ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Dante ─ When We Were Beautiful w serwisie ArtRock.pl

Dante — When We Were Beautiful

 
wydawnictwo: Gentle Art Of Music 2016
 
1. Rearrangement of the Gods (10:46)
2. Ambitious (9:12)
3. Beautiful Again (6:42)
4. Until the Last Light Breaks In (10:54)
5. Let Me Down (8:22)
6. Sad Today (3:36)
7. Finally (14:13)
 
Całkowity czas: 63:45
skład:
Alexander Göhs - vocals
Markus Maichel - keyboards
Julian Kellner - guitars
Christian Eichlinger - drums
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
05.05.2016
(Recenzent)

Dante — When We Were Beautiful

Pochodzący z Augsburga i Monachium niemieccy progmetalowcy już niebawem po raz pierwszy odwiedzą Polskę. 18 maja zagrają przed Pendragonem w Katowicach, promując swój tegoroczny, wydany całkiem niedawno czwarty już album. Wiem, wiem, z okładką im się udało, patrząc przynajmniej z męskiej perspektywy. Z drugiej strony narazili się na złośliwe, łatwiutkie do przewidzenia komentarze o intrygującej okładce, której muzyka nie dorównuje. I po części trochę tak jest, choć nie można tego albumu w całości przekreślać.

Panowie wierni są klasycznemu progmetalowi. Z rozbudowanymi, długimi utworami (w godzinnym materiale jest ich ledwie siedem), łączącymi wiele wątków i solowych partii instrumentalnych. Jest zatem miejsce dla gitarowego riffowania i łamańców w klimatach klasyków stylu (na przykład tych z Nowego Jorku). Nie da się jednak ukryć, że w zalewie podobnej muzyki ten mało oryginalny materiał przepadnie. Tym bardziej, że brakuje mu pewnej finezyjnej lekkości. Spore fragmenty kompozycji rażą sztampą, jak męczący Ambitious z siłowo śpiewającym  Alexandrem Göhsem, który wyrazistym wokalistą po prostu nie jest. W konsekwencji tego już w połowie albumu możemy być nieco przygnieceni i znużeni przerostem formy nad treścią. Pewnym oddechem jest z pewnością niespełna 4-minutowa ballada Sad Today, będąca całkiem sympatyczną przygrywką do finałowej, najdłuższej na płycie, bo trwającej prawie kwadrans, kompozycji Finally.

Jeśli rację miał klasyk, że prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale po tym jak kończą, to Niemcy są jednak przyzwoitymi facetami. Bo akurat kończący płytę numer im wyszedł. Rozpoczęty intensywną elektroniką i mocnymi ścianami gitar zaraz atakuje dobrą solową formą gitary. Całość nabiera epickiego charakteru, zyskując go głównie w pięknym, majestatycznym finale (kolejne gitarowe solo i patetyczne zbiorowe partie wokalne). Mamy tu naprawdę dobre, zapamiętywalne melodyczne motywy, których na When We Were Beautiful jest jak na lekarstwo. Żeby nie było - po kilkukrotnym przesłuchaniu refreny Rearrangement of the Gods, czy Beautiful Again (z prawie radiowym potencjałem) zaczynają wchodzić. To jednak trochę za mało, żeby panowie wyszli z drugiej ligi progmetalowego grania. Bo ten czwarty krążek nie awansuje ich niestety do ekstraklasy gatunku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.