W poprzednich recenzjach płyt Ulver pisałem o zmienności stylów i klimatów na ich produkcjach. Tak jak pierwszy soundtrack "Lyckantropen Themes" był wyrazem ich głębokiego zauroczenia ambientem i muzyką minimalną, tak druga ścieżka dźwiękowa (do norweskiego filmu "Svidd neger") prowadzi zdecydowanie w bardziej żywe, dynamiczne, głośne, choć niedużo weselsze klimaty. Już tutaj słychać było zalążki tego, co pokażą później na "Blood Inside".
"Svidd Neger" to ponad 32 minuty muzyki podzielonej na 16 utworów. Oprócz typowego electro i ambientu, w muzyce pojawia się sporo wątków neoklasycznych, czy wręcz symfonicznych. Dodatkowo jako uzupełnienie usłyszeć można fragmenty jazzowe i trip-hopowe (np. w "Surface"). Najlepszym przykładem dla śmiałych orkiestracji są dwie części "Rock Massif", monumentalne 3,5 minuty, które w połączeniu z bardzo kontrowersyjnymi wizualizacjami (zakazanymi w kilku krajach EU, polecam sprawdzić na YouTube) są chyba obecnie najciekawszą częścią koncertów Ulver. Film "Svidd Neger" to czarna komedia, więc muzycy nagrali kilka motywów zawierających bardziej pozytywne emocje, np. "Waltz of King Karl". Album zamyka ponad 6-minutowy "Wheel of Conclusion", który brzmi już jak klasyczny filmowy soundtrack, ale pomieszany z tym niepokojącym, ciemnym stylem Ulver. Jest to świetne podsumowanie i zwieńczenie tej ciekawej ścieżki dźwiękowej.