Długo trwało zabranie się do pisania tej recenzji – chociaż płytę znam już od ponad roku. Jak pamiętają zapewne ci czytelnicy Caladanu, którzy przeczytali moją recenzję pierwszej płyty Taal, byłem (i dalej jestem) zachwycony debiutanckim albumem Francuzów – ich umiejętnością tworzenia długich, wyrafinowanych kompozycyjnie nagrań, potężnym brzmieniem, bogatym instrumentarium i przede wszystkim talentem, z jakim nawiązują do najwspanialszych tradycji rocka progresywnego spod znaku King Crimson i Magmy. Tym większe oczekiwania miałem związane z ich drugim albumem. I... długo mi się wydawało, że - jak to często bywa – nowa płyta nie jest w stanie sprostać tym oczekiwaniom, niekoniecznie wcale dlatego, że jest gorsza, tylko że spodziewaliśmy się czego innego. Bo choć przez cały czas nie ma żadnych wątpliwości, że
Skymind jest płytą tego samego zespołu, który nagrał
Mister Green (nie tylko dlatego, że płyta rozpoczyna się swoistym abstraktem poprzedniej)
, to jednak różnice rzucają się w oczy od pierwszego przesłuchania. Brzmienie, już nie tylko potężne, ale zaskakująco ciężkie, fragmentami (
Skymind, The Purple Queen’s Lips) wręcz metalowe. Jego dominantą staje się, obok gitary Gabarda, sekcja smyczkowa (
Blind Child, The Purple Queen’s Lips, Stratus), pojawia się także flet i saksofon. O ile
Mister Green był płytą prawie w całości instrumentalną, to na
Skymind we wszystkich utworach pojawiają się partie wokalne. Wreszcie, konstrukcja utworów. Długo tęskniłem za przejrzystością i elegancją formy
Barbituricusa (najważniejszy utwór na
Mister Green), ale po iluś przesłuchaniach z wolna oswoiłem się z bogactwem motywów wykorzystanych na płycie
Skymind i jakkolwiek początkowo traktowałem je jako wadę, z czasem stało się zaletą. Mamy tu i znane już z
Mister Green „katarynkowe” motywy (
Yellow Garden, The Little Beatle), i stylizowane kantylenki, i orientalnie przyprawione sola smyczkowe
(Stratus), i fragmenty akustyczne
(The Purple Queen’s Lips) zestawione z wyjątkowo ostrymi (
Skymind). A przy tych wszystkich smaczkach, album jest spójny – dzięki wspomnianemu potężnemu brzmieniu gitar i smyczków, nadającemu piętno całej płycie.
Skymind jest płytą zespołu, który ciągle się rozwija, ale który ma swój wyraźny styl. I ja lubię ten styl.