Fajna rzecz. Jak udało mi się wyszperać w necie, to już druga płyta tego zespołu (była jeszcze płytka demo). Pierwszą nagrali w 2006 jako Luzem; jako Nawiasemówiąc występują od 2009.
Od strony technicznej nie sposób piątce muzyków zarzucić czegokolwiek: instrumentaliści są więcej niż kompetentni, sprawnie poruszają się po rejonach rocka, jazz-rocka czy ballady, linie gitar i gitary basowej ładnie zaplatają się ze sobą niczym w King Crimson lat 80., nie brakuje dynamicznych pochodów gitary basowej i łamanych partii perkusji, a całą tą mozaikę uzupełniają poetyckie teksty (nierzadko do wierszy dawnych, nieco już zapomnianych mistrzów pióra) i nastrojowy, anielski śpiew wokalistki. Nie brakuje tu też zapadających w pamięć momentów: „Oddychanie” to dość klasyczna w formie ballada: ładna linia gitarowa, niespieszne tempo, fortepianowe dodatki… „XXIII” łączy elementy melodyjnej piosenki z gitarowo-basowymi strukturami zgrabnie nawiązującymi do King Crimson, nie brakuje tu też zmian tempa i nastroju, całość zaaranżowana jest bardzo logicznie. Instrumentalny „Wirus” to rzecz o bardziej rushowym zabarwieniu: sporo tu pokomplikowanych partii instrumentalnych, do tego syntezatorowe dodatki, choć pojawiają się też bardziej tradycyjne wstawki (solo gitary). „Wiem” zgrabnie łączy delikatną, melodyjną piosenkę i gitarowo-rytmiczne komplikacje (z ładnie wyeksponowaną linią basową). Gitarowe otwarcie „IV” nieco może się kojarzyć z Dżemowym „Pawiem”; całość nieco przypomina „XXIII” – gitary i gitara basowa zgrabnie się zaplatają, a do tego delikatny, nieco anielski śpiew i poetycki tekst. Dodajmy do tego zgrabną zespołową popisówkę pt. „Schiza”, mającą w sobie coś z klimatu Porcupine Tree (transowe, gitarowe riffowanie urozmaicone kontrapunktowymi wstawkami) i...
I właśnie. Płyta trochę rozpada się na dwie części: w tej drugiej połowie płyty słychać, że o ile od strony technicznej muzykom Nawiasemówiąc umiejętności nie brakuje, tak jeszcze nie do końca porywa strona kompozytorska. W drugiej części (z pominięciem „Schizy” i ładnej ballady „Anioł”) płyty utwory stają się nieco monotonne, nieco szwankuje strona czysto melodyczna, a kolejna porcja zgrabnie zaplatających się gitarowych partii przy braku chwytliwej, zgrabnej melodii, na jakiej można by ją osadzić, w pewnym momencie trochę nuży.
Nawiasemówiąc to na pewno zespół z bardzo dużym potencjałem, który jakby nie do końca udało się jeszcze przekuć w nagrania. Tym niemniej, na pewno będę śledził poczynania piątki muzyków z zainteresowaniem: ten zespół stać na naprawdę bardzo dobre płyty. Ja w każdym razie trzymam kciuki.