ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Genesis ─ Nursery Cryme w serwisie ArtRock.pl

Genesis — Nursery Cryme

 
wydawnictwo: Virgin Records 1971
 
1. The Musical Box 10:27
2. For Absent Friends 1:48
3. The Return Of The Giant Hogweed 8:12
4. Seven Stones 5:09
5. Harold The Barrel 3:01
6. Harlequin 2:55
7. The Fountain Of Salmacis 7:56
 
Całkowity czas: 39:27
skład:
Tony Banks: Organ, mellotron, piano, electric piano, 12-string guitar, back voices / Phil Collins: Drums, back voice, percussion, lead vocal on "For Absent Friends" / Peter Gabriel: Lead voice, flute, bass drum, tambourine, oboe / Steve Hackett: Electric guitar, 12-string guitar / Mike Rutherford: Bass, bass pedals, 12-string guitar, back voices
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,16
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,42
Arcydzieło.
,172

Łącznie 240, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
27.02.2014
(Gość)

Genesis — Nursery Cryme

Kiedy Henry Hamilton-Smythe młodszy grał w krokieta z Cynthią Jane De Blaise-William, słodko uśmiechająca się Cynthia uniosła swój młotek do krokieta i usunęła z gracją głowę Henry'ego. Dwa tygodnie później w pokoju dziecięcym Henry'ego odkryła jego skarb - pozytywkę. Otworzyła ją z niecierpliwością i kiedy "Stary King Cole" zabrzmiał, mały duch - postać pojawiła się. Henry powrócił - ale nie na długo, bo kiedy pojawił się w pokoju, jego ciało zaczęło gwałtownie się starzeć, pozostawiając wewnątrz umysł dziecka. Życiowe pragnienia wezbrały w nim. Niestety próby nakłonienia Cynthii Jane do spełnienia jego romantycznych żądzy zaalarmowały nianię, która wbiegła do pokoju, aby sprawdzić hałas. Niania instynktownie cisnęła pozytywką w brodate dziecko, niszcząc oboje.*

 

Wydany w 1971 roku album "Nursery Cryme" grupy Genesis to początek wspaniałej serii arcydzieł, jakimi zespół ten karmił w kolejnych latach swoich wiernych fanów. Okres ten trwał do roku 1976, a zamyka go wydany wtedy "Wind & Wuthering".

Od samego początku swego istnienia, tj. 1967 roku, Genesis borykał sie z tzw. przetasowaniami w zespole. Częsta zmiana składu na ogół nie wpływa korzystnie na rozwój artystyczny grupy. W dodatku podczas pracy nad drugim albumem w dorobku, a mianowicie "Trespass" z 1970 roku, atmosfera w zespole nie była najlepsza. Szybko okazało się, że gitarzysta Anthony Phillips nie mógł kontynuować działalności muzycznej z racji tego, że odczuwał wielki stres przed występami na żywo (który jednak w późniejszych latach przezwyciężył). Ponadto ówczesny perkusista John Mayhew nie znalazł wspólnego języka z kolegami i również musiał opuścić grupę. Wtedy na ratunek przybyli Phil Collins w roli perkusisty i Steve Hackett – gitarzysta. Razem z Peterem Gabrielem, Tonym Banksem i Michaelem Rutherfordem dali początek wspaniałej muzycznej przygodzie. Klasyczny skład Genesis, jaki się wtedy uformował, był jednym z najwspanialszych i najbardziej twórczych w całej historii rocka.

Intrygująca okładka autorstwa Paula Whiteheada i tytuł albumu, który jest ewidentną grą słów (nursery rhyme, czyli piosenka dla dzieci, zostaje tu zastąpione przez „zbrodnię“, zatem crime – notabene słowo to celowo zapisano z błędem ortograficznym jako cryme) to nawiązanie do utworu otwierającego wydawnictwo, "The Musical Box" – "Pozytywka". Powyższy tekst, poprzedzający moją recenzję, to jakby wprowadzenie, wytłumaczenie fabuły przez samego Petera Gabriela. "The Musical Box" to prawdziwy Monolit w repertuarze Genesis. Zaczyna się spokojnie, niby od dźwieków tytułowej pozytywki, następnie słyszymy pierwsze wersy, szeptem wyśpiewywane przez Gabriela. Potem ileż tu zmian tempa, dynamiki, nieprzewidywalnych momentów, no i oczywiście ten wspaniały, patetyczny finał. W stosunku do poprzednich płyt na "Nursery Cryme" zespół gra ostrzej i agresywniej. Na "Trespass", który zwiastował już powoli nowa drogę, którą grupa będzie podążała, słychać jeszcze tu i ówdzie echa pierwszego, popowego "From Genesis To Revelation". Pozytywka to jeden z trzech najmocniejszych punktów tego wydawnictwa.

