Kolejna płyta Metusa i… wszystko jasne? Gotycki klimat, grobowy niemalże głos Juzy i wszechogarniająca muzyczna mroczność, powolnie snująca się z każdym dźwiękiem… Tego spodziewacie się po kolejnym jego krążku? Jeśli tak, to możecie się nieźle zdziwić. Ja przynajmniej dostałem lekkiego szoku, gdy usłyszałem wyśpiewany zaraz w pierwszej kompozycji wers I’ve fund my way… Zdecydowanie wyższy i bardziej naturalny wokal muzyka oraz absolutnie bardziej optymistyczny charakter muzyki czyni z My Way kompozycję, jak na Metusa, doprawdy zaskakującą. Podobne zresztą odczucia można mieć po wysłuchaniu piątego w zestawie I Wanna Fly.
A to nie jedyne przykłady odejścia na tym krążku od, latami budowanej, formuły, bowiem artysta, korzystając ze sprawdzonych już patentów, nadał swojej muzyce więcej rockowego ducha, swobody i spontaniczności. Na płycie pojawia się naprawdę dużo ciężkich, niekiedy metalowych, bądź hardrockowych (!) wręcz riffów (It Burns Inside), gitarowe sola (np. I Stay Away), lekko psychodeliczne i space’owe, nawiązujące do głębokich lat siedemdziesiątych, muzyczne patenty (odpowiednio: It Burns Inside i Leave Evil Voice) czy delikatne orientalizmy (I Wanna Fly). Mimo tego, miłośnicy „dawnego” Metusa także znajdą tu coś dla siebie. Bo jego Eldritchowski wokal w dalszym ciągu ozdabia część utworów a takie rzeczy jak The Only World Now (z interesującym dwugłosem), czy kończący całość ascetyczny The Fruit Of Young Dreams przywołują to, z czym Juzę najbardziej kojarzymy. Dość powiedzieć, że najbardziej przejmującą, a może i najlepszą kompozycją na płycie jest All I Need Is You – rzecz mogąca dobrze stylistycznie się wkomponować w poprzedni krążek muzyka.
To album będący naturalną kontynuacją pewnej ewolucji rozpoczętej na wydanym w ubiegłym roku Out Of Time – najlepszym, moim zdaniem, krążku artysty. Ewolucji czyniącej propozycję Juzy mniej hermetyczną i bardziej otwartą na szeroko rozumianą rockową formę. Trudno jednak w takiej sytuacji nie postawić pytania, czy w ten sposób muzyk, mający już swoją ugruntowaną muzyczną niszę i pewnie jakąś tam grupę wiernych miłośników twórczości, nie zginie w natłoku bardziej „tradycyjnych”, gotycko – rockowo - metalowych płyt, w który to zestaw In Memory Of My Lost Dreams się wpisuje.