ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hawkwind ─ Palace Springs w serwisie ArtRock.pl

Hawkwind — Palace Springs

 
wydawnictwo: GWR 1991
 
1.Back In The Box [6:21]
2.Treadmill [8:09]
3.Void Of Golden Light [6:49]
4.Lives Of Great Men [3:27]
5.Time We Left [2:40]
6.Heads [4:38]
7.Acid Test [6:02]
8.Damnation Alley [7:14]
 
Całkowity czas: 45:20
skład:
Dave Brock - gitara prowadząca, śpiew, instrumenty klawiszowe
Alan Davey - gitara basowa, śpiew
Harvey Bainbridge - instrumenty klawiszowe, śpiew
Richard Chadwick - bębny
Bridget Wishart - śpiew
Simon House - skrzypce
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,7

Łącznie 12, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
20.02.2013
(Recenzent)

Hawkwind — Palace Springs

Deep Space Nine (czyli hawkwindowy suplement koncertowy): odcinek 3 (z 5)

Dlaczego „Palace Springs” spytacie się? Sentyment i tyle! – tak Wam odpowiem...

W pierwszej połowie lat 90-tych odtwarzacz płyt kompaktowych nie był tak powszechnym dobrodziejstwem w polskich domostwach jak obecnie. Akurat miałem to szczęście, iż moich zapracowanych rodziców było wówczas stać (dzięki ich ciękiej i wytężonej pracy) na to (jak na mamte lata) cudo techniki. Nie będę ukrywał, że było to konsekwencją działań siły perswazji, którą oba pokolenia męskich Horysznych wywarły na mojej biednej matce potrzebę zakupu tegoż urządzenia, kierowane obsesyjną manią muzyczną z którą żeńska część naszego domostwa (czyt. wspomniana matka rodzicielka niżej podpisanego plus moja młodsza siostra) nie za bardzo była w stanie sobie poradzić. W ten oto sposób pierwszy tego typu wiekopomny wynalazek marki Samsung stanął w dużym pokoju naszego skromnego mieszkania. Ojciec przez znajmości w hurtowni CD zaopartywał się w pierwsze płyty, natomiast jego pierworodny za pierwsze zapracowane wakacyjne pieniądze w McDonaldzie (jeszcze jako nieletni) zaopatrzył się w „Palace Springs”...

Dziwna to płyta. Nie będę ukrywał, że przez wiele lat byłem święcie przkonany, iż była to kolejna płyta studyjna. Wszelkie oklaski zostały (niemal wszędzie) dokładnie pousuwane, a utwory umiejętnie poprzestawiane, celem (skutecznego, jak się okazało) zmylenia słuchacza.

Zestaw otwierają dwa premierowe utwory, nagrane w maju 1989 roku. Pierwszy z nich: „Back In The Box” jest konsekwentną tradycji szybkiego, motorycznego openera hawkwindowych wydawnictw. Żywiołowy rytm... norma. Jednak tutaj jest nieco spokojniej dzięki nieco „złagodzonej” parti gitarowej Brocka i dość płynnym pasażom skrzypcowym Simona House’a i ciekawej (choć nie tak krzykliwej jak w przypadku poprzedników) interpretacji wokalnej Bridget Wishart (do której w końcówce kompozycji dołącza się sam kapitan Dave). Do tego kilka fajnych psychodelicznych wariacji gdzieś w środku utworu sprawia, że całość jest więcej niż przyjemmnym wstępem do całości.

Druga premiera to „Treadmill”; tradycyjna utrzymana w stylu Hawkwind space-rockowa jazda z ciekawie prowadzonym głównym tematem z łagodymi i dość płynnymi przejściami w kolejne części kompozycji.

Na pozostałą część wydawnictwa składają się zapisy występu zespołu z kalifornijskim Palace Theater z października 1989 roku.

Nierzadko Dave Brock włączał do repertuaru Hawkwind swoje solowe nagrania. Tak również się stało w tym przypadku. „Heads” to fragment fanom zespołu znany z płyty z 1987 roku  „Agents Of Chaos” sygnowanej nazwiskem lidera. Tak jak w poprzednich przypadkach, pomoc pozostałych muzyków, wyszła utworowi na dobre. Brzmi on tutaj bardziej autentycznie, zdaje się być bardziej dopracowany i posiadający bardziej hawkwindowy charakter.

Jest też kilka wycieczek w przeszłość. „Void Of Golden Light” i „Lives Of Great Men” są niczym innym jak nieco przyśpieszoną wersją otwierających tematów z klasycznej płyty „Warrior On The Edge Of Time”, czyli „Assault & Battery” i ”The Golden Void”. Dodatkowym smaczkiem jest nieco rozwinięta, niemal ambientowa, impresja w końcówce drugiej części „Lives...”

„Time We Left” to oczywiście „Time We Left This World Today” znany z „Doremi Fasol Latido” z 1973 roku.  Wersja dość zbieżna z oryginałem, lecz zdecydowanie bardziej wyważona, z bardziej wyeksponowanymi partiami klaswiszowymi Harveya Bainbridge’a na czele i nieco „spowolnioną” sekcją rytmiczną.

Całości dopełniają „Acid Test”, czyli indywidualny popis Bainbridge’a (odwołujący się do „Dream Worker” z krążka „Choose Your Masques” z 1982 roku) oraz nieco rozczarowywująca wersja klasyczego „Damnation Alley” z płyty „Quark, Strangeness and Charm”; nieco płytka, niepotrzebnie zapędzona ("upiększona" dziwną partią reggae, gdzieś w środku utworu), gubiąca gdzieś po drodze atuty pierwowzoru...

Płyta bardzo dopracowana, urozmaicona i wcale nie nużąca. Dodatkowo - jako jedna z wielu - burzy skutecznie tezę pewnego redaktora naczelnego pewnego polskiego pisma o tematyce progresywnej, który nazwał muzykę Hawkwind monotonną. Oczywiście znajdzie się przynajmniej kilka pozycji w koncertowej części dyskografii zespołu, zawierających ciekawszy dobór setlisty, jednak w tym przypadku (w przeciwieństwie do „Live Seventy Nine”) ograniczenie zawartości krążka do 45 minut wyszło wydawnictwu na dobre. Zwięzłość i spójność priorytetową dewizą.

Zresztą sentyment redaktora również dołożył swoje do dość wysokiej oceny albumu...

W następnym odcinku: „Yule Ritual: London Astoria, 29.12.00”.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.