ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Chic ─ C’est Chic w serwisie ArtRock.pl

Chic — C’est Chic

 
wydawnictwo: Atlantic 1978
 
1. Chic Cheer (Rodgers, Edwards) [04:44]
2. Le Freak (Rodgers, Edwards) [05:31]
3. Savoir-Faire (Rodgers, Edwards) [05:04]
4. Happy Man (Rodgers, Edwards) [04:26]
5. I Want Your Love (Rodgers, Edwards) [06:57]
6. At Last I Am Free (Rodgers, Edwards) [07:11]
7. Sometimes You Win (Rodgers, Edwards) [04:29]
8. (Funny) Bone (Rodgers, Edwards) [03:42]
 
Całkowity czas: 42:04
skład:
Alfa Anderson – Vocals. Bernard Edwards – Vocals, Bass Guitar. Diva Gray – Vocals. Luci Martin – Vocals. David Lasley – Vocals. Luther Vandross – Vocals. Nile Rodgers – Guitar. Tony Thompson – Drums. Robert Sabino – Clavinet, Acoustic Piano, Electric Piano. Andy Schwartz – Clavinet, Acoustic Piano, Electric Piano. Raymond Jones – Fender Rhodes. Sammy Figueroa – Percussion. Jose Rossy – Tubular Bells. The Chic Strings (Marianne Carroll, Cheryl Hong, Karen Milne) – String Section. Jon Faddis – Trumpet. Ellen Seeling – Trumpet. Alex Foster – Saxophone. Jean Fineberg – Saxophone. Barry Rodgers – Trombone. Gene Orloff – Concert Master.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
27.01.2012
(Recenzent)

Chic — C’est Chic

Gorączka Sobotniej Nocy, odcinek X. Dziś pora na instrumentalistów.

Muzyka disco z instrumentalną wirtuozerią niespecjalnie się kojarzy. Zresztą, wynika to z samych podstaw stylu: wyeksponowany rytm, elementy melodyczne na dalszym planie – nawet największy wirtuoz niespecjalnie będzie miał tu pole do popisu. Co nie zmienia faktu, że kilku ciekawych instrumentalistów i ładne partie solowe można znaleźć bez specjalnego wysiłku. Brytyjski basista studyjny Gary Unwin w drugiej połowie lat 70. pojawił się na kilkudziesięciu płytach i płytkach (z reguły zgromadzonych wokół Munich Machine Giorgio Morodera, bądź Franka Fariana) – i trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie: grał znakomicie, z wyczuciem podkładając rytm i improwizując linie melodyczne. Z drugiej strony Wielkiej Wody zdolnych instrumentalistów obracających się w świecie disco też nie brakowało.

