ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lear, Amanda ─ I Am A Photograph w serwisie ArtRock.pl

Lear, Amanda — I Am A Photograph

 
wydawnictwo: Ariola Records 1977
 
1. Blood And Honey (Moon, Lear) [04:50]
2. My Alphabet (Bach, Ricanek, Monn, Lear) [04:00]
3. These Boots Are Made For Walkin’ (Hazlewood) [03:18]
4. Tomorrow (Pietsch, Lear) [04:10]
5. Pretty Boys (Monn, Lear) [02:55]
6. Alligator (Pietsch, Lear) [04:35]
7. The Lady In Black (Monn, Lear) [03:30]
8. I Am A Photograph (Monn, Lear) [04:27]
9. La Bagarre (Leiber, Stoller) [03:27]
10. Blue Tango (Anderson, Lear) [02:40]
 
Całkowity czas: 38:26
skład:
Amanda Lear – Lead Vocals. Claudia Schwarz – Backing Vocals. Gitta Walther – Backing Vocals. Renate Maurer – Backing Vocals. Gary Unwin – Bass Guitar. Martin Harrison – Drums. Mats Bjoerklund – Guitar. Giuseppe Solera – Horns. Hermann Breuer – Horns. Howard Katz – Horns. Lee Harper – Horns. Paul Niezgoda – Horns. Rudi Fuessers – Horns. Paul Ricanek – Keyboards. Harold Faltermeyer – Keyboards, Moog Synthesizers. Pit Troja – Percussion. Bavarian Strings – Strings.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 6, ocena: Album słaby, nie broni się jako całość.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
21.01.2012
(Recenzent)

Lear, Amanda — I Am A Photograph

Gorączka Sobotniej Nocy – odcinek IX. Czyli wizyta w kontynentalnej Europie.

Eksplozja dyskotekowego szaleństwa, wcześniej czy później, musiała dotrzeć także do kontynentu europejskiego. Przy czym o ile amerykańska odmiana miała solidną podbudowę – wszak disco wyewoluowało z funku i soulu, czyli muzyki amerykańskiego pochodzenia – europejskie disco wypadało nieco inaczej. Do tanecznego rytmu dokładano przeróżne style muzyczne popularne w Europie – elementy wodewilu, niemieckiego schlageru, apaszowskiej ballady. Inna rzecz, że olbrzymiej części nagrań eurodisco wyraźnie brakowało typowego dla amerykańskiej odmiany wyrafinowania, charakterystycznego, stylowego szyku i swoistej elegancji, jakiej nie brakowało na płytach Donny Summer czy Glorii Gaynor. Jak zawsze jednak, zdarzały się wyjątki – np. ABBA na albumie „Voulez-Vous” bardzo płynnie połączyła dyskotekowe rytmy z typowym dla siebie, bogato zaaranżowanym, wyrafinowanym pop-rockiem.

Jednak Amanda Lear na muzycznej scenie wyróżniała się pod każdym względem. Muza Salvadora Dali od samego początku swej kariery przysparzała siwych włosów dziennikarzom: już sama data i miejsce urodzenia nie są do końca znane. A przynajmniej można odnaleźć szereg różnych wariantów. Nie do końca wiadomo też, czy Amanda to czasem nie (był) Adam. Dość nietypowe, jakby nie do końca kobiece rysy twarzy, niski baryton, do tego w młodości często przesiadywała w klubach dla transseksualistów i paradował/a w typowo męskich ubraniach i fryzurach… Plotki o niejasnej tożsamości płciowej nieco przycichły, gdy na okładce niektórych edycji debiutanckiej płyty „I Am A Photograph” Lear pokazała się topless. Pozowała także nago do Playboya; odnaleziono również jej wczesne zdjęcia w mocno niekompletnym stroju, na których zbyt męsko raczej nie wygląda.

Na pewno wiemy, że w roku 1965 na młodą studentkę sztuk pięknych zwróciła uwagę agencja modelek. Aby dorobić do studiów, Lear zaczęła pracę jako modelka. Szybko stała się gwiazdą świata modellingu: imprezowała z Beatlesami, Brianem Jonesem i Twiggy, w paryskiej restauracji poznała Salvadora Dali, w którym momentalnie odnalazła bratnią duszę, na krótki czas zaręczyła się z Bryanem Ferrym (to ona widnieje na okładce „For Your Pleasure” Roxy Music), była też kochanką żonatego Davida Bowiego… W połowie lat 70. Amanda miała już dosyć kamer i ciuchów. Postanowiła spróbować kariery wokalistki.

„I Am A Photograph” to album dość dziwny. Niby dominują tu klimaty dyskotekowe, ale dzieje się tu też sporo innych rzeczy: funkujący rytm łączony jest – oprócz dęciaków – z ciepłymi smyczkami, niejednokrotnie w podkładzie pojawia się zamierzone, campowe, kiczowate brzmienie rodem z niemieckiego schlageru, a do całości dochodzi głos Lear – barytonowy, łączący senną melorecytację ze zmysłowym szeptem i śpiewem jakby rodem z zadymionego paryskiego kabaretu, nadający całości specyficznego, tajemniczego posmaku. Zresztą, właśnie nacisk na specyficzny, bardzo europejski nastrój całości jest bardzo charakterystyczny dla „I Am A Photograph” – i zresztą wszystkich płyt Amandy Lear z okresu dyskotekowego. Zdecydowanie najciekawiej wypada utwór tytułowy – nieco teatralna ballada z bardzo klimatyczną partią fortepianu.

Za tydzień: Gorączka Sobotniej Nocy odcinek X – czarna wersja Roxy Music, czyli poznajemy kolejne ważne postacie świata disco. Panie i Panowie – Nile Rodgers i Bernard Edwards.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.