ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Goldsmith, Jerry ─ Alien w serwisie ArtRock.pl

Goldsmith, Jerry — Alien

 
wydawnictwo: Intrada 2007
 
1. Main Title (Goldsmith) [04:12]
2. Hyper Sleep (Goldsmith) [02:45]
3. The Landing (Goldsmith) [04:31]
4. The Terrain (Goldsmith) [02:21]
5. The Craft (Goldsmith) [01:00]
6. The Passage (Goldsmith) [01:49]
7. The Skeleton (Goldsmith) [02:30]
8. A New Face (Goldsmith) [02:34]
9. Hanging On (Goldsmith) [03:39]
10. The Lab (Goldsmith) [01:04]
11. Drop Out (Goldsmith) [00:57]
12. Nothing To Say (Goldsmith) [01:51]
13. Cat Nip (Goldsmith) [01:00]
14. Here Kitty (Goldsmith) [02:07]
15. The Shaft (Goldsmith) [04:30]
16. It’s A Droid (Goldsmith) [03:27]
17. Parker’s Death (Goldsmith) [01:51]
18. The Eggs (Goldsmith) [02:23]
19. Sleepy Alien (Goldsmith) [01:04]
20. To Sleep (Goldsmith) [01:56]
21. The Cupboard (Goldsmith) [03:05]
22. Out The Door (Goldsmith) [03:12]
23. End Title (Goldsmith) [03:08]
24. Main Title (Rescored Alt) (Goldsmith) [04:12]
25. Hyper Sleep (Rescored Alt) (Goldsmith) [02:45]
26. The Terrain (Rescored Alt) (Goldsmith) [00:58]
27. The Skeleton (Rescored Alt) (Goldsmith) [02:30]
28. Hanging On (Rescored Alt) (Goldsmith) [03:07]
29. The Cupboard (Rescored Alt) (Goldsmith) [03:12]
30. Out The Door (Rescored Alt) (Goldsmith) [03:02]
31. Main Title (Goldsmith) [03:36]
32. The Face Hugger (Goldsmith) [02:35]
33. Breakaway (Goldsmith) [03:03]
34. Acid Test (Goldsmith) [04:40]
35. The Landing (Goldsmith) [04:31]
36. The Droid (Goldsmith) [04:44]
37. The Recovery (Goldsmith) [02:49]
38. The Alien Planet (Goldsmith) [02:30]
39. The Shaft (Goldsmith) [04:00]
40. End Title (Goldsmith) [03:08]
41. Main Title (Film Version) (Goldsmith) [03:44]
42. The Skeleton (Alternate Take) (Goldsmith) [02:34]
43. The Passage (Demonstration Excerpt) (Goldsmith) [01:54]
44. Hanging On (Demonstration Excerpt) (Goldsmith) [01:08]
45. Parker’s Death (Demonstration Excerpt) (Goldsmith) [01:07]
46. It’s A Droid (Unused Excerpt) (Goldsmith) [01:27]
47. Eine Kleine Nachtmusik (Source) (Mozart) [01:49]
 
Całkowity czas: 126:00
skład:
The National Philharmonic Orchestra. Lionel Newman – Conductor. Orchestrated by Arthur Morton. Composed and Produced by Jerry Goldsmith.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 3, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
25.05.2014
(Recenzent)

Goldsmith, Jerry — Alien

Dziś będzie rocznicowo. Wszak jest okazja: mija dokładnie 35 lat od dnia, kiedy świat poznał ksenomorfa z planetoidy Acheron (vel LV-426).

