Błogosławiona nieświadomość. Gdybym wiedział, gdzie zwykle udziela się Joey Vera, ktory  jest najważniejszym członkiem tego projektu/zespołu, to pewnie obszedłbym “Circles” z daleka. A ponieważ nie wiedziałem – to płyta jak płyta, ani tytuł, ani okładka nie sugerowały niczego. To do odtwarzacza. A tu muza niezbyt prog-rockowa, mało prog-metylowa, trochę nu-metalowa (na szczęście bardzo mało), trochę porcupajnowa, sporo uczciwego, rockowego mainstreamu, wokale niekiedy pod stare Alice In Chains – ogólnie bardzo fajna. Joey Vera najwyraźniej chciał nieco odpocząć dotychczasowej pracy znaczonej licznymi spustami surówki i tonami przekutej stali i zwrócił się w stronę rocka środka. Bo tak chyba najlepiej to umiejscowić. To muzyka na wskroś współczesna i dostatecznie eklektyczna, żeby nie dać się jednoznacznie zaszufladkować. Do tego całkiem różnorodna – gdzieniegdzie i metalowo przygrzać potrafi (do tego potrafi się obejść bez nierdzewnego riffu dżydży!), a momentami żegluje w akustyczno-psychodeliczne klimaty (w „Automatic Fantasy” mamy udane połączenie obu tych opcji). Nieobca mu też elektronika. I czasami niewiele młodsza od niego, bo i moog się trafia. Chyba najbardziej mi się w tej płycie podoba, że nie jest to pozycja hermetyczna, dla znawców, czy wyznawców. Próbuje dotrzeć do w miarę szerokiego kręgu słuchaczy. Ale to nie jest jakieś pójście na łatwiznę, schlebianie niezbyt wymagającym gustom. Jest to co prawda dosyć przystępne muzycznie, za to dosyć fajnie pokombinowane formalnie – zmiany tempa, głośno – cicho, różnorodność aranżacji. Wyjście w pół drogi do słuchaczy – nie usiłuję tworzyć czegoś abstrakcyjnego, ale oni też muszą coś z siebie dać. Muszą zdobyć się na pewien wysiłek intelektualny.
 
Nie jest nudno, monotonii nie stwierdza się. Absolutnie. Co dobrze świadczy o twórcy. „Siucra”, „Rock, Papers, Scisors”, jeszcze „Insane” – te utwory od razu się do mnie „przykleiły”, moim zdaniem  - najlepsze na płycie. Wszystkie trzy są na play liście open.fm (kanał progresywny) – jak się ma trochę szczęścia, to można tam na nie trafić.  A warto.