Słuchając najnowszej propozycji Marka Juzy przyszło mi do głowy popularne przysłowie: kto z kim przestaje, takim się staje. Wszak kolejne płyty niezwykle mrocznego i gotyckiego projektu Metus od lat ukazywały się w barwach, kojarzonej z progresywnym rockiem, krakowskiej wytwórni Lynx Music, będąc niejako dowodem na otwartość muzycznej stajni Kramarskiego na inne nieco dźwięki. Nie da się ukryć, że od wydanego w 2010 roku podwójnego wydawnictwa Out Of Time i poprzez ubiegłoroczny In Memory Of My Lost Dreams muzyka Metusa zmienia się i ewoluuje w kierunku formy mniej hermetycznej, bardziej przystępnej i przede wszystkim rockowej.
Zatem wszystkich tych, którzy śledzą uważnie poczynania Juzy i zauważyli wyraźne zmiany na ostatnich krążkach, album ten nie powinien raczej zaskoczyć. Jest naturalnym rozwinięciem tego Metusowego otwarcia na większą lekkość i zmierzaniem w kierunku… (tak, tak) bardziej progresywnej formy. No i stąd to rozpoczynające tę recenzję przysłowie. Żeby było jednak ciekawiej ostatnie, wymienione przed chwilą, albumy ukazały się pod szyldem Antidotum, a wspomniana krakowska wytwórnia jest jedynie dystrybutorem krążka (nie można wszak zapomnieć, że powstał on w studiu Kramarskiego a Juzie towarzyszą na nim goście z "progresywnej branży""). Czyli jednak…, coś w tym jest:)
„Dowodem w sprawie” niech będzie wielowątkowy Stars rozpoczęty smykami, za chwilę atakujący krzyczącą, agresywną gitarą i… łagodniejący dzięki akustycznie brzmiącej gitarze w podkładzie i ładnym jej solowym partiom w progresywnym stylu. Ciekawe sekwencje gitary solowej, oblane takim artrockowym sosem, znajdziemy jeszcze chociażby w Dust, Crossroads, For You (w którym to kawałku doszukałem się nawet Marillionowych i Millenijnych inspiracji!), czy Burden. A skoro o tym ostatnim mowa. To chyba największe zaskoczenie na Source Of Life. Wyjątkowa, wręcz popowa lekkość i niespotykana u artysty rytmika zaczęły przez moment w mojej głowie kleić dwa, do tej pory absolutnie nieprzystające do siebie, słowa: „Metus” i… „przebój”!
Bo dużo jest na tej płycie ładnych melodii podkreślonych nostalgicznymi dźwiękami obowiązkowej u Metusa wiolonczeli, sporo też ciekawych refrenów. Warto też zauważyć interesujące zestawienie niskiego, grobowego głosu Juzy z wysokim wokalem w Trust In This. Ponadto po raz pierwszy u artysty pojawia się akordeon. Wykorzystany w kompozycji tytułowej (ale także w Like Waves) nawiązuje klimatem do piosenki francuskiej. Tego „starego” Metusa jest tu już coraz mniej. Z pewnością w kompozycji In Spirit, ale też w charakterystycznej szacie graficznej i tekstach, tym razem – jak napisał muzyk - inspirowanych głównie marzeniem o życiu wiecznym…