ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Iron Maiden ─ Killers w serwisie ArtRock.pl

Iron Maiden — Killers

 
wydawnictwo: EMI Records Ltd 1981
 
1. The Ides of March [1:46]
2. Wrathchild [2:55]
3. Murders in the Rue Morgue [4:19]
4. Another Life [3:23]
5. Genghis Khan [3:09]
6. Innocent Exile [3:54]
7. Killers [5:02]
8. Prodigal Son [6:13]
9. Purgatory [3:21]
10. Twilight Zone [2:33]
11. Drifter [4:52]
 
Całkowity czas: 41:27
skład:
Clive Burr – drums
Paul Di’Anno – vocals
Steve Harris – bass guitar, backing vocals
Dave Murray – guitar
Adrian Smith – guitar, backing vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,7
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,10
Arcydzieło.
,6

Łącznie 36, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
01.01.2012
(Recenzent)

Iron Maiden — Killers

Drugiej płycie Iron Maiden nadano kiczowate miano Killers. Tytuł ten jednak trafnie oddaje zawartość tego co prawda dalekiego od doskonałości, lecz porywającego swą heavymetalową werwą i punkrockową zadziornością, ciętego niczym brzytwa zabójcy wydawnictwa, na którym większość numerów to istotnie killers.

Ten nagrany na przełomie 1980 i 1981 roku longplay został wydany najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem między innymi w Stanach Zjednoczonych. Na Wyspach ukazał się on w lutym ‘81 i zawierał dziesięć numerów, w USA – w czerwcu i liczył ich jedenaście, z których dodatkowy, Twilight Zone, znalazł się także na pierwszym z dwóch singli promujących album. Piosenka ta trafiła również na wydaną w 1998 roku edycję zremasterowaną, nie była jednak ósma, jak na wydaniu amerykańskim z ‘81, lecz przedostatnia. Spis utworów zaczerpnąłem z nowszego tłoczenia, którym dysponuję i które nie jest zwykłym kompaktem, lecz Enhanced CD, w danym przypadku płytą wzbogaconą o filmy video z koncertowymi wykonaniami Wrathchild i Killers, o multum zdjęć i rozmaitych informacji, dotyczących historii grupy, nagrania albumu i pierwszego podjętego przez Iron Maiden światowego tournée, złowieszczo brzmiącego Killer World Tour.

Zanim nagrano Killers doszło do niewielkiego przetasowania w ironowym składzie, mianowicie Adrian Smith zastąpił na jednej z gitar Dennisa Strattona, który miał odmienną od pozostałych muzyków wizję brzmienia zespołu i tworzonej przez niego muzyki.

Nad dźwiękiem i produkcją płyty czuwał już nie, jak uprzednio, Will Malone, lecz Martin Birch, wsławiony wcześniejszą współpracą z takimi tuzami rocka, jak Fleetwood Mac, Deep Purple, Wishbone Ash, Whitesnake, Black Sabbath, Blue Öyster Cult czy Rainbow. To właśnie założyciel i lider ostatniej z wymienionych grup, Ritchie Blackmore, zainteresował Bircha młodym i nieokrzesanym, dobrze zapowiadającym się Iron Maiden, którego brzmienie było wtedy, podobnie jak i członkowie zespołu, pretty raw („dosyć surowe”), jak wyraził się później Birch. Tę pozorną słabość bandu postanowił on uczynić jej atutem, stąd I told them just to play the songs as they would on stage. Although there were some overdubs added afterwards, essentially ‘Killers’ was recorded almost like a live album („Powiedziałem im, żeby zagrali piosenki po prostu tak, jak gdyby wykonywali je na scenie. I chociaż część materiału była potem jeszcze dograna, to w gruncie rzeczy Killers zostało zarejestrowane niemal jak album na żywo”). Dzięki temu zabiegowi udało się odcisnąć na nagraniach młodzieńczą przebojowość i dzikość prących ku sukcesowi, a wciąż jeszcze nieopierzonych muzyków. Tej eksplodującej energii, pewności siebie, buty i gwałtowności nie brakowało też i na naprawdę niezłej debiutanckiej płycie, Iron Maiden, z tą różnicą, że drugi longplay Maidenów brzmi od tamtej lepiej i cokolwiek dojrzalej.

