Ponieważ to moja jubileuszowa recka na stronach Caladana pozwoliłem sobie na tekst potraktowany z dużym przymrużeniem oka. Proszę się nie obrażać za jakiekolwiek stwierdzenia - ja się dobrze bawiłem pisząc te bzdety, mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy z Was również uśmiechną się z sympatią tudzież stosowną wyrozumiałością.
- Trzymaj go niezauważonym, trzymaj go w ukryciu - zdążyłem jeszcze rzucić
przed spięciem rumaka. Nadzieja była tak wątła, ale wciąż istniała. Pozostawiłem
ją za sobą.
Studio nagraniowe Luci spotężniało przede mną niczym mityczna wieża babel.
Niezliczonymi, rzekłbyś schodami, podążał w dół mój Mistrz.
- Dym zasnuł Górę Progresywnego Przeznaczenia, godzina jest późna, zaś mój
oddany fan i przyjaciel przybywa zasięgnąć mej rady. Witaj Dobasie.
- Luca - spuściłem oczy ze stosownym szacunkiem.
- Czyż nie po to przybyłeś stary przyjacielu?
- Tak jest Mistrzu i głowo naszego Zakonu speed-metalowego progowego disco.
- Disco? - zdumiał się - czyż mentolowe Marlbora tudzież Warka Strong nie
uczyniły twej wrażliwości stępioną?
- Wrażliwości? Dawno już utraciłem pierwotną wrażliwość, o ile kiedykolwiek
ją miałem.
- Też tak myślę. Zapraszam do wieży. Usłyszysz moje nowe dzieło. Rodzi się
nowa siła.
W komnacie wysoko ponad ziemią, sącząc wino z ozdobnego kielicha, wsłuchiwałem
się w nowo powstały koncept. Luca odziany w biel siedział obok sterując
aparaturą hi-fi. Słuchałem, a cień Czarnego Władcy Regresywności potężniał
w moim sercu.
- Zmieniłeś brzmienie klawiszy - stwierdziłem - są znacznie agresywniejsze niż
dotychczas, pojawia coś na kształt akordeonu - ale to wciąż za mało.
- Cóż Ty możesz wiedzieć - odparł - Władca Regresywności nie przybrał jeszcze
fizycznej postaci, ale to do niego należy świat muzyki. To Oko przenikające
brzmienie każdego instrumentu, każdego zamysłu, każdego konceptu. Stworzył
wielką armię, Dziewięciu już dawno przekroczyło Bramę Wydawnictw Progresywnych.
Ogarnęło mnie przerażenie.
- Threshold - ciągnął dalej - Vanden Plas, Spock's Beard, Arjen, The Flower Kings, Pain Of
Salvation, Dream Theater, Camel a nawet Porcupine Tree. Wszystkimi nimi steruje
wszechpotężne i wszechwiedzące Oko - bez źrenic, otoczone płomieniami szaleństwa,
samo w sobie gorejące niczym niewyobrażalna pochodnia. Przyciąga ku sobie
wszelką muzyczną statyczność, wszelką wygodę, wszelki brak pomysłów na coś nowego,
już niedługo okryje świat drugą falą ciemności pośród której goreć będzie niczym
krzew ognisty w morzu mroku. Zaś w morzu będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
- Władca Regresywności - jęknąłem - skąd tak dokładnie wiesz jak wygląda?
Uśmiechnął się z zadumaną złowieszczością.
- Widziałem go.
Przebiegłem do pomieszczenia obok.
- Luca - zerwałem zasłonę z monitora - master eftep to niebezpieczne narzędzie.
Ukazuje albumy, których jeszcze oficjalnie nie wydano.
- Czemu niebezpieczne? Czemu nie możemy go używać?
- Nie wiemy kto nam je podsuwa i dlaczego to robi zatruwając nasze nadzieje. Nie
wszystkie master eftepy są kontrolowane.
Zakrywając znów monitor poczułem to - mentalny wstrząs i wizję Oka.
- Jest już później niż myślisz - warknął Luca - Dziewięciu krąży po świecie.
Ich fani odnajdą tego co niesie wątły promyk progresywności, odnajdą i zdławią
światełko w zarodku.
- Budka Suflera - szepnąłem zamierzając natychmiast opuścić to przerażające miejsce,
by ratować Powiernika Progresywności.
Luca siłą woli zamykał po kolei wszystkie drzwi.
- Nad Władcą Regresywności nie może być żadnego zwycięstwa. Musimy przyłączyć się
do niego. To będzie mądre mój przyjacielu.
Zrozumiałem, że straciłem go, ale nie miałem już wyboru.