Nile Gregory Rodgers (urodzony w Nowym Jorku 19 września 1952) wkroczył na scenę muzyczną w sposób dość nietypowy. Jako nastolatek grał bowiem na gitarze w zespole, występującym w… „Ulicy Sezamkowej”, z którym zresztą też jeździł w trasę. Potem zamiast u boku Ciasteczkowego Potwora, akompaniował takim artystom jak choćby Aretha Franklin, Screaming Jay Hawkins czy comba George’a Clintona – Parliament i Funkadelic. A w roku 1970 poznał młodszego o niespełna półtora miesiąca basistę z Północnej Karoliny, Bernarda Edwardsa. Wspólnie założyli The Big Apple Band; akompaniowali zespołowi o oryginalnej nazwie New York City, z którym wyruszyli w trasę po Stanach Zjednoczonych. Zespół rozpadł się po paru latach, ale do Rodgersa i Edwardsa przyłączył się jeszcze jeden muzyk, perkusista Tony Thompson. W trójkę założyli funkrockowy zespół The Boys; choć wytwórnie były zainteresowane trójką zdolnych muzyków, w podpisaniu kontraktu główną przeszkodę stanowił fakt, że cała trójka była Afroamerykanami. Znów pod szyldem The Big Apple Band współpracowali m.in. z Lutherem Vandrossem; ponieważ istniał inny zespół o tej samej nazwie – w roku 1977 na scenie muzycznej Nowego Jorku pojawił się zespół Chic. Pierwszy album – nagrany z wokalistką Normą Jean Wright pod okiem dopiero zdobywającego sławę Boba Clearmountaina. Potem z przyczyn kontraktowych musieli zmienić wokalistkę (Wright związała się kontraktem z inną wytwórnią niż Chic i nie mogła z zespołem nagrywać; poleciła swoją koleżankę, Luci Martin); w Sylwestra 1977 Chic mieli wystąpić wspólnie z Donną Summer w legendarnym nocnym klubie Studio 54, ale nie udało im się (nie wpuszczono ich do klubu). Rozdrażnieni muzycy wyładowali się podczas jam session, tworząc przy okazji nową piosenkę; pojawiające się w niej „Fuck off!” uległo zmianie na „Freak out!” – i tak narodził się utwór „Le Freak”. Zarówno singel z tą piosenką, jak i cały album – wydany w sierpniu 1978 „C’est Chic” – biły rekordy powodzenia. Następne dwa albumy – „Risque” i „Real People” – nie były może tak udane jak „C’est Chic”, ale niemniej były to dobre płyty, które odniosły spory sukces komercyjny. A potem fala disco opadła, popularność Chic zaczęła spadać i… zespół zszedł ze sceny. Na którą wracał jeszcze kilka razy. Potem, w kwietniu 1996, Edwards zmarł na zapalenie płuc. Siedem i pół roku później, w listopadzie 2003, Tony Thompson przegrał walkę z rakiem nerek… Dwa lata temu również Rodgers ogłosił, że walczy z rakiem.

Którą płytę Chic wybrać? Jak już wiemy – na „C’est Chic” jest „Le Freak”, więc dziś będzie właśnie „C’est Chic”. Album skonstruowany dość specyficznie: na każdej ze stron jest jedna ballada, dwa typowo parkietowe wymiatacze i jedna kompozycja w stylu funk.

Wymiatacz to w pierwszej kolejności właśnie „Le Freak”: mistrzostwo formy, rozpisane na dwoje głównych aktorów, Edwardsa i Martin. Cały utwór stoi na bardzo efektownej, samplowanej nieskończoną ilość razy, pamiętnej linii gitary basowej, do której Martin dokłada zmysłowy wokal. Choć i Rodgers popisuje się tu efektowną, przycinaną partią gitary; minimalnie gorzej wypada „I Want Your Love”, zgrabnie zorkiestrowana, funkująca piosenka. Nieco mniej interesująco wypadają piosenki zaśpiewane przez panów – „Happy Man” i „Sometimes You Win”. Po „Le Freak” mamy „Savoir Faire”, instrumentalną balladę przywodzącą na myśl nagrania Carlosa Santany, choć Rodgers gra na gitarze w inny sposób, bardziej jazzujący, choć nie pozbawiony nastrojowego ciepełka. Na drugiej stronie czarnego krążka balladowym odpowiednikiem „Savoir Faire” jest „At Last I Am Free” – ciepła soulowa piosenka, z subtelnym, melodyjnym śpiewem Martin. A klamrą dla całości albumu są dwa utwory funkowe (no, może bardziej smooth-funkowe), głównie instrumentalne.

„C’est Chic” to bardzo zgrabny album, o którego sile decydują tak kompozycje („Le Freak” i „Savoir Faire” to utwory naprawdę dużego kalibru), jak i bardzo efektowny warsztat zwłaszcza duetu Rodgers-Edwards. Co nie przeszło bez echa: po rozpadzie Chic na początku lat 80. obaj panowie poświęcili się z dużym sukcesem pracy jako muzycy sesyjni. Pracowali z Debbie Harry, Davidem Bowie, INXS, Madonną, Jeffem Beckiem, Mickiem Jaggerem, Grace Jones, Laurie Anderson, Duran Duran, Davidem Lee Rothem, Robertem Palmerem, Rodem Stewartem, Joe Cockerem, The Honeydrippers… Także w roli producentów.

Jutro: Gorączka Sobotniej Nocy odcinek XI – a w niej pewien zespół, którego członkowie kiedyś chcieli zostać drugimi Beatlesami.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.