ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Atavism of Twilight ─ Atavism of Twilight w serwisie ArtRock.pl

Atavism of Twilight — Atavism of Twilight

 
wydawnictwo: SYN-PHONIC Records 1992
 
1. Glorified Form (13:27)
2. Pillar of Salt (7:23)
3. The Appearance of Gazoo (11:35)
4. The Thousand Year Roundabout (8:49)
 
Całkowity czas: 41:14
skład:
- Stephen Fote / flute ; - Richard Carson, drums ; - Sean Greer / keys ; - Evan Guest / guitar; - Aaron Kenyon / bass ; - Joel Connell / percussion
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
03.06.2010
(Recenzent)

Atavism of Twilight — Atavism of Twilight

Atavism of Twilight – chyba niewielu osobom nazwa ta cokolwiek mówi. A i to prędzej tym, którzy bardziej orientują się w malarstwie, niż muzyce, gdyż jest to tytuł jednego z dzieł Salvadora Dali (zamieszczone zresztą we wkładce). Oprócz składu, nic mi o tej grupie nie jest wiadomo. Ponoć była to kapela z Los Angeles, ale też gdzieś czytałem, że był to zespół kanadyjski. Nagrali tylko jedną płytę wydaną… właśnie kolejny problem – na moim krążku są dwie daty – 1992 i 1998. Wszystkie inne źródła podają 1992, a to 1998 to może data reedycji? A może po prostu nagrania się przeleżały, zanim dzięki Syn-Phonic ujrzały światło dzienne? W każdym razie nagrali, wydali i przestało ich być. Do mnie ten album dotarł  na początku tego wieku.  Jak zwykle wtedy – kupiony w ciemno, na podstawie krótkiej notki w katalogu, do tego po niemiecku, czyli w języku w którym znam raptem kilka słów. Ale mimo wszystko skuteczność w tych zakupach miałem dobrą – w granicach 80-90 procent. A to był jedne z bardziej udanych zakupów. Paczka przyszła, płytę posłuchałem, stwierdziłem, że ładna i postawiłem na półkę, wiedząc, że o niej nie zapomnę. Gdzieś mi się tam w tyle głowy Camel błąkał.
 
I tak sobie słucham tego krążka prawie 10 lat, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że jest to naprawdę DUŻA płyta. Mogę nawet zaryzykować twierdzenie, że to nieodkryta perła prog-rocka lat dziewięćdziesiątych. Dobrze, a co to w ogóle za cudo jest. Wspominałem coś o Camel, ale to asocjacja bardzo… mglista, chyba tylko ze względu na flet. Gentle Giant i Yezda Ufra, gdzieś coś z Canterbury też – to były kolejne skojarzenia, po kilku przesłuchaniach. Na progarchivach doszukałem się jeszcze porównań do Aglagaard. Po zastanowieniu mogę się zgodzić. Ale na dobra sprawę muzyka Atavism of Twilight nie „wisi u klamki” żadnego z progresywnych magnatów. Stworzyli swoją, całkiem oryginalną muzykę. Całość jest instrumentalna, jak na obecne standardy trwa niezbyt długo, bo  nieco ponad czterdzieści minut. I bardzo dobrze, bo to jest akurat tyle, ile powinno. Co prawda  jest to cztery utwory, ale wszystkie są do siebie podobne – takie same aranżacje, sama muzyka też tworzona według tej samej koncepcji. Raczej można to potraktować jako jedną muzyczną całość. Chociażby dlatego nigdy nie słucham tego po kawałku – zawsze od początku do końca. Czy gdyby trwało dłużej, mogłaby się wkraść do tego monotonia? Możliwe. Całe szczęście, że nie musimy się o tym przekonywać. Ale już zdarzało mi się wysłuchać „Atavism of Twilight” kilka razy pod rząd. Czyli jednak niedosyt? Też możliwe. Czyli nie wiadomo. Wiadomo na pewno, że ta płyta dostarczyła mi zajęcia na ładnych kilka lat, bo za każdym razem słucha mi się jej jakoś inaczej. Mijają pierwsze dwie-trzy minuty, a potem jakbym tej muzyki słuchał po raz pierwszy.  Bardzo polecam.
 
Nie jest to rzecz zbyt łatwa do znalezienia, ale fragmentów można posłuchać (jak ktoś będzie miał trochę cierpliwości) na kanale progresywnym open.fm .  
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.