Flaming Row to międzynarodowy projekt muzyczny utworzony w 2008 roku przez multiinstrumentalistę Martin Schnellę. Zespół, w którym równie ważną postacią jest wokalistka Kiri Geile, ma na swoim koncie wydany trzy lata temu debiutancki album Elinoire. W tym roku artyści pokusili się o swoje drugie wydawnictwo zatytułowane Mirage – A Portrayal Of Figures, które zostało przygotowane zgodnie ze schematem obowiązującym już na wspomnianym debiucie. Po raz kolejny zatem muzycy proponują koncept album. Tym razem to historia futurystyczna, utrzymana w stylistyce scence – fiction, dla której tłem jest kolejna wojna światowa. Opowieść jest pierwszą częścią zapowiadanej trylogii, zgrabnie rozpisaną na role i czyniącą z krążka prawdziwą rock operę. Nie muszę zatem chyba dodawać, że na płycie – podobnie jak na krążku Elinoire – pojawia się mnóstwo gości. To rozmaici wokaliści i instrumentaliści związani z takimi kapelami, jak Pain Of Salvation, Spock’s Beard, Shadow Gallery, Ayreon, Enchant, Neal Morse Band, Haken, Cryptex, czy Fury In The Slaughterhouse.
Czyż nie brzmi wam to wszystko dosyć znajomo? Tak, tak! W podobnej konwencji prezentuje się od lat swoim fanom Arjen Anthony Lucassen, czy to solowo, czy pod szyldem Ayreon, bądź Star One. Żeby było ciekawiej sam Lucassen jest tu wśród ponad dwudziestu gości, obok między innymi Teda Leonarda, Dave’a Merosa, Johana Hallgrena, Jimmy’ego Keegana, czy Kristoffera Gildenlöwa, i prezentuje gitarowe solo w kończącym całość In Appearance – A Portrayal Of Figures Part 2.
Jak zatem muzycznie prezentuje się Mirage – A Portrayal Of Figures? Zaskoczenia wielkiego nie ma. Sam pomysł, forma jego realizacji oraz zaproszeni goście muszą skłaniać do różnorodnych rozwiązań muzycznych, dla których pewnym spoiwem jest symfoniczny i progresywny rock, niewolny jednak od wielu innych dźwiękowych inspiracji. Nie jest to z pewnością jakiś młodszy brat Arjenowych produkcji, czy Ayreon dla ubogich (takie koncepcje rodziły mi się w głowie przed odpaleniem płyty), bo Mirage – A Portrayal Of Figures wyprodukowany i zagrany jest z dużym rozmachem i pietyzmem.
W otwierającej album, ponad szesnastominutowej kompozycji tytułowej dostajemy wszystko to, co na tym albumie najważniejsze. Główny, całkiem nośny, motyw melodyczny, powracający później w Pictures i In Appearance – A Portrayal Of Figures Part 2, symfoniczny impet, sporo ciekawych metalowych riffów, nieco charakterystycznej wzniosłości, ale też i wtrąceń jazzowych oraz folkowych. Te same elementy cechują kończący całość i najdłuższy w zestawie In Appearance, który w pierwszej części może się kojarzyć z dokonaniami Pain Of Salvation. Pozostałe utwory też cechuje stylistyczna różnorodność. Spokojny Aim L45 ma folkowy charakter, zaś Journey To The Afterlife ociera się o rhythm & bluesa. Bardziej progmetalowo robi się w Memento Mori, zaś progresywnie w Pictures, w którym usłyszymy zgrabne gitarowe solo.
Cały krążek przynosi mnóstwo wokalnego i instrumentalnego bogactwa (sasofon, klarnet, wiolonczela, skrzypce, mandolina, altówka, dudy), aranżacyjnego przepychu i powinien przypaść do gustu miłośnikom rockowych oper w Lucassenowym stylu.