ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Elbow ─ Asleep In The Back w serwisie ArtRock.pl

Elbow — Asleep In The Back

 
wydawnictwo: V2 2001
 
1. Any Day Now [6:18]
2. Red [5:11]
3. Little Beast [4:15]
4. Powder Blue [4:31]
5. Bitten by the Tailfly [6:16]
6. Asleep in the Back [3:47]
7. Newborn [7:35]
8. Don't Mix Your Drinks [3:16]
9. Presuming Ed (Rest Easy) [5:26]
10. Coming Second [4:56]
11. Can't Stop [4:36]
12. Scattered Black and Whites [5:32]
 
Całkowity czas: 61:43
skład:
Guy Garvey - vocals, keyboards, guitars / Richard Jupp - drums / Craig Potter - keyboards, organ, analogue sythesiser / Mark Potter - guitars / Pete Turner - bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 15, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
07.02.2003
(Gość)

Elbow — Asleep In The Back

„Tak zapewne brzmiałaby nowa płyta Porcupine Tree, gdyby Wilson nie poszedł w stronę metalu, a rozwinął swoje minimalistyczne, smutne granie z Recordings...”

Tak pomyślałem, kiedy po raz pierwszy dane było mi usłyszeć debiut zespołu Elbow z 2001 roku. Teraz kiedy upłynęło już trochę wody w Tamizie, na pewno nie powtórzyłbym tego stwierdzenia. Nie ukrywam jednak, że nie jest ono tak bardzo odległe od prawdy :)
Zespół Elbow powstał na początku lat ’90 w angielskim Manchesterze, tam po paru latach nagrał kilka epek, a kiedy udało uzyskać się nie byle jaki kontrakt z wytwórnia V2 powstała pierwsza i jedyna jak dotąd płyta – Asleep In The Back.

Sam zespół, bardzo sprytnie opisuje swoją muzykę jako „prog bez solówek” – słychać to w licznych inspiracjach. Znajdziemy tutaj wiele wspomnianego Porcupine’a, teksturalnych patentów Sylviana, Jansena, Barbieriego i Karna, troszkę Pink Floydowej nostalgii, plam organowych w stylu późnego Talk Talk itd. Zespół poprzez swój specyficzny klimat i minimalizm może także przypominać takie współczesne angielskie zespoły jak Radiohead, Coldplay, czy Starsailor. Na uwagę zasługuje szczególnie wokalista Guy Garvey, którego ogromne możliwości głosowe przyczyniają się do nastrojowości i intymnej delikatności muzyki. Guy czasem brzmi jak Mark Hollis z Talk Talk, czasem jak Peter Gabriel, momentami może przypominać Thom’a Yorke z Radiohead, albo Chrisa Martina z Coldplay’a. W niektórych miejscach śpiewa jak miks podanych wokalistów w różnych konfiguracjach – w innych (i właśnie w tych lubię go najbardziej) tworzy bardzo oryginalne – choć proste – linie melodyczne i brzmi wtedy jak... Guy Garvey. Mam nadzieje że w przyszłości muzyk ten wypracuje już własny zupełnie nietypowy styl.
Jednak nie na samym wokaliście kończy się muzyka (o czym niektórzy niestety zdają się zapominać). Cały album składa się z 12 dosyć równych, spokojnych, czasem wręcz medytacyjno-ambientowych kawałków. Kawałki te pełne są poukrywanych gitarowych zgrzytów w rodzaju tych na albumach My Bloody Valentine, wspomnianej, rozlanej pracy klawiszy, wyciszonej, często samplowanej perkusji i pulsującego basu.
Już pierwszy utwór „Any Day Now” wprowadza nas w szarawą, zadymioną atmosferę albumu. Mrocznemu akordowi organowemu wtóruje transowy rytm, po chwili Guy czaruje nas smutnym Hollisowo-Wilsonowym głosem by później dać pole do popisu gitarzyście Markowi Potterowi, który dodaje troszkę akustycznego plumkania, a także wspomnianych, głębiej nie sprecyzowanych zgrzytów i hałasów... i tak już jest do końca. Album mimo tej jednorodności bardzo wciąga – po włączeniu płyty nawet nie zauważymy zmian utworów, będziemy się delektować aktualnymi dźwiękami. Oprócz „Any Day Now” chciałbym zwrócić też Waszą uwagę na najdłuższy utwór na płycie, prawie 8 minutowy „Newborn” z cudnym akustycznym początkiem, prześlicznym post-rockowo powtarzanym środkiem i naprawdę ostrym (jak na taką muzykę) zawiązaniem. Bardzo piękne i liryczne jest też zakończenie całego albumu w postaci „Scattered Black and Whites” gdzie wokal aż za nadto przypomina mi Petera Gabriela.

Asleep In The Back to bardzo interesujący debiut. Mimo wielu, często oczywistych nawiązań, słychać tutaj zalążki całkiem oryginalnego stylu. Z niecierpliwością czekam na następne dzieło Brytyjczyków, a tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak polecić omawiany album wszystkim fanom Porcupine Tree, Talk Talk i Radiohead. Nie jest to może muzyka tego kalibru, ale pamiętajmy że jest to dopiero debiut.

Zespół Elbow poznałem dzięki arcyintrygującemu coverowi przeboju ... Destiny’s Child - w arcyciekawej scenerii ;) Zapraszam na:
http://www.rathergood.com/independent_woman/
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Koński Łeb - Barnard 33 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.