Po ponad dziesięciominutowej uczcie dla uszu następuje odpoczynek w postaci króciutkiej, akustycznej balladki "For Absent Friends" – "Za nieobecnych przyjaciół", co ciekawe, stworzonej w całości przez nowych członków formacji – Hacketta i Collinsa (po raz pierwszy udzielającego się wokalnie, nie licząc występów w grupie Flaming Youth). Utwór opowiada o dwóch kobietach (wdowach), które pod kościołem wspominały czasy, gdy było ich jeszcze czworo, nie dwoje.

"For Absent Friends" stanowi niejako przerywnik, bo już za chwilę jesteśmy świadkami powrotu Wielkiego Barszcza – "The Return of The Giant Hogweed". To bez wątpienia drugi killer tego albumu. Głównym bohaterem tej historii jest Barszcz Mantegazziego, roślina żyjąca w górach Kaukazu. Zerwana i umieszczona w królewskim ogrodzie botanicznym w Anglii, ożywa i poprzysięga zemstę na swoich oprawcach.

Oto zemsta potężnego chwastu

Ludzkie ciała poznają jego gniew

Zabij ich swoją sierścią

HERACLEUM MANTEGAZZIANI

Wielki chwast ożył!**

Kolejne w zestawieniu "Seven Stones" i "Harold The Barrel" to średniej długości utwory. „Siedem głazów“ poprzez dźwięki melotronu imitującego orkiestrę symfoniczną przywołuje nam niezwykle podniosłą muzykę King Crimson. „Harold Baryłka“ natomiast to skoczna historyjka okraszona czarnym humorem rodem z Latającego Cyrku Monty Pythona.

Nim nastanie Grande Finale, jest jeszcze jedna miniaturka – "Harlequin". Nie da sie ukryć, że jest to najsłabsza pozycja na płycie. Spokojna, wręcz słodka pioseneczka, która mimo wszystko nie psuje zbytnio odbioru całości, a pełni tę samą funkcje, co "For Absent Friends".

Tak oto docieramy do końca naszej podróży. "The Fountain of Salmacis" to trzeci z długasów, jakie oferuje nam zespół Genesis. Utwór opowiada o nimfie wodnej Salmacis, która zwabia do swojego źródła Hermafrodyta, dziecko bogów Hermesa i Afrodyty, w celu połączenia się z nim w jedno ciało. Zrozpaczona ofiara owej nimfy nakłada klątwę na wodę – odtąd każdy, kto zażyje kąpieli w źródle Salmacis, stanie się hermafrodytą, istotą obojga płci.

Pełno w twórczości Genesis takich fantastycznych tekstów. Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałem tę muzykę. Zapatrzony wówczas byłem w dokonania solowego Collinsa. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś innego, ale potem nie mogłem wyjść z podziwu, jak można tworzyć w ten sposób. Była to wtedy muzyka dziwna, tajemnicza i miejscami straszna zarazem. Od tej płyty w 2009 roku rozpoczeła się moja przygoda z nurtem muzycznym zwanym potocznie "progresywnym rockiem". Po roku chłonięcia muzyki Genesis przyszła kolej na innych wykonawców. Do dziś poznałem ich kilkudziesięciu. Miejsce płyt Genesis stopniowo zajmowały inne, które mnie zadziwiały i kiedy wydawać by się mogło, że Genesis przeszło już do historii – niespodziewanie postanowiłem wrócić do moich starych przyjaciół. I wiecie co?

Oni nadal są moim numerem 1

 

 

* Autorem przekładu jest Adam Dąbrowski.

** Jak wyżej.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.