Pod autorstwem dziewięciu kompozycji podpisany jest wyłącznie lider grupy, Steve Harris, jedynie numer tytułowy i Drifter stworzone zostały przezeń odpowiednio z Paulem Di’Anno i z Dave’em Murray’em. Wszystkie one, za wyjątkiem Murders in the Rue Morgue i Prodigal Son, skomponowane zostały jeszcze przed wydaniem przez Ironów pierwszego longplaya.

Na Killers wyraźnie słychać inspiracje twórczością innych, starszych, a co za tym idzie bardziej zasłużonych i nobliwych w 1981 roku zespołów, wśród nich należących do pierwszych mistrzów hard rocka i heavy metalu Led Zeppelin, Deep Purple i Black Sabbath, ponadto Budgie, Scorpions, UFO czy Thin Lizzy. Sabbathowe wpływy daje się wychwycić już w dwóch początkowych, szczególnie lubianych przeze mnie na Killers utworach – otwierającym album instrumentalnym The Ides Of March oraz w następującym po nim „Dziecięciu gniewu”, Wrathchild, z agresywnym wokalem, świetnymi liniami gitarowymi, mocną perkusją oraz pierwszorzędną, wysuniętą do przodu i jakże charakterystyczną linią basową Steve’a Harrisa, bodaj jedną z najlepszych, jakie w ogóle stworzył. Z pozoru niewinny tytuł pierwszej z wymienionych kompozycji w rzeczywistości niesie ze sobą pewien zabójczy przekaz, nawiązuje bowiem do idów marcowych, a ściślej – do dnia 15. marca 44. roku p.n.e., kiedy to w rzymskim senacie zasztyletowano Juliusza Cezara, ponoć ranionego 23 razy. Iście zeppelinowska czy purple’owska końcówka wieńczy klasyczną heavymetalówkę z punkowym wtrętem, stuprocentowo przebojową, a rozpoczętą od szybkiego bębnienia piosenkę Another Life. Wpływy starszych mistrzów, takich jak Led Zeppelin, Deep Purple, Scorpions i Thin Lizzy, słychać w Innocent Exile ze wspaniałym, ciężkim i rozkiełznanym basem oraz wściekle, chwilami demonicznie riffującymi gitarami, wygrywającymi superszybkie, popisowe solówki. Z kolei łagodne wejście szermującego w dalszych minutach zmianami temp, raz po raz spowalnianego refrenem Murders in the Rue Morgue kojarzyć może się ze stylistyką Scorpions albo z balladą Don’t Cry, zamieszczoną na obu częściach wydanego w 1991 roku Use Your Illusion Guns N’ Roses. Tytuł tego kawałka nawiązuje do równie słynnej, co mrocznej opowieści detektywistycznej wybitnego amerykańskiego nowelisty i poety Edgara Allana Poe. Świetną kompozycją jest drugi instrumentalny na płycie kawałek, żarliwy i absolutnie porywający Genghis Khan, jak nietrudno domyślić się opiewający czyny żyjącego w XII i XIII wieku władcy Mongołów, Czyngis-chana, utwór swym ciężarem chwilami wykraczający nawet poza heavy metal i jeszcze lepszy niż instrumentalna Transylvania z Iron Maiden. Trochę ustępuje tej opowiastce o wielkich podbojach mongolskiego wodza bardzo dobry, tytułowy numer Killers, w którym Di’Anno zaczyna swe partie od dzikich wrzasków odurzonego zbrodniczymi zamiarami szaleńca, a potem wyśpiewuje tekst, który zmroziłby krew każdego człowieka, samotnie błąkającego się po ciemnych miejskich zaułkach wśród nocy. W trakcie tych kilku minut staje w wyobraźni słuchacza znajdująca się na okładce wydawnictwa upiorna postać Eddiego, który z zakrwawionym toporkiem i pałającymi opętańczą żądzą mordu oczyma przymierza się do zadania kolejnego ciosu błagalnie ciągnącej go za koszulkę ofierze. Chwila oddechu następuje w Prodigal Son, niezłej, choć wtórnej i mało oryginalnej balladzie, takiej hybrydzie stylu Led Zeppelin i innych grup, w tym może The Eagles i Supertramp, o której dość celnie napisano, iż jest to utwór „kojarzący się z jakimś mało znanym proghardrockowym zespołem z początku lat siedemdziesiątych” [1]. Ballada ta okazuje się zwiastunem dwóch zdecydowanie najsłabszych na Killlers numerów. Pierwszym z nich jest pędząca na złamanie karku heavymetalówka Purgatory, która znalazła się na drugim promującym płytę singlu. Jest to przeróbka jednego z wczesnych maidenowych utworów, który pierwotnie nazywał się Floating. Nawet po dopracowaniu brakuje mu jednak polotu, jest zupełnie nieinteresujący i wręcz razi prostactwem. Drugim, trochę lepszym i nieznacznie bardziej urozmaiconym, jest lubiany przez Ironów Twilight Zone, czyli ten, którego nie dodano do pierwszej edycji brytyjskiej Killers. Na szczęście te dwie według mnie najsłabsze na płycie kompozycje trwają pospołu niespełna sześć minut. Całość zamyka taki sobie Drifter, w którym Paul Di’Anno, niezły wokalista oraz punkowiec i rozrabiaka pierwsza klasa, na całym albumie wypadający zadowalająco, zdecydowanie lepiej aniżeli na debiutanckim Iron Maiden, nazbyt mocno kopiuje śpiew to Iana Gillana, to kogoś innego, przede wszystkim Roberta Planta, ostatecznie przesadzając w swym naśladownictwie w zwieńczeniu Driftera. Dobrze więc, iż kilka miesięcy później zastąpił go Bruce Dickinson, mający nie tylko w pełni wyklarowany własny styl śpiewu, ale i operujący o niebo lepszym i mocniejszym głosem.

Drugie dzieło Iron Maiden to twór doskonalszy od poprzedniego, któremu bardziej aniżeli Killers brakowało koherencji przekazu, doświadczenia członków zespołu i takiego producenta, który wiedziałby, jak pokierować młodymi muzykami w studio. Album obfituje w naprawdę dobrą muzykę, która nie mogła nie stać się wkrótce inspirującą pożywką dla rozlicznych zespołów oraz dla mających dopiero narodzić się przeróżnych odmian metalu, takich jak thrash i death. Zresztą samo Iron Maiden wykorzystało wiele motywów z tego longplaya na swoich późniejszych albumach. Jednakowoż i na Killers Maideni nadal, choć przeważnie w udany sposób, bezpruderyjnie wykorzystywali to, co podpatrzyli u swoich mistrzów. Stanowi to zresztą główną bolączkę tej płyty, gdyż Killers nie prezentuje jeszcze tej dojrzałości i odrębności stylu, jaką grupa osiągnęła już na swym kolejnym wydawnictwie, The Number Of The Beast, które nareszcie przyniosło bandowi tak oczekiwany, a w zupełności zasłużony wielki sukces. Gdyby jednak nie nieudana końcówka płyty Killers, to i ona mogłaby spokojnie zostać zaliczona w poczet wielkich klasyków Iron Maiden.

 

[1] Grzesiek Kszczotek w: „Iron Maiden. Po całości” (kolekcja „Teraz Rock Kolekcja”, nr 1/2008).

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.