ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Offenbach ─ Saint-Chrone De Neant w serwisie ArtRock.pl

Offenbach — Saint-Chrone De Neant

 
wydawnictwo: Barclay 1972
 
1. Chacone en Sol majeur (4:47)
2. Pax Vobiscum (11:05)
3. Kyrie (5:22)
4. Oremus (prière) (0:49) *
5. Finale d'Edgar (1:01) *
6. Dans la chaire (sermon) (3:19) *
7. Requiem (2:39)
8. Dies Irae (4:50)
9. Fils de lumière (évangile) (2:37) *
10. Fils de lumière (4:36) *
11. Domine Jesus Christe (5:34)
12. Cum Traderetur/Memento (7:43)
13. La Marche de Peanut (3:52) *
14. Rirolarma (4:58)
15. Faut que j'me pousse (5:03) *
(*)CD ProgQuébec MPM28 (2008) bonus tracks
 
Całkowity czas: 68;32
skład:
-Gérald Boulet / organ, voice, synth; -Pierre Harel / organ, voice, synth; -Jean Gravel / guitars; -Michel Lamothe / bass; -Roger Belval / drums; -Yvon Hubert / orateur; -Pierre-Yves Asselin / grand organ
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
09.10.2016
(Recenzent)

Offenbach — Saint-Chrone De Neant

Dokształt koncertowy – semestr piąty.

Wykład dziesiąty.

Kilka miesięcy temu arcybiskup wrocławski wydał zarządzenie, że zabrania się wykonywania w kościołach innej muzyki niż tradycyjna liturgiczna. No cóż, oczywiście, że ma do tego prawo. Ale gdyby jego odpowiednik z Montrealu, sprawujący tam wtedy rząd katolickich dusz w latach siedemdziesiątych, był równie zasadniczy, to być może nie powstałaby naprawdę bardzo piękna płyta.

30 listopada 1972 roku w montrealskiej katedrze św. Józefa odbyła się premierowe wykonanie „Mszy za Zmarłych”, autorstwa Pierre’a Harela, klawiszowca grupy Offenbach. Była to jak sama nazwa wskazuje normalna msza, z celebransem, wiernymi i oczywiście z grupą tych, których bardziej interesowała muzyka, a nie przeżycia religijne. W każdym razie wszyscy zachowywali się grzecznie, bo do żadnych ekscesów typu katedra w Reims nie doszło, a publiczności/wiernych było sporo – pięć tysięcy.

Kiedy słuchałem tego po raz pierwszy byłem bardzo zaskoczony, bo w pewnym momencie urwała się muzyka i usłyszałem początek liturgii mszy świętej. No tego  nie spodziewałem się na rockowej płycie. Tyle, że  pierwotnie ich na płycie nie było. Pierwsze  wydanie Barclay z 1973 roku zawierało samą muzykę, a wszystkie  liturgiczne fragmenty znalazły się na  wznowieniu z 2008 roku – nie będę udawał, że znam czy mam  pierwsze wydanie na analogu. Dotarło to do mnie na kompakcie i to nawet niespecjalnie dawno.

Łączenie sacrum z  rockowym profanum  zaczęło się już w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, jak tylko rock trochę wydoroślał. Były to czasami bardzo udane próby, ale nie przypominam sobie albumu koncertowego tego typu, a do tego nagranego faktycznie podczas mszy. Prog-rock już założeń programowych był zawsze bardziej związany z muzyką klasyczną i można powiedzieć, że w jakiś sposób takim wykonawcom było łatwiej. Wystarczyło „tylko” skomponować odpowiednią muzykę.

Cała płyta utrzymana jest w klimacie sakralno – prog-rockowym – czyli chóry, czyli organy, czyli ewidentna przewaga instrumentów klawiszowych, chociaż i sekcja i gitary też zaznaczają swoja obecność – na przykład finał  „Pax Vobiscum”, druga część „Requiem”, lub „Finale D’Edgar” (ale tego utworu w wersji pierwotnej nie było). Jednak właśnie – zaznaczają. Bo dominują zupełnie inne brzmienia. Co do różnic miedzy winylowym a kompaktowym wydaniem – są i to dosyć znaczne. Nawet nie chodzi tylko o  same elementy liturgii, ale głównie o te utwory, które pierwotnie nie znalazły się na płycie. Bez nich „Saint-Cghrone De Neant” byłoby jeszcze bardziej organowo-chóralne, bardziej patetyczne i dostojne, bo te obecnie dołożone wnoszą sporo ożywienia i wcale nie narusza sakralnego charakteru dzieła. W każdym razie nowe i stare wydanie to dwie raczej różne płyty.

Trudno nazwać Offenbach pionierami gatunku, bo raczej nie wychodzą poza pewne sprawdzone już wtedy rozwiązania, chociażby „Pax Vobiscum”, które mi osobiście najbardziej przypomina pierwszą część „Bema pamięci żałobnego rapsodu”, a ponieważ nie wydaje mi się, żeby muzycy grupy znali to dzieło Niemena, to pewnie jakąś inspiracją było dla nich „Atom Heat Mother” i „Valentyne Suite”. Przyznam jednak, że nie ma to dla mnie specjalnego znaczenia, bo  jest to bardzo interesująca  płyta, powiem więcej – jest to bardzo dobra płyta.

A teraz pytania.

Ponieważ trudno mi było wymyślić jakie pytania dotyczące Offenbach, zastanawiałem się nad pytaniami dotyczącymi spraw kościelnych – na przykład dlaczego kardynał Bernard Law, arcybiskup bostońskiej diecezji, który przez kilkadziesiąt lat z premedytacją  tuszował molestowanie dzieci przez podlegających mu księży, po ucieczce  do Watykanu przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, został tamże archiprezbiterem Bazyliki Santa Maria Maggiore zamiast najwyżej młodszym sraczowym? Ale to raczej pytanie do arcybiskupa Dziwisza, wtedy papieskiego sekretarza, ale wątpię, żeby był skłonny na nie odpowiedzieć.

Dlatego coś innego:

 

  1. W drugiej połowie  lat sześćdziesiątych powstało kilka takich dzieł jak „Saint-Chrone De Neant”, a nagrały je min:  brytyjski zespół rockowy do spółki z francuskim instrumentalistą, amerykański zespół psychodeliczny i polska autorka piosenek do spółki ze znaną grupą beatową. Proszę podać o kogo chodzi. Liczyć się będzie tylko pełna odpowiedź. (3 pkt.)
  2. Nie tylko mieszano sacrum z profanum, ale także profanum z profanum. Pewien amerykański zespół nagrał pod koniec lat sześćdziesiątych płytę, na której znalazła się „normalna” czarna msza, z wzywaniem Szatana i tym podobnymi „atrakcjami” – ponoć było to pierwsze takie wydarzenie w muzyce rozrywkowej. Nazwa zespołu, tytuł utworu  i tytuł płyty? (5 pkt.)

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.