ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Scorpions ─ Return To Forever w serwisie ArtRock.pl

Scorpions — Return To Forever

 
wydawnictwo: Sony BMG 2015
dystrybucja: Sony Music Polska
 
1. "Going Out with a Bang" 3:47
2. "We Built This House" 3:53
3. "Rock My Car" 3:20
4. "House of Cards" 5:05
5. "All for One" 2:58
6. "Rock 'n' Roll Band" 3:54
7. "Catch Your Luck and Play" 3:33
8. "Rollin' Home" 4:03
9. "Hard Rockin' the Place" 4:06
10. "Eye of the Storm" 4:27
11. "The Scratch" 3:41
12. "Gypsy Life" 4:51
 
Całkowity czas: 47:38
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Niezła płyta, można posłuchać.
,3
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 12, ocena: Niezła płyta, można posłuchać.
 
 
Ocena: 6 Niezła płyta, można posłuchać.
12.03.2015
(Recenzent)

Scorpions — Return To Forever

Szacunek. Niewiele zespołów może poszczycić się 50-leciem działalności na scenie! Do tego ekskluzywnego grona dołącza w tym roku zespół Scorpions. Grupa, którą mainstreamowi laicy kojarzą z nieśmiertelnym gwizdaniem Klausa Maine w „Wind Of Change”, to prawdziwi giganci europejskiego hard rocka. Byli inspiracją, pokazywali kierunki i udowodnili, że międzynarodowa popularność jest możliwa niezależnie od kraju pochodzenia (no ok, trzeba śpiewać po angielsku). Słynęli z bezkompromisowego brzmienia, przełamywania tabu (okładka Virgin Killer), potężnych solówek i świetnej sekcji rytmicznej, która obecnie składa się z niepokornego Jamesa Kottaka i Polaka – Pawła Mąciwody. Poza nimi w obecnym składzie Scorpionsów są legendy – Matthias Jabs, Rudolf Shencker oraz Klaus Maine. Grupa od lat gra w tym składzie, była kilka razy w Polsce (sam miałem okazję widzieć ich trzykrotnie) i trzeba przyznać, że obecny skład bardzo umiejętnie łączy potężną historię z bardziej współczesnym brzmieniem.

Pożegnać mieliśmy ich w 2010 roku. Muzycy zgodnie twierdzili, że Sting In The Tail to ich ostatni album, a kilkuletnia trasa koncertowa, która potem nastąpiła, miała być „tą pożegnalną”. Szybko jednak okazało się, że zapewnienia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Koncerty trwały w najlepsze, a międzyczasie w 2011 panowie wydali zupełnie niepotrzebną pozycję – album Comeblack. Na płytę złożyły się nowe nagrania największych hitów zespołu oraz covery grup, które na twórczość Scorpionsów miały największy wpływ. Składaniec ten nie przyniósł zespołowi specjalnej chwały, ale już wydany po dwóch latach MTV Unplugged z Aten jak najbardziej pokazało, że zespół wciąż może zaskoczyć.

Zbliżający się rok 2015 musiał wiązać się z hucznymi obchodami. Niewątpliwie, nie jest zaskoczeniem, że muzycy ogłosili kolejną trasę, która jest wypełniona datami sięgającymi marca 2016 roku. Do tego Scorpions zdecydowali się na nagranie filmu Scorpions Forever and a Day oraz na odważny ruch, który na pewno jest z założenia godny podziwu – wydanie nowego albumu studyjnego zawierającego wyłącznie autorskie kompozycje. No, może kompozycje nie są do końca nowe, bo znaczna część to materiał powstały podczas sesji nagraniowych starych albumów, ale mimo tego wszystko zostało odświeżone, nagrane na nowo i przearanżowane. Return To Forever z dumną koroną na okładce wyraźnie daje do zrozumienia, iż Scorpionsi mają świadomość, że 50 lat zespołu to ogromne osiągnięcie.

A Jak album ten prezentuje się muzycznie? Cóż, nie jest zły, ale zdecydowanie czegoś mu brakuje. Otwierające, klasyczne „Going out with a Bang” i powerballadowe „We Built This House” bardzo bezpośrednio nawiązują do starej twórczości artystów. Mimo tego, że są to utwory, które zostały napisane od początku w ciągu ostatnich dwóch lat to spokojnie mogłyby powstać w latach 80. Jest pazur (ale niezbyt ostry), niezniszczalny wokal Klausa (chyba mocno wyczyszczony podczas masteringu) i dużo melodyjności. Niezłe są stadionowe „Rock My Car” (mocniejsze) i „Rollin’ Home”. Bardzo bliskie starych nagrań Scorpionsów są także ballady – „House Of Cards”, „Eye of the Storm” czy „Gypsy Life”… I właśnie. Zasadniczym zarzutem wobec tej płyty jest jej wtórność. Zapewne jest to efekt zamierzony, bo z jakiego innego powodu muzycy mieliby sięgać po archiwalny materiał, ale mimo wszystko mnie takie działanie nie przekonuje. Jak wspomniał Wojtek przy okazji recenzowania ostatniego Pink Floyd „Marne pomysły nie są jak wino, wraz z wiekiem nie nabierają na wartości, są tak samo kiepskie jak były.” Niestety przypadłość ta pojawia się także na Return To Forever. Wiele z utworów to po prostu gorsze wersje innych kawałków z obszernej dyskografii Scorpionsów.

„Rock’n’Roll Band”, „Catch Yout Luck and Play” i „Hard Rockin’ The Place” nawiązują bardzo bezpośrednio do takich numerów jak “Blackout”, “No One Like You”, czy “Big City Nights”. To wszystko już było, nie zaskakuje, a do tego okraszone jest bardzo przeciętnymi solówkami, co jest dla mnie największym minusem. Zawsze bardzo ceniłem możliwości gitarowe Jabsa. Na szczególną uwagę moim zdaniem na całym albumie zasługuje tylko „The Scratch”, które wjeżdża z rozpędzonymi gitarami, a potem ma bardzo fajny, luźny feeling i mocniejszy, rytmiczny refren. Do tego tym razem jest naprawdę dobra solówka! Szkoda, że takich momentów na płycie nie ma więcej.

Reasumując, Return To Forever to album, który kiedyś miałby szansę zaistnieć, ale dzisiaj jest tylko intrygującym prezentem dla najwierniejszych fanów. Otrzymali 12 nowych-starych numerów od swoich idoli. Takich, które wstydu nie przynoszą, a będą bardzo fajnym dodatkiem podczas zapowiadanej trasy koncertowej.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.