ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Flower Kings, The ─ Banks of Eden w serwisie ArtRock.pl

Flower Kings, The — Banks of Eden

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2012
dystrybucja: EMI Music Poland
 
1. Numbers [25:20]
2. For The Love Of Gold [7:30]
3. Pandemonium [6:05]
4. For Those About To Drown [6:50]
5. Rising The Imperial [7:40]
 
Całkowity czas: 54:00
skład:
Roine Stolt – vocal, guitars
Jonas Reingold – bass
Tomas Bodin - keyboards
Hasse Froberg – vocal, guitars
Felix Lehrmann – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,33

Łącznie 49, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
15.06.2012
(Recenzent)

Flower Kings, The — Banks of Eden

Nareszcie. Pięć lat studyjnego milczenia to zdecydowanie za długi okres dla wszystkich fanów tej, absolutnie zasłużonej dla progresywnego rocka, szwedzkiej kapeli. Cóż, zapracowany Roine Stolt – absolutny lider formacji - znajdował chwile dla Transatlantic czy Agents Of Mercy. W ten ostatni projekt, który opublikował w tym okresie trzy albumy, zaangażował się także Jonas Reingold, który nie zapomniał o swoim wynalazku, grupie Karmakanic, z którą wydał w tym okresie dwa krążki i przybył nawet do Polski. Nie obijał się również klawiszowiec Tomas Bodin, przelewając nieco swojej artystycznej weny na dwa solowe albumy. W tym kontekście największym sukcesem Banks Of Eden wydaje się fakt, że w ogóle… wreszcie się pojawił!

Nie te rozważania są wszakże najważniejsze, tylko nowa muzyka. Hm…, ja wiedziałem, że tak będzie. Czytając zapowiedzi krążka mówiące o tym, że na albumie pojawią się elementy doskonale już znane z ich twórczości i że będzie on wyrazem muzycznych poszukiwań wszystkich grających w kapeli artystów, a ponadto usłyszymy wpływy Franka Zappy, The Beatles, Igora Strawińskiego, Deep Purple, Led Zeppelin, Yes, Genesis, wkomponowane w symfoniczno – jazzowo – bluesowy sos, wiedziałem że… niczym nie zaskoczą. I nie zaskoczyli. Bo The Flower Kings to taki Iron Maiden progresywnego rocka. Profesjonalni do bólu, niemożliwi do pomylenia z kimkolwiek innym po paru nutach i… niemalże identyczni z każdym kolejnym krążkiem. Przytyk? Ależ skąd! Jak ktoś ich lubi, po Banks Of Eden sięgnąć musi.

Całość zaczyna najdłuższy i pewnie, w założeniu muzyków, najważniejszy na płycie, 25 – minutowy Numbers. To klasycznie skonstruowana, w stylu The Flower Kings, wielowątkowa suita, z dominującym i naprawdę udanym pod względem melodycznym tematem przewodnim, przewijającym się przez kompozycję i rozwiniętym na symfoniczną modłę w finale. Do tego gdzieś w środku mamy obowiązkowe wyciszenie z tradycyjnym i subtelnym basowym popisem Reingolda. Symfoniczno - artrockowe zacięcie łagodzi nieco kolejny w zestawie For The Love Of Gold (jak każdy z pozostałych utworów zamknięty w bardziej zwartej, 6 -7 minutowej formie). Oprócz naprawdę sielankowej i sympatycznej melodii słychać w nim starą dobrą Yesowską szkołę, choćby w wokalnych harmoniach, jakby wyjętych z klasycznych albumów Brytyjczyków. Dobrego wrażenia nie psuje kolejne Pandemonium, w którym artyści eksperymentują z przetworzonym wokalem i sięgają po gitarowe solo w nieco bluesowym stylu. Równie udane są dwa ostatnie numery. Szczególne wrażenie robi Rising The Imperial – najbardziej stonowana kompozycja w zestawie, okraszona do tego majestatycznym gitarowym solo.

Udał się Stoltowi i spółce ten album. Zabrzmi to może zaskakująco, ale to krążek bardzo przystępny, z dużą ilością zapamietywalnych dźwięków (sam od kilku dni nucę sobie wybrane tematy z For The Love Of Gold i Fot Those About To Drown) i bez zbędnego, zdarzającego się im na poprzednich albumach, awangardowego kombinowania. Bardziej zatem słychać tu sympatyczne Transaltlanticowe inspiracje, niż wspomnianego gdzieś wcześniej Zappę. Jednym zdaniem… siła tkwi w prostocie.

Fani mogą nabyć sobie Banks Of Eden także w dwóch innych wersjach: Digibook 2CD  oraz 2LP+2CD. Na dodatkowym dysku dostaną wtedy cztery bonusowe nagrania (Fireghosts, Going Up, Illuminati, Lo Lines) i film z dwudziestominutowym wywiadem z muzykami.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.