ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Turilli, Luca ─ Demonheart w serwisie ArtRock.pl

Turilli, Luca — Demonheart

 
wydawnictwo: Limb Music Products 2002
 
1. Demonheart 5:02
2. Prophet Of The Last Eclipse (edit) 4:23
3. Rondeau In C Minor 1:24
4. Black Realm`s Majesty 4:33
5. King Of The Nordic Twilight (edit) 4:56
6. I`m Alive 3:43
 
Całkowity czas: 24:06
skład:
Orchestral arrangements by Luca Turilli / Additional arrangements by Miro / All rhythm guitar parts played by Robert Hunecke-Rizzo / Special guests: - Choir of The Apocalypse - Amanda Somerville, Bridget Fogle, Previn Moore, Tim Augenthaler, Markus Müller-Schmidt, Anja Krug / - Voices of the Last Eclipse - Susanna Möhle, Annie, Cristina, Nadine Voigt, Natalie Bohrmann, Vera Sutter / - New Galaxy Choirs - Cinzia Rizzo, Robert Hunecke-Rizzo, Miro, Amanda Somerville, Herbie Langhans, Riccardo Rizzo, Hector Older, Frank Ernst, Mark Van Oorst, Lukas Bormann / - String Quintett Hamburg - 1st Violin by Corinna Schalk 2nd Violin by Frank Krause Viola by Ursula Weinberg Cello by Theo Jahn Contrabass by Franziska Schaper / Timpanis and Cymbals by Thilo Förster
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,5

Łącznie 6, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
09.12.2002
(Recenzent)

Turilli, Luca — Demonheart

W poprzednim odcinku:

Czarna Królowa Śniegu łaskawie uwolniła Lucę z swej przerażającej twierdzy jako, że wzruszył jej lodowe serce ckliwą opowieścią o finale Emerald Sword Saga. Pozostał wszakże sam na skutym lodem pustkowiu, bez swych mężnych towarzyszy, którzy wciąż cierpieli męki okrutne przykuci łańcuchami do ściany wysłuchując po raz tysięczny Power Of The Dragonflame. Zaiste, przeraźliwa przebiegłość Królowej nie znała granic...

Akcji ciąg dalszy:

Głęboko wstrząśnięty gorzkim losem swych kompanów Luca stanął na równinie pod nisko unoszącym się nad horyzontem, iluzorycznym słońcem, rozłożył szeroko ramiona po czym a capella odśpiewał przejmującą pieśń o tej co to miała serce Demona. Srodze utrudzon po całym dniu wędrówki na południe zasnął głęboko pod wystającym korzeniem ogromnego drzewa - forpoczty boru, jaki wreszcie pojawił się na szlaku - kraina śniegu uchodziła już na północ, choć jakże powoli. We śnie usłyszał własną kompozycję pięknie uzbrojoną w monumentalne chóry i oprawę instrumentalną godną King Of The Nordic Twilight.
- Te klawisze - wymamrotał w letargu - muszą się zmienić. Muszę je jakoś unowocześnić.
Przypomniał sobie jak to dzieckiem będąc słyszał legendy o Drużynie Zbrojnych, która z przeszłości przeniosła się w XXI wiek i sadze o Czasie. Mówili o nich Elektrycy czy jakoś tak. To był jakiś trop, wątły bo wątły, niemniej niosący maluteńką nadzieję na odświeżenie dawnej maniery. Może nie do końca w tym stylu, bo od tamtego czasu świat posunął się naprzód, ale zawsze coś. Demonheart będzie jeszcze mocno tradycyjny, postanowił w końcu. To była prawdziwie mistyczna noc - śniący Luca na podobieństwo Ainura wyśpiewał także główny muzyczny motyw kolejnej wielkiej całości - dźwięczał mu on w uszach po przebudzeniu i przez cały następny dzień, kiedy dzielnie odpierał ataki powolnych mutantów tudzież zmutowanych fanów wiecznej, karykaturalnej aż progresji. Wielka całość - dumał przy ognisku następnej nocy ćmiąc fajkowe ziele - cóż to będzie za następna odsłona Wirtualnej Odysei! Jestem wielki - pomyślał i siłą samej woli przywołał do siebie od dawna ukochany dźwięk klawesynu na tle zadumanej, instrumentalnej kompozycji. Przypomniała mu się Królowa wyrzucająca mu pomijanie tegoż właśnie brzmienia.
- Cóż ta córa Demona może wiedzieć - uśmiechnął się do siebie - potęga tworzenia aż gotowała mu sie w żyłach. Dźwięki w jego głowie spotężniały acz klawesyn wciąż grał pierwsze skrzypce. Nawet Czarne Królestwa można przyoblec w jego majestat - czym się tedy staną? Czuł się niby młody bóg mogący tworzyć i niszczyć światowe potęgi, żeński wokal nadawał wszystkiemu delikatności tudzież zmysłowości - jakże to romantyