ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Percival Schuttenbach ─ Mniejsze Zło w serwisie ArtRock.pl

Percival Schuttenbach — Mniejsze Zło

 
wydawnictwo: Fonografika 2015
dystrybucja: Fonografika
 
1. Oberek
2. Oj tam na mori
3. Żmij i dziewczyna
4. Dzierzba
5. I nie wrócił...
6. Medunica
7. Martwe zło
8. Zmora
9. Tridam
10. Nilfgaard
11. Cantara (Dead Can Dance cover)
 
skład:
Mikołaj Marcin Rybacki – gitara elektryczna, mandolina, śpiew;
Katarzyna Marcin Bromirska – wiolonczela, śpiew, lira bizantyjska, sopiłka;
Christina Marcin Bogdanova – śpiew;
Joanna Marcin Lacher – śpiew;
Marcin Marcin Frąckowiak – gitara basowa;
Andrzej Marcin Mikityn – perkusja;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
25.06.2015
(Recenzent)

Percival Schuttenbach — Mniejsze Zło

O muzykach, którzy tworzą Percival zrobiło się ostatnio bardzo głośno. Wszystko przez premierę „najbardziej oczekiwanej gry roku” – epickiej, trzeciej części Wiedźmina, którego ścieżka dźwiękowa powstała w dużej mierze w oparciu o brzmienia grupy. Z tej okazji Percival wydał nawet składankę Wild Hunt, na której znalazły się utwory, których fragmenty usłyszymy grając w ostatnią część trylogii o Geralcie z Rivii. W tej recenzji nie będę jednak pisał o fenomenie grupy, jej pracy przy tworzeniu Wiedźmina, ani o innych kwestiach związanych z tą skąd inąd świetną grą.

A to dlatego, że w międzyczasie Ci sami muzycy pracowali pod szyldem Percival Schuttenbach nad nowym albumem studyjnym zatytułowanym Mniejsze Zło. Niewątpliwie warto zapoznać się z tym wydawnictwem chociażby dlatego, że jest to chyba pierwsza próba połączenia elementów twórczości mocno zakorzenionej w kulturze ludowej z mocnym, metalowym graniem. Niektórzy mogą powiedzieć, że przecież Percival gra tak od dawna, ale jednak warto zwrócić uwagę, że tym razem artyści pozostali bardzo wierni tradycji i tworzyli swoje kompozycje wychodząc prawie zawsze od popularnych kiedyś przyśpiewek ludowych. W efekcie grupa wykonała solidny krok, aby stanąć pomiędzy zespołami, które już teraz w Europie promują kulturę ludową swoich krajów (np. Kropiklaani, czy In Extermo). Za sam pomysł i promocję „tego co polskie” – wielkie dzięki!

Idea, ideą, ale pewnie większość czytelników interesuje ocena poziomu samej muzyki. Co tu dużo mówić – jest dobrze, albo wręcz bardzo dobrze. Otwierający, instrumentalny „Oberek” od razu porywa do szaleńczego pogowania przy rytmie, który do tej pory kojarzył się raczej z kolorowymi spódnicami i bujaniem się w lewo i prawo. Dalej jest jeszcze ciekawiej, ponieważ Percival korzysta z całej palety brzmień, instrumentów, wokali i rytmów. Ogromną siłą Martwego Zła są teksty, które są zaczerpnięte z opracowań Oskara Kolberga i innych przekazów ludowych. Percival Schuttenbach ubrał to w lekkie przyśpiewki wymieszane z growlem (np. w „Dzierzba”) lub w zabawne dialogi („Zmij i Dziewczyna”). Do tego nie brakuje solidnego grania – są soczyste riffy, gitarowe „ściany dźwięku”, ale też tradycyjne instrumenty tworzące odpowiednie tło.

Podobać może też się to, że płyta nie jest nudna. Ciężkie, mięsiste utwory jak „Medunica”, czy „Martwe Zło” stoją obok spokojniejszej „Zmory” z rytmiką bardzo bliską brzmieniom znanym z jazz fusion! Na płycie nie ma właściwie momentów słabszych, a pod koniec robi się najciekawiej. Przedostatni numer to epickie, ponad 7-o minutowe „Nilfgaard”, w którym jest właściwie wszystko, a na końcu usłyszymy jedyny typowy, solidny cover …. Dead Can Dace („Cantara”).

Martwe Zło to niezwykle udana próba połączenia heavy metalu z tradycyjnym polskim folklorem. Mam ogromną nadzieję, że już za moment to Percival Schuttenbach, a nie Donatan ze swoimi przyśpiewkami o cyckach i wódce będą promować polską, słowiańską kulturę ludową poza granicami naszego kraju.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.