- Powiedz mi "przyjacielu", kiedy Luca Progresywny porzucił kreatywność na rzecz
regresywnego szaleństwa?
- AAAAAAAhhhhhhhh!
Cisnął mnie na drzwi, opuścił na podłogę, po czym jął rzucać po marmurowej posadzce
mym udręczonym ciałem. Opór nie zdał się na nic. Byłem za słaby. Ugodziłem go kilka
razy, ale to nie wystarczyło.
- Dałem Ci szansę - wychrypiał w uniesieniu - ale ty wybrałeś drogę bezowocnych
poszukiwań, drogę bólu!!!
Pchany tytaniczną siłą uleciałem na sam szczyt jego twierdzy. Wiał silny wiatr,
siekało deszczem. Pokonany szczelniej otuliłem się szarym płaszczem. Wokół mnie
rozpościerała się ciemność. Słyszałem nowy Threshold, Vanden Plas, Spock's Beard, Arjena,
The Flower Kings, Pain Of Salvation, Dream Theater, Camel, Porcupine Tree...
Słyszałem płacz i zgrzytanie zębów. Nadaremno wypatrywałem motylka - w końcu
prawdziwe życie to nie pieprzona Drużyna Pierścienia.....
- Dobas....Dobas zbudź się wreszcie!
Otworzyłem oczy. Leżałem w aksamitnej pościeli na wspaniałym łożu. Moje
zachwycone uszy wypełniała niebiańska muzyka spod znaku Kosmicznego Fantasy
Metalu. Obok ćmiąc fajkę siedział Luca.
- Miałeś jakiś koszmar - odezwał się z troską - rzucałeś się w niespokojnym śnie.
Nic nie odpowiedziałem. Nie mogłem. Trwało to dłuższą chwilę.
- To....twoje dzieło? - wyszeptałem wreszcie.
- Tak, słyszysz ile nowych smaczków wprowadziłem?
Prawdę mówiąc nie słyszałem, ale nie miało to już znaczenia. Prog/reg symfoniczne,
napakowane chórami granie olśniło mnie. Tutaj akordeon, tam flecik, quasi - gregoriańskie
chóry, agresywniejsze, odmienione klawisze, znów zachwycająca suita, znów podniosłe intro,
znów cała masa uroczego powerowego metalisko - disco. Toż to nawet lepsze niż King Of
A Nordic Twilight. Tak po prawdzie Prophet... wykazywało naprawdę poszukującą manierę, jak
na Lucę oczywiście, nawet zaskakująco poszukującą...
- Świetne - szepnąłem bardziej do siebie, ale on to usłyszał.
- Wiedziałem, że ci podejdzie. Zostaniesz moim Smoczym Językiem, napiszesz pozytywną
reckę, niech idzie w świat.
- Dobrze Mistrzu - odpowiedziałem potulnie - ale kompletnie nie mam pojęcia ja się
do tego zabrać....
- Może zaczniesz od wpływów free - jazzu?
- Dobas... Dobas zbudź się wreszcie!
Nade mną stał Naczelny.
- Dziś kolej na twoja setną reckę na łamach Caladana. O czym napiszesz?
To powinno być naprawdę coś specjalnego, coś naprawdę świeżego i progresywnego!
Więc Dobasku?
Westchnąłem.
- Mam pewien pomysł. Postaw karton mleka i zapuść scenę Śmierci Boromira,
a Ci opowiem. Dostałem promosa nowej Budki Suflera i chciałbym....
Pozwólcie, że zakończę ten głupawy tekst listą podziękowań.
Przede wszystkim chciałbym podziękować Tomkowi Kamińskiemu za przyjaźń, wsparcie,
dołączenie mnie do grona Redakcji, świetne imprezy we Wrocławskim Kozanowie
tudzież trzymanie całego tego interesu w garści - wbrew wszelkim przeszkodom.
Damianowi Polszakiewiczowi za otwarcie mi w 1999 roku oczu na całe pokłady
współczesnego art - rocka.
Dianie Stelskiej, Agnieszce Szugajew, Agnieszce
Lenczewskiej, Darkowi Hałasowi, Wojtkowi Kutyle, Bartłomiejowi Bernackiemu, Piotrkowi Parzyszowi, Krzysztofowi Rolnikowi, Grzegorzowi Ganczewskiemu, Leśkowi Kraszynie, Pawłowi Korbaczowi, Michałowi Rosińskiemu, Arturowi Szareckiemu za współpracę i ubogacanie mnie swoimi poglądami
tudzież tekstami na temat NASZEJ muzyki. Idea Caladana jest mi droga i nie do
przecenienia. Dziękuję.
Dodatkowe wyrazy szacunku dla Wojtaska :-)