Zaczęło się od komediowego horroru science-fiction „Dark Star” (1974). Debiutanckiego filmu Johna Carpentera (tak, tego od „Halloween”), który współtworzyli scenarzysta Dan O’Bannon i rysownik Ron Cobb. Tego drugiego coraz bardziej kusił pomysł stworzenia horroru science-fiction w tonacji jak najbardziej na serio; z czasem znalazł współpracownika w osobie innego początkującego scenarzysty, Ronalda Shusetta. Wspólnie zaczęli pracować nad dwoma projektami, ale ten Shusetta („Total Recall” – „Pamięć absolutna”) po pewnym czasie trafił na półkę jako zbyt skomplikowany technicznie do zrealizowania w drugiej połowie lat 70. W międzyczasie O’Bannon przez pół roku brał udział przy pracy nad adaptacją „Diuny” w reżyserii Alejandro Jodorovsky’ego – prace nad filmem ostatecznie zarzucono, ale O’Bannon miał okazję poznać dwóch europejskich artystów, Jeana „Moebiusa” Girarda i Hansa Rudolfa Gigera. Prace tego drugiego tyleż przeraziły, co zachwyciły młodego scenarzystę – zwłaszcza jedna, przedstawiająca przedziwną, humanoidalną bestię, zatytułowana „Necronom IV”. Tajemniczy kosmiczny potwór, widmowe zagrożenie z powstającego wciąż scenariusza, przybrał realne kształty. Praca jednak postępowała naprzód wolno, wytwórnie nie okazywały zainteresowania wstępną wersją skryptu, a gdy grupa producentów powiązana z 20th Century Fox wreszcie się „Obcym” (promowanym przez samego O’Bannona jako „Szczęki” w kosmosie) zainteresowała, zaczęli przerabiać i poprawiać scenariusz na swoją modłę. Wszystko zmieniła premiera „Gwiezdnych Wojen”: wielki sukces filmu Lucasa sprawił, że wytwórnie nagle zainteresowały się każdym scenariuszem, który rozgrywał się w kosmosie, na nieznanych, obcych planetach z obcymi formami życia. Gdy jeszcze udało się, po kilku nieudanych próbach, znaleźć odpowiedniego reżysera – padło na Anglika Ridleya Scotta, świeżo po bardzo udanym debiutanckim filmie „Pojedynek” – praca ruszyła z kopyta. Co równie ważne, Scott podzielał fascynację O’Bannona dziełami H.R. Gigera, przekonał do jego wizji szefostwo 20th Century Fox i zaprosił rysownika do współpracy, konsultował się również z Ronem Cobbem i Moebiusem. Gotowy film trafił na ekrany kin 25 maja 1979.

Po trzydziestu pięciu latach można stwierdzić z całym przekonaniem: „Obcy” nie zestarzał się ani trochę. To jeden z tych filmów, w których zaskoczyło wszystko: i projekty graficzne (tajemniczy obcy pojazd i jego pilot tzw. space-jockey, zaprojektowane także przez Gigera, a z drugiej strony ziemski statek kosmiczny „Nostromo” – w przeciwieństwie do pojazdów widzianych wcześniej w filmach science-fiction, tutaj podkreśla się jego użytkowe funkcje: komputerowe terminale, wszechobecne kable i rury, kokpit wyposażony w dziesiątki dźwigienek, wyświetlaczy i przełączników), i aktorzy (świetnie wpasowujący się w scenariuszową koncepcję „kosmicznych kierowców ciężarówek” – w świecie „Obcego” podróże kosmiczne już dawno przestały być bajeczną przygodą, stając się w zamian kolejną nudną, monotonną, upierdliwą fuchą; obsadę zaś dobrano tak, że – co niestety z biegiem lat się zatarło – im bardziej znany aktor, tym wcześniej ginął, a ostatnia ocalała z załogi de facto debiutowała w dużej kinowej roli, co jeszcze potęgowało atmosferę zagrożenia, przed którym nikt nie może czuć się bezpiecznie), i dynamika filmu (gdzie trzeba, akcja przyspiesza, ale na ogół tempo jest dość stateczne, co Scott wykorzystuje w pełni, wykorzystując czas na odpowiednie naszkicowanie postaci i wykreowanie nastroju) – i wreszcie: oprawa muzyczna.

