Historia formacji Tommy Say No sięga 2003 roku. Jednak na ostateczne wykrystalizowanie składu, nabranie ostatecznych konturów brzmienia oraz wydanie upragnionego albumu długogrającego, jej członkom przyszło poczekać blisko dziesięć lat. Pytanie tylko, czy warto było czekać?
Dream of California to materiał przesiąknięty słońcem oraz energią wschodniego wybrzeża USA, który składa się z dwunastu dynamicznych, muzycznych cegiełek. Łączny czas wydawnictwa zamyka się w niespełna trzydziestu ośmiu minutach i mimo silnej eksploatacji podobnych motywów i rozwiązań, budzi niedosyt. W twórczości Tommy Say No mnóstwo jest nawiązań do wytworów kultury amerykańskiej. Wymienianie zacząć można od nazwy krążka (Dream of California), zdobiącej go okładki, wspomnianej wcześniej energii, tytułów utworów (Indiana), czy brzmienia, które rodzi błyskawiczne skojarzenia z Rage Against The Machine. Po dokładnym wgryzieniu się w muzykę zespołu z Bielska-Białej okazuje się, że nawiązanie do RATM wcale nie jest najlepszym z możliwych i pozostawia wiele do życzenia, ale z pewnością pomaga zakotwiczyć polską formację w świadomości potencjalnego odbiorcy.
Dream of California charakteryzuje się bardzo ciekawą rytmiką wokalną, która w połączeniu z równie interesującą barwą głosu wokalisty, kreuje naprawdę intrygujący efekt. Oprócz typowej, rapowej maniery wokalnej, nie brakuje tu również krzyków, czy elementów jeszcze bardziej dosadnych. Za część z nich odpowiada Alcomasta – osobnik związany z lokalną sceną muzyczną, którego usłyszeć można m.in. w utworze Cops. Wokale idealnie współgrają z warstwą muzyczną, która nie oszczędza odbiorcy. Swobodne, intensywne, energetyczne granie z domieszką melodii miejscami ustępuje lżejszym fragmentom, czy popisom solowym, jednak to solidne, selektywne, bezkompromisowe brzmienie obecne zarówno w refrenach jak w zwrotkach, stanowi o wartości Snu o Kalifornii. Oprócz dobrze dysponowanego wokalu i solidnej dawki mocnego grania znajdziemy tu także teksty. Tematyka utworów to cały przekrój intensywnie eksploatowanych, muzycznych motywów. Pojawia się w nich bunt, złość, problemy społeczno-kulturowe, ale nie brakuje także tematów bardziej osobistych.
Dream of California to ogromna dawka świetnej, muzycznej energii, która wręcz wylewa się z tego materiału. To również ciekawie skonstruowana muzyczna historia ze świetnymi wokalami, mocnym i bardzo dobrze zagranym zapleczem instrumentalnym. Zatem czekać było warto i warto się tym tworem cieszyć. Jedyny problem polega na tym, że to wszystko już było i to dość dawno temu. O ile nie przeszkadza to przy słuchaniu tego krążka osobom, które już się do niego dobrały, to może to stanowić problem w dotarciu do większego grona odbiorców.