ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rumer ─ Into Colour w serwisie ArtRock.pl

Rumer — Into Colour

 
wydawnictwo: Atlantic 2014
 
1. "Intro (Return of Blackbird)" Sarah Joyce/ Rob Shirakbari/ Rick Nowels/ Stephen Bishop 1:28
2. "Dangerous" Joyce/ Shirakbari/ Nowels/ Bishop/ Sophie Delila 3:56
3. "Reach Out" Joyce/ Shirakbari 3:53
4. "You Just Don't Know People" Joyce/ Shirakbari 5:17
5. "Baby, Come Back to Bed" Joyce/ Bishop/ Shirakbari 4:10
6. "Play Your Guitar" Joyce/ Shirakbari/ Nowels 4:07
7. "Sam" Joyce/ Bishop 4:39
8. "Better Place" Joyce/ Shirakbari 3:38
9. "Pizza and Pinball" Joyce/ Bernardy/ Shirakbari 4:56
10. "Butterfly" Joyce/ Shirakbari 3:50
11. "I Am Blessed" Joyce/ Shirakbari/ Blackman 4:48
 
Całkowity czas: 44:42
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
14.07.2015
(Recenzent)

Rumer — Into Colour

Singer-songwriter to obecnie gatunek na wymarciu, a jego damska odmiana jest jeszcze rzadziej spotykana. Parają się tym głownie osobniki  mocno posunięte w leciach, zwykle koło sześćdziesiątki, a nawet bardziej siedemdziesiątki. Młodzi specjalnie się do tego nie garną, bo pisanie piosenek to rzecz trudna, a sądząc po tym, co słyszymy we współczesnej muzyce rozrywkowej, niewielu tą umiejętność posiadło. Poza tym takie granie jest już raczej niemodne.

Sara Joyce, czyli Rumer jakoś się tym specjalnie nie przejęła (a może o tym nie wiedziała), bo zajęła  się taką muzyką i … odniosła duży sukces. Debiut zatytułowany „Seasons of My Soul”(2010) w samej Wielkiej Brytanii sprzedał się w platynowym nakładzie. Przeszło to może nieco niezauważone, bo w tym czasie  rządziła Adele, dominując wszelki środku musowego przykazu, dlatego nawet taki  sukces pozostał w cieniu jeszcze większego. Podejrzewam, że dla Rumer nie miało to większego znaczenia, bo to raczej nie jest artystka, która bardzo zabiega o wielką popularność. Chociażby sama muzyka do tego nie pasuje. Marek Niedźwiecki, który w Polsce chyba pierwszy ją wynalazł, powiedział, że kiedy usłyszał „Slow”,  pomyślał, że jest to jakieś stare, niepublikowane nagranie The Carpenters. Wokalne podobieństwo obu pań jest naprawdę duże, poza tym  sama muzyka też jest w podobnym klimacie. Jednak mimo ewidentnej inspiracji Carpentersami, Rumer nie próbuje  jednak na siłę ich kopiować. Można powiedzieć, że kopiuje nie na siłę. Ale kopiowanie, kopiowaniem – trochę styl można najwyżej skopiować, piosenki napisać już trzeba samemu i jak dobra Opatrzność talentu nie dała, to nie da rady.

„Into Colour”, trzecia płyta w karierze arystki(*) w porównaniu z debiutem wydaje mi się nieco słabsze. „Seasons…” na pewno było mniej „skażone” The Carpenters (mimo wszystko z tego powodu lekki minus dla „Into Colours”), trochę bardziej kameralne, troszkę bardziej chropawe, nawet trochę indie-rockowe. Ta najnowsza jest taka gładka, przyjemna, dużo smyków i jesteśmy już całkiem w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Nie mam z tym większego problemu, bo jako, że takie  granie bardzo lubię,  cieszę się, że ktoś w naszych czasach potrafi zrobić coś tak stylowego. Furda, że Carpentersi, że staroświeckie, że jak sprzed czterech dekad z okładem – najważniejsze, że jak w przypadku debiutu znowu mamy kilkanaście  świetnych piosenek (dokładnie dziesięć i instrumentalne intro). Są na tyle dobre, że myślę, iż nawet Richard Carpenter chętnie by je włączył do repertuaru duetu. Przeważają nastrojowe ballady, ale są też  utwory trochę innego rodzaju. Na singiel wybrano „Dangerous”, bardzo zgrabnie do nawiązujący phili-sound. A „Play Your Guitar” ma nieco transowy podkład, który w połączeniu z delikatnym głosem daje nieco niesamowity efekt.

Rumer to ktoś w rodzaju yeti, żar-ptaka, jednorożca, czy kwiatu paproci, czyli zjawisk niespecjalnie w przyrodzie częstych. Chociażby dlatego warto, żeby potem o kontaktach z taką osobliwością potomnym kiedyś  poopowiadać. Poza tym jeśli ktoś lubi  fajne piosenki, ładnie zaśpiewane, a nie ma obsesji na punkcie  muzycznych mód, to myślę, że taka muzyka mu się spodoba.

Osiem gwiazdek, równe. Polecam.

(*) – druga płyta, „Boys Don’t Cry” to zbiór coverów.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.