles High [0:22]
10. Dona Nobis Pacem [8:36]
 
Całkowity czas: 36:10
skład:
Robert Jan Stips - lead vocals, keyboards, vibes
Sacha van Geest - flutes, vocals
Ron van Eck - bass, fuzz bass
Marco Vrolijk - drums, percussion, vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.02.2017
(Gość)

Supersister — Present from Nancy

Z południowo-wschodniej Anglii do Niderlandów niedaleko, tedy nie dziwota, że kanterberyjskie fluidy z łatwością przebyły Morze Północne i rozgościły się w głowach czterech młodych muzyków z Hagi. A że w tej części świata dominują wichry zachodnie, zrozumiałe, iż również hen zza Atlantyku przywiać mogło to i owo – w tym wypadku nasiona Franculum zappiensis, które najwyraźniej trafiły na podatny grunt, skoro rychło muzyka holenderskiego kwartetu stała się wypadkową stylistyk Maszyny, Karawany i pewnego ekscentrycznego wąsacza.

Gdyby ktoś się zastanawiał, jak brzmiałoby Wilde Flowers, gdyby nie jego rozpad na dwa diametralnie różne zespoły (Caravan i Soft Machine), Present from Nancy może dać pewne wyobrażenie. Łatwo można by ich posądzić o jawną zrzynkę, lecz byłby to przejaw złej woli. Za dużo w tej muzyce lekkości i inwencji własnej. Wprawdzie to drugi album, To the Highest Bidder, cieszy się lepszą opinią na Progarchivach, ale osobiście wolę debiut – za urok osobisty.

Pod względem konstrukcji płyta przypomina debiut Soft Machine – to znaczy składa się z krótkich utworów (zbyt złożonych formalnie, by zaliczać się do kategorii miniatur), zestawionych w trzy segmenty: dwa pierwsze tworzą Present from Nancy, cztery kolejne – Memories Are New, cztery ostatnie – Metamorphosis. Nie przywiązywałbym jednakowoż nadmiernej wagi do podziału materiału na utwory. Owszem, słychać granice między nimi, całe wydawnictwo jest jednak wysoce koherentne. Muzyka płynie cały czas gładko do przodu, czasem gnając raźno i lekko jak kolejka elektryczna (chociażby w pierwszej połowie Memories Are New), chwilami tylko sunąc ciężko jak spychacz (ostro przesterowane partie organów w Mexico). W większości kompozycje utrzymane są w szybkim tempie, błyskotliwie melodyjne, z ducha pogodne, tu i ówdzie irrealnymi tekstami wzbogacone. Mimo nieprzesadnie bogatego instrumentarium aranżacyjnego prymitywizmu nie zanotowano, ba! – w przeciwieństwie do wielu innych mniej znanych płyt z 1970 roku, Present from Nancy dość łatwo daje się poznać po brzmieniu – gitara basowa Rona van Ecka jest bowiem charakterystycznie sfuzzowana, nie mówiąc nawet o organach Farfisa Roberta Jana Stipsa. Rick Wright też takie miał, bardziej typowe były jednakże przecież hammondy.

Od reszty materiału wyraźnie odróżnia się pozycja najdłuższa i jednocześnie ostatnia – Dona Nobis Pacem zaczyna się cokolwiek gregoriańsko, następnie aliści przechodzi w lewitacyjną podróż w nieznane przy wtórze przyciszonych organów i łagodnego fletu, by zakończyć się gwałtownie budzącym uderzeniem w gong. Na drugim krańcu skali czasowej mieści się 81-sekundowe intermezzo pt. Corporation Combo Boys, w stylu przypominające Mothers of Invention, choć mnie zarazem przywodzące na myśl ścieżkę dźwiękową Jamesa Bonda, być może bezzasadnie, ale któż powiedział, że skojarzenia muszą chadzać oczywistymi ścieżkami? Jeszcze krótszym numerem jest 22-sekundowa wersja Eight Miles High. Najlepszy cover klasyka The Byrds nagrało moim zdaniem Hüsker Dü, najkrótszy jednakże bez cienia wątpliwości Holendrzy. Rekord jest rekord.

Najkrócej podsumowując: ta Siostra może i nie jest absolutnie Super, niemniej na pewno urocza i niegłupia.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.