Stworzenie muzyki do filmu też nastręczyło mnóstwo kłopotów. Scott bardzo chciał, by ilustrację muzyczną stworzył japoński twórca muzyki elektronicznej Isao Tomita, ale wytwórnia zażądała kogoś bardziej znanego i doświadczonego w ilustrowaniu filmów: padło na weterana symfonicznej muzyki filmowej, Jerry’ego Goldsmitha. Zaproponowana muzyka nie spodobała się Scottowi, jako zbyt tradycyjna, zbyt liryczna i romantyczna; Goldsmith na szybko stworzył nowy temat główny, znacznie mniej tradycyjny w wyrazie, który od razu przypadł filmowcom do gustu. Inna rzecz, że był to jedynie początek perypetii: ku wściekłości kompozytora, Scott i montażysta Terry Rawlings cięli i przemontowywali gotowe kompozycje Goldsmitha, tak aby dopasować je do swojej wizji, wkleili też fragmenty wcześniejszego dzieła kompozytora – kilka tematów z filmu „Faust” (1962) oraz temat z Symfonii nr 2 „Romantycznej” Howarda Hansona.

Przez długi czas jedyną dostępną wersją ścieżki dźwiękowej była ta z roku 1979, zawierająca nieco zmienione wersje niektórych tematów z filmu, trwająca w sumie niewiele ponad pół godziny. Dwupłytowe, zremasterowane wydanie Intrady z roku 2007 to istna uczta dla fanów „Obcego”. Pierwszy krążek zawiera oryginalną muzykę plus nowe wersje, powstałe na życzenie reżysera i producentów; druga płyta to zmienione wersje wydane pierwotnie w roku 1979 jako oryginalny album ze ścieżką dźwiękową i trochę alternatywnych dodatków.

Można posłuchać, jak wyglądało to, co przygotował pierwotnie Goldsmith: rzeczywiście bardziej romantyczny, cieplejszy niż to, co ostatecznie w filmie się znalazło, oddający bezkres kosmosu temat główny i jego dopełnienie w postaci tematu finałowego (w filmie zastąpionego przez fragment symfonii Howarda Hansona). Jest szarpiący nerwy „The Shaft” (w filmie pojawił się w tym miejscu fragment muzyki do „Fausta”): zwłaszcza dźwięki wiolonczeli pięknie budują nastrój. Chwilami Goldsmith zaciera granicę między muzyką a diegetycznymi efektami dźwiękowymi („A New Face”, gdzie słuchacz nie ma pojęcia, czy słucha muzyki, czy dźwięków wydawanych przez poruszającego się w wielkim jaju twarzołapa). Dominuje tu nastrój osaczenia, wszechobecnego zagrożenia, podkreślany ostrymi dźwiękami smyczków i na przykład harfy („Here Kitty”), albo przez zderzenie piłujących dźwięków skrzypiec z niskimi tonami instrumentów dętych („Parker’s Death”). Nawet z pozoru mało przerażający element – krótkie solowe partie trąbek (bardzo chętnie wykorzystywane przez Goldsmitha w wielu jego ilustracjach muzycznych) – świetnie podkreśla klimat grozy. Niezbyt wiele tu melodyjnych fragmentów: dominują niespokojne crescenda i spiętrzenia dźwięków, chwilami przypominające atonalne szaleństwa Krzysztofa Pendereckiego czy Bernarda Herrmanna (zwłaszcza jeśli chodzi o wykorzystanie efektów perkusyjnych).

Jedyne, co świadomie pominięto, to fragmenty muzyki do „Fausta” i symfonii Howarda Hansona – obie płyty zawierają całość tego, co przygotował dla potrzeb filmu Jerry Goldsmith (plus jeden, ekhm, obcy element – fragment „Małej nocnej muzyczki” Mozarta – w jednej ze scen filmu słucha go kpt.Dallas). Do tego całość zremasterowano i oczyszczono cyfrowo – poprzednie edycje CD brzmiały kiepsko (piszczące smyczki, słaba dynamika całości…) Dla fanów filmu Scotta: jazda absolutnie obowiązkowa, bez dwóch zdań. Dla pozostałych: album jak najbardziej wart posłuchania, aczkolwiek uprzedzam – jest to muzyka trudna w odbiorze, niepokojąca, szarpiąca nerwy.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.