Na początku 2013 roku  na półce  jednego ze  sklepów płytowych  w stolicy Europy, w przegródce z napisem Talk Talk, obok na  nowo wydanych albumów składankowych („Natural history” i „Natural order”), znalazłem, wydany kilka miesięcy wcześniej przez niezależną wytwórnię Fierce Panda Records , dwupłytowy, tribute  album  zatytułowany: Spirit of talk talk.

Uwagę przyciąga okładka płyty, autorstwa Jamesa Marsha, w sposób oczywisty budząca skojarzenia z okładką singla „My foolish friend” z 1983 roku. Dwa dyski, jeden w kolorze żółtym a drugi w kolorze pomarańczowym, umieszczone zostały jednak w marnej jakości, podatnym na uszkodzenia, podwójnym minipacku.

Spirit of talk talk zawiera interpretacje blisko trzydziestu utworów z repertuaru Marka Hollisa. Wśród wykonawców znalazły się głównie postacie z europejskiej i amerykańskiej sceny alternatywnej, szerzej nieznani ortodoksyjnym fanom Talk Talk. Kierownikiem  całości, gwarantującym wysoki poziom artystyczny płyty,  jest postać doskonale znana:  Alan Wilder – były członek Depeche Mode. 

Pierwsze odtworzenie płyty Spirit of talk talk jest niczym  wypuszczenie Dżinna z zamkniętej  lampy Aladyna, który wyczarowuje wspomnienia nocnych audycji Tomasza Beksińskiego i wszystkich emocji związanych z przeżywaniem tej muzyki  sprzed ponad dwóch dekad.  Zachwyca jazzowy „April 5Th” wykonywany przez Matias Vogt Trio i poprzedzający go „Chameleon Day” w wykonaniu Goldheart Assembly. Zwracają uwagę  duszne interpretacje utworów: „Dum Dum Girl” i „Inheritance” w wykonaniu projektu  Recoil, a „The rainbow” autorstwa Thomasa Feinera, Fyfe Dangerfield i Robbie Wilsona przytłacza smutkiem. „The Party’s Over” The Lovetones i „After the Flood” Halloween, Alaska - uzależniają. “Today” (White Belt Yellow Tag) i „Tommorow started” (Jasona Lytle) są  jeszcze bardziej przebojowe od pierwowzorów, a żeńskie  wykonania „Living In another Word”, „It’s my life” i „Time it’s time” nadają  albumowi  świeżości i  równowagi.

Różnorodność interpretacyjna i przemyślany sposób rozmieszczenia utworów na płytach  pozwoliło, pomimo ogromu materiału, uniknąć monotonii, a zachowanie w interpretacjach tytułowego „ducha talk talk” pozwala na osiągnięcie efektu, gdzie nie przytłacza zbytnie nowatorstwo, co się zdarza w przypadku różnych innych projektów tego typu (patrz: tribute dla Philla Collinsa „Urban renewal”).

Spirit of talk talk to świetny prezent dla wszystkich fanów i jednocześnie znakomity pretekst do odkrywania twórczości Talk Talk, określanego, nie bez przesady jako Pink Floyd lat 80-tych, na nowo.