Czwarta odsłona wydawnicza Flying Colors. Po dwóch albumach studyjnych przyszło drugie wydawnictwo koncertowe, tym razem w bardziej rozbudowanej od poprzedniej wersji – 2CD + DVD. W sumie nie powinno to dziwić, wszak członkami tej amerykańskiej supergrupy są tacy pracusie, jak Mike Portnoy, a przede wszystkim Neal Morse, który prawie każdą swoją płytę i trasę koncertową z Neal Morse Band, czy Transatlantic podsumowuje koncertowym kolosem.
I tak jest w przypadku Flying Colors. Rok po wydaniu debiutu Flying Colors przyszło Live in Europe, także rok po wydaniu Second Nature pojawia się Second Flight: Live At The Z7. Tym razem, zamiast kochającej progrocka Holandii, na miejsce rejestracji wybrano Szwajcarię i klub 7Z w Pratteln, w którym całość zapisano 12 października 2014 roku. Tytuł sugeruje wszystko – muzycy promowali drugi krążek i to on dominuje w trakcie koncertu. Podczas oglądania występu nie usłyszymy tylko Lost Without You. Poza tym dostajemy powtórkę pięciu numerów z wcześniejszego DVD i zarazem debiutanckiej płyty. Odpowiadając zatem na pytanie, czy warto po tak krótkim czasie sięgać po kolejny filmik z ich koncertem, odpowiadam – warto!
I nie tylko ze względu na inny repertuar, piękne wydanie, zgrabną realizację przy użyciu 10 kamer i solidny, selektywny oraz mięsisty dźwięk. Bo to już zazwyczaj standard. Warto, gdyż panowie z Flying Colors są prawdziwymi profesjonalistami, świetnie rozumiejącymi się na scenie i do tego grającymi po prostu fajne piosenki. Jest oczywiście w ich graniu i trochę z Transatlantic (np. taki Infinite Fire), i trochę z solowych dokonań Neala Morse’a. Generalnie jednak króluje nieprzekombinowana rockowa forma, z nośną melodią, fajnymi refrenami i sporym wykonawczym luzem. Pisanie o Portnoyu i jego grze to już truizm. Wiem, że jest wyjątkowym efekciarzem, ale trudno nie zachwycić się jego niesamowitą, pełną energii grą w otwierającym całość Open Up Your Eyes. A przecież pozostali panowie w niczym mu nie ustępują, choćby mocno komplementowany przez Portnoya podczas koncertu Casey McPherson w obowiązkowej konfederatce, może niemający wyjątkowych warunków wokalnych, ale głos charakterystyczny i rozpoznawalny. Steve Morse imponuje gitarowymi popisami, jakże innymi od tych, które znamy z Deep Purple. Drugi Morse, czyli Neal, tu jakby lekko schowany z tyłu, potrafi wzruszyć w – jak zapowiada – swoim ulubionym The Fury Of My Love. I tylko Dave LaRue nie stara się rzucać w oczy, choć jego bas jest soczysty i wyrazisty. Nie sposób też nie zauważyć, że prawie wszyscy muzycy potrafią wspólnie popisać się ujmującymi wokalnymi harmoniami. Mnóstwo ładnych tematów (Peaceful Harbor), piosenek (A Place In Your World), momentów i reakcji publiczności ma - w sumie - ten zwyczajny koncert.
Oprócz podstawowego dania mamy jeszcze dorzucone cztery klipy do Kayla, Mask Machine, The Fury Of My Love i A Place In Your World. No i są dwa dyski CD z całym koncertem dla tych, co lubią sobie to odpalić w samochodzie. Też daje radę. Sprawdzałem. Tym, którzy jeszcze nie kupili świątecznych prezentów… polecam.