Riverside. Sen w wysokiej rozdzielczości to pierwsza biografia naszej eksportowej gwiazdy progresywnego rocka. Rzecz przygotowana została przez Maurycego Nowakowskiego, bardzo obiecującego wrocławskiego pisarza, mającego na swoim koncie, oprócz powieści, ciekawe monografie i biografie muzyczne (Genesis, Steve Hackett, Peter Gabriel, Phil Collins) oraz wiele publikacji internetowych, także i w naszym serwisie.
Pierwsze pytanie, jakie musi się pojawić przy okazji tej premiery, brzmi: czy to nie za wcześnie? Czy nie za wcześnie poświęcać takie opracowanie zespołowi, który funkcjonuje dopiero od 15 lat. Już sam autor w swoistym wstępie do książki stara się odnieść do tej kwestii. I ma w tym swoim tłumaczeniu sporo racji. Czas szybko zaciera pamięć i już chociażby ta biografia w kilku miejscach pokazuje luki, które trudno zapełnić, mimo że od opisywanych wydarzeń upłynęło ledwie kilkanaście lat (czy ktoś pamięta, kim był pierwszy basista grupy?). Zresztą, w dzisiejszych czasach półki księgarń zalewane są biografiami i albumami sezonowych gwiazdeczek znanych od paru lat, po które biegnie spragniona swoich idoli młodzież. Czy zatem warszawski zespół, którego muzyczna historia potoczyła się (toczy się) jakże inaczej od większości polskich artystów pragnących zawojować świat, na to nie zasługuje? Zasługuje, tym bardziej, że życie podczas powstawania tej biografii, dodało jeszcze jeden ważki argument „na tak”. Wyjątkowy i jakże bolesny. Śmierć gitarzysty zespołu, Piotra Grudzińskiego, zawsze będzie dla grupy ważną cezurą. Momentem rozpoczynającym nowe dla niej życie. A książka wydaje się być tym samym idealnym zamknięciem pewnego rozdziału.
To w zasadzie zwykła biografia, bez większych fajerwerków i niepotrzebnych erudycyjnych popisów. Napisana jednak na tyle sprawnie i przystępnie, że 400 stron można połknąć w 2-3 dni. Autor trzyma się pewnego schematu, któremu hołduje praktycznie w każdym z rozdziałów. Te początkowe poświęcone są muzykom, a w zasadzie ich „przedriversajdowej” historii. Pojawiają się ich pierwsze pasje, fascynacje, zespoły (Decay, Xanadu, Hate, Domain, Unnamed, Short Connection). Z czasem, od pierwszej próby w kwartecie, w listopadzie 2001 roku, autor omawia historię formacji. Historię, w której przystankami są kolejne płyty i trasy koncertowe. W każdym z rozdziałów Nowakowski pokazuje okoliczności powstawania krążków oraz wnikliwie omawia każdy z utworów na nim pomieszczonych. Te analizy poszczególnych kompozycji z jednej strony są najcięższym elementem książkowej materii, jednak z drugiej strony trudno odmówić biografowi znajomości tematu oraz pewnej plastyczności i swobody. Te fragmenty najlepiej czytać słuchając jednocześnie danej kompozycji. Dużą wartością jest również naprawdę szeroka analiza tekstów wokalisty i basisty Riverside, dokonywana przez Nowakowskiego lub samego Dudę. Po każdym z takich omówień autor przytacza fragmenty wybranych recenzji danej płyty, jakie pojawiły się w prasie tradycyjnej lub w internetowych portalach.
Nie da się ukryć, że książka napisana jest z pozycji fana, który śledzi poczynania zespołu i jest mu bliski od lat. I choć może nie jest – jak to się potocznie mówi – pisana z pozycji klęcznej, z pewnością trudno tu znaleźć elementy większej krytyki poczynań zespołu z jego strony. Ktoś powie – no tak, wszak to oficjalna biografia zespołu, który w powstawaniu jej również uczestniczył udzielając twórcy wielogodzinnych wywiadów. Może i coś w tym jest. Niemniej ma dzięki temu Sen w wysokiej rozdzielczości przeogromną zaletę. Jest to książka szczera. Bo Nowakowskiemu, osobie będącej bliżej zespołu i głęboko siedzącej w temacie, udało się wyciągnąć od muzyków rzeczy dla nich trudne i niekiedy bolesne. Choćby naprawdę ciężkie choroby utrudniające codzienne funkcjonowanie, którymi każdy z nich jest (był) obarczony. Albo kryzysy w związkach, depresyjne stany, czy problemy z alkoholem. Przy tym wszystkim przyznanie się do emocji związanych z pierwszą podróżą samolotem (na zachodnie koncerty) – wszak wcale już w niemłodym wieku – wydaje się drobiazgiem, jakże jednak wiele mówiącym o ich skromności i otwartości.
Nie brakuje tu oczywiście tego, co fani takich książek lubią najbardziej. Mniej lub bardziej znanych anegdot, opowiastek, historyjek, zdecydowanie nadających biografii tempa, jest tu bez liku. Możemy się dowiedzieć między innymi o tym, jak to występujący w Węgorzewie Ryszard Rynkowski przyczynił się do jednej z najważniejszej decyzji w życiu Mariusza Dudy a dotyczącej wyjazdu do Warszawy (i wierzcie mi, nie były to żadne dobre rady od wyblakłego króla estrady). Możemy też poznać historię powstania hasła „sok malinowy”, wrocławskiej bójki Mittloffa, po której trafił na posterunek, niedoszłego tureckiego koncertu w klubie dla gejów, spania w zakrystii podczas jednej z tras koncertowych, zakupu pechowego Nightlinera, którego trzeba było ocieplać styropianem, wspólnej trasy z Dream Theater i przekonaniu się kto jest prawdziwym bufonem w składzie nowojorczyków, zaskakującego powitania przez fanów w Moskwie, czy wreszcie odlotowej imprezy w Meksyku zakrapianej tequilą, zakończonej złamaniem pięty przez jednego z muzyków.
Najbardziej podoba mi się w tej książce fakt poprowadzenia czytelnika w taki sposób, aby ten faktycznie dostrzegł ewolucję jaką przechodzili poszczególni muzycy od młodych utalentowanych marzycieli z ambicjami, do świadomych swojej wartości artystów. Z pewnością pomaga w tym Nowakowskiemu szerokie prezentowanie każdej z czterech osobowości i liczne przytaczanie ich wypowiedzi. A skoro mowa o takim szerszym spojrzeniu. Autor starał się także nakreślić je już na początku książki, dokonując krótkiego historycznego wywodu dotyczącego progresywnego nurtu, z którego tak szeroko czerpie Riverside. Przywołuje też – dla lepszego zobrazowania muzycznych czasów – kilka ważnych albumów mających swoje premiery w latach ukazywania się płyt warszawian. I choć jego subiektywny wybór płyt chwilami wydaje się wręcz zaskakujący, sam pomysł zasługuje na uwagę.
Oczywiście, że pewne tematy, zazwyczaj niezbyt przyjemne, można byłoby rozwinąć. Jak sprawa konfliktu z pierwszym klawiszowcem, Jackiem Melnickim, która znalazła pozytywny dla Riverside finał w sądzie. Nie da się ukryć, że ciekawym byłoby posłuchanie argumentacji drugiej strony z ust samego zainteresowanego. Albo wątek ostatecznego niewydania wyjątkowego koncertu na Woodstocku 2011 skończona jednym zdaniem mówiącym o braku porozumienia z Owsiakiem.
To z pewnością ważna książka dla wszystkich fanów Riverside. Niezbyt odległa perspektywa czasowa pozwala wielu z nich czytać o istotnych wydarzeniach, w których sami uczestniczyli. Sam miałem okazję brać udział w pierwszym koncercie z Michałem Łapajem w staruteńkiej Progresji, pamiętnym występie w przyciasnym łódzkim Lizardzie, w którym Mariusz Duda przegrał z chorobą i musiał przedzierać się przez ściśniętych gęsto fanów, albo wreszcie w historycznym występie w radiowej Trójce.
W tej beczce miodu jest także i łyżka dziegciu. Niewielka, w zasadzie dotycząca tylko korekty, bo tu, to tam pojawił Antraks, zespoły Animation i Night Area (zamiast odpowiednio Animations i Knight Area). Szkoda też, że w sekcji kolorowych zdjęć nie pomieszczono okładek wszystkich wydawnictw zespołu (ograniczono się do podstawowych płyt). Co ciekawe, zabrakło wśród nich okładki z polskiego wydania Out Of Myself, zamiast tego mamy tę z wydania Laser’s Edge. Fajnie też byłoby wspomnieć, być może właśnie w dyskografii (w Wydawnictwach koncertowych na swoistym marginesie) o takim rarytasie, jak oficjalny bootleg DVD przygotowany dla fanklubu Live at W2, Den Bosh, Netherlands, 20.04.2006. Tym bardziej, że i fanklubowi Nowakowski poświęca w książce trochę miejsca.
Bardzo udana książka. I nie dlatego, że wśród licznych źródeł, z których korzystał autor, częste są odniesienia do naszych ArtRockowych publikacji. Jest ciekawa, bo pokazuje grupę ludzi, którzy potrafili w nieco już skostniałą muzyczną niszę tchnąć coś, co pozwoliło im zmienić nie tylko swoją codzienność, ale i życie wielu miłośników poszukujących niebanalnych chwil z muzyką.