Długo trzeba było czekać na pierwszą polską biografię tej zasłużonej dla historii rocka formacji. Na szczęście - wreszcie się ukazała i to w dość szczególnym czasie. W roku, w którym lider formacji, Andy Latimer, po ciężkiej chorobie, powrócił do nagrywania muzyki (gościnny udział na płycie Davida Minasiana, Random Act Of Beauty) a sam Camel, po równie rozległym wydawniczym milczeniu, opublikował swoje kolejne DVD.
Camel. Lot śnieżnej gęsi nie jest z pewnością wymarzoną publikacją dla najwierniejszych fanów grupy. Tych, śledzących poczynania muzyków od lat, pozycja ta nie powinna niczym zaskoczyć. Krótka, zwarta treść, nie wnosi wiele do znanego im już doskonale wizerunku zespołu. Autorka, na niewiele ponad 100 stronach, które ogarnąć można podczas jednego wieczoru, opisuje kolejne wydarzenia z historii grupy (roszady personalne, publikacje kolejnych wydawnictw, informacje o trasach koncertowych), okraszając je stosownym cytatem z wypowiedzi jednego, czy drugiego muzyka. Najciekawiej niewątpliwie czyta się jej subiektywne opinie na temat poszczególnych albumów (zazwyczaj bardzo pochlebne – to nie zarzut, wszak Camel rzadko schodził poniżej pewnego poziomu). Niestety, znaczna część treści ma charakter bardzo lakoniczny, pozbawiony większej ilości ciekawych anegdot. Inną sprawą jest fakt, iż Camel w istocie raczej nie zaskakiwał szaleństwami w muzycznym „szołbiznesie”. Wilczyńska nie zdecydowała się także na szerszą prezentację czasów (czy jak kto woli, „tła i okoliczności”), w których przyszło zespołowi tworzyć. A to wszak praktyka dosyć często stosowana przez biografów. Takie szersze ujęcie zagadnienia z pewnością wzbogaciłoby tę publikację. Należy żałować także, że autorka bardzo skromnie potraktowała najważniejsze osobowości związane z Camel. Postaci tych było oczywiście mnóstwo, niemniej muzycy oryginalnego składu, a już z pewnością niekwestionowany lider – Andrew Latimer, wymagaliby, moim zdaniem, głębszej i bardziej wnikliwej charakterystyki.
Paradoksalnie, polski fan może czuć się zawiedziony podwójnie. Bo choć Wilczyńska, pisząc o Camelu w latach dziewięćdziesiątych, zwraca uwagę na silne jego związki z naszym krajem (dwie i jak do tej pory jedyne wizyty grupy w Polsce, częste koncerty i kontakty Colina Bassa z polskimi artystami), to także i tutaj ujmuje temat powierzchownie. Przyznam bowiem szczerze, że liczyłem na jakieś szersze wspomnienia (dziennikarzy, może organizatorów, muzyków) z wymienionych koncertów. A nie było to z pewnością trudne do zrealizowania.
W konsekwencji tego dostajemy na pewno najpełniejszy jak dotychczas opis Camelowej biografii na naszym rynku. Jest on jednak tylko niezbyt znacznym uzupełnieniem do najobszerniejszych jak dotąd opracowań historii grupy w naszym ojczystym języku i pomieszczonych w I tomie Wielkiej Encyklopedii Rocka, A – E, (Wyd. Iskry 2000) pod redakcją Wiesława Weissa i wkładce do miesięcznika Tylko Rock z kwietnia 1997 roku. Tak na marginesie – troszkę irytuje zdominowanie publikacji cytatami z wywiadu wspomnianego Weissa z Latimerem, pomieszczonego w Tylko Rocku przy okazji ukazania się wymienionej wkładki. I nie chodzi tu bynajmniej o fakt małej wartości tej rozmowy. Broń Boże. Bardziej o to, że polski wielbiciel grupy chętniej poczytałby wypowiedzi z trudniej dostępnych i mniej mu znanych zachodnich źródeł.
Nie udało się także Wilczyńskiej uniknąć drobnych błędów, czy braków. Dla przykładu, pisząc o Tonym Scherpenzeelu czyni z holenderskiej formacji Kayak grupę… duńską. Autorka pominęła także, wspominając trio RDC, informację, iż projekt ten dotarł z koncertami do Polski w 2008 roku. Koncertami silnie reklamowanymi wielbłądzimi wątkami. Wszak artyści zaprezentowali wtedy utwory Camela, a w składzie tria znalazł się nie tylko Colin Bass (o tym, że był wśród muzyków projektu z książki się dowiadujemy), ale także perkusista Camela – Denis Clement! Sporą wartością książki są: szczegółowa dyskografia, reprodukcje mniej znanych okładek niektórych wydawnictw oraz doprowadzenie całej historii do bardzo nieodległych nam czasów.