ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Phobos Corp. ─ Felicity w serwisie ArtRock.pl

Phobos Corp. — Felicity

 
wydawnictwo: Freia Music 2012
 
1. One Eternal [Felicity's Song] 4:48
2. Conceived Fate 4:53
3. This Divine Tragedy 4:43
4. Angels In Despair 2:31
5. Shattered Passion [remastered] 4:17
6. Cry Of An Angel [remastered] 4:02
7. If only... [remastered] 4:07
 
Całkowity czas: 28:57
skład:
Spyros Papadakis: keyboards/ Tara Louise: vocals/ Mark Jones: guitar, bass/ Chris Sutherland: drums/ Shoi Sen: guitar on This Divine Tragedy/ Dolly: vocals on tracks 5, 6, 7
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
24.02.2013
(Recenzent)

Phobos Corp. — Felicity

 Krótki, mimowolny cykl niderlandzki.

 Odcinek szósty. I ostatni – chwała Bogu!

 Ciekawe co jest gorsze – holenderski symfoniczno-gotycki metal, czy mecz GKS Bełchatów – Wisła Kraków w piłce kopanej – jedno oglądam, a drugiego słucham. Odpowiedź wcale nie jest prosta, bo chociaż od popisów naszych ligowych kopaczy bolą oczy, to muzyczne popisy Phobos Corp. są niestety na niewiele lepszym poziomie. To znaczy z Phobos Corp. jest  dokładnie tak jak z Wisłą Kraków – są środki, tylko efektów nie ma. Nie realizowano tej płyty w jakimś garażu,  tylko w co najmniej porządnym studiu, sporo ludzi nagoniono do roboty przy okazji „Felicity”, a wyszło tak jak w Wiśle. Dokładnie.

 Nagrywanie płyty tego typu to jak nagrywanie dobrej płyty popowej – żeby to miało ręce i nogi, trzeba mieć odpowiedni materiał. Co z tego, że to wszystko jest naprawdę  dobrze zrobione, ładnie i efektownie zaaranżowane, tak z rozmachem, ale i tak nic z tego nie wynika. W przypadku Illumnion to jeszcze coś tam się o uszy zaczepiło, ale w przypadku „Felicity” no to absolutnie nic. A słuchałem tego kilka razy. Jedyna zaleta, że podczas słuchania nie boli. A przepraszam, nie jedyna. Druga, że jest to krótkie – trwa niecałe pół godziny.

 To ja też się nie będę już dłużej rozpisywał. Podsumowując – płyta może i nie wcale nie zła, ale najwyżej przeciętna,  tzw. jedna z wielu.

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.