ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Stapp, Scott ─ Proof of Life w serwisie ArtRock.pl

Stapp, Scott — Proof of Life

 
wydawnictwo: Wind Up 2013
 
1. "Slow Suicide" 3:27
2. "Who I Am" 2:43
3. "Proof of Life" 3:48
4. "New Day Coming" 3:46
5. "Only One" 4:46
6. "Break Out" 3:39
7. "Hit Me More" 3:25
8. "Jesus Was a Rockstar" 3:28
9. "What Would Love Do" 4:31
10. "Crash" 4:16
11. "Dying to Live" 4:06
 
Całkowity czas: 41:55
skład:
Scott Stapp - lead vocals
Phil X - guitar
Tim Pierce - guitar
Scott Stevens - guitar, backing vocals
John Paul Nesheiwat - guitar
Paul Bushnell - bass
Kenny Aronoff - drums
Josh Freese - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 4 Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
04.09.2014
(Recenzent)

Stapp, Scott — Proof of Life

Ileż to zespołów rozpadło się przez napięte relacje między dwójką samców „alfa”? Na szybko można wymienić chociażby Gillana z Blackmore’m, Gilmoura z Watersem, czy Slasha z Axlem. Podobna sytuacja miała miejsce w, popularnym na przełomie lat 90’ i 00’, zespole Creed. Wokalista Scott Stapp nie potrafił dogadać się z resztą kapeli, więc w końcu gitarzysta Mark Tremonti w 2004 roku ogłosił koniec wspólnego grania i z pozostałymi członkami grupy oraz Mylesem Kennedym utworzyli Alter Bridge. Panowie podjęli jeszcze próbę współpracy w 2009 roku - wydali płytę, ruszyli w trasę, ale zapału starczyło do 2012, kiedy znów pojawiły się wzajemne oskarżenia w wywiadach, aż ostatecznie w 2013 kapela ostatecznie została rozwiązana, a Scott Stapp powrócił do kariery solowej wydają drugi swój krążek – Proof of Life.

Według samego Stappa, album ten ma otwierać nowy rozdział w jego życiu i karierze. Opowiada on o walce z demonami nałogów, nawróceniu i poszukiwaniu swojej własnej ścieżki w życiu. O ile w Creed temat wiary w Boga pojawiał się między wierszami, o tyle w przypadku Proof of Life mamy już do czynienia z treściami czysto chrześcijańskimi. Słuchając albumu od pierwszej do ostatniej minuty dowiadujemy się z grubsza, że ćpanie jest złe, a Bóg i praca nad sobą dobre. Zasadniczym pytaniem jest jednak, jak ta wewnętrzna podróż Stappa wpłynęła na jakość muzyki.

Na początku albumu jest naprawdę fajnie. Rozpędzone „Slow Suicide” wykazuje pozytywny bunt – Stapp opowiada „I’m not evil, no matter what you think about me”, a podszyte sprzeciwem granie jest pełne emocji. Bardzo mocno brzmi ściana dźwięku, którą tworzy brzmienie gitar. Całość jest rytmiczna i zaprezentowana z pomysłem. Podobnie jest z kolejnym „Who I Am”, które jest równie soczyste, a do tego intrygująco arytmiczne. Dobrze prezentuje się perkusja z basem, a melodyjny i zarazem wykrzyczany refren buduje naprawdę dobrą atmosferę. Jako trzeci w głośniki wjeżdża tytułowy „Proof of life” z niezłą akustyczną zwrotką i dobrym, płynnym refrenem. Przeszkadza jedynie to, co w dalszej części płyty staje się irytujące – elektroniczne efekty na mikrofonie Stappa, które brzmią zbyt sztucznie.

No właśnie. W tym momencie płytę można spokojnie wyłączyć, ponieważ dalsza duchowa wędrówka Scotta Stappa jest po prostu nudna. „New Day Coming”, gdzie wokalista już zna rozwiązanie dręczących go problemów jest miałkim, popowym gniotem. „Only One” przypomina słabego Bon Joviego, a „Break Out”, czy „Hit Me More” trącą nieco nastoletnim graniem. Da się słuchać zbluesowanego i gęstszego w rytmizowaniu „Jesus Was a Rockstar”, ale wybitnie nie pasuje do niego zbyt lekki wokal Stappa (w efekcie powstaje imitacja Nickelback). „What Would Love Do” to klasyczna akustyczna ballada – niezła, ale bez fajerwerków. O ostatnich dwóch utworach nie ma nawet co pisać, bo prezentują oklepane motywy Christian rocka.

Reasumując, do dokonań Creed jest daleko, a pomysły Stappa zupełnie mnie nie przekonują. Fajnie, że są ludzie rocka, którzy śpiewają o rzeczach ważnych, dobrych i pozytywnych, ale dlaczego muszą robić to w tak nieciekawy sposób? Z niezłej koncepcji albumu opowiadającego o duchowej przemianie wyszła w znacznej większości pop-rockowa papka ze zgranymi, amerykańskimi motywami. Na szczęście wokal Stappa wciąż jest potężny i w wielu momentach ratuje brzmienie Proof of Life. W kontekście całości to jednak zbyt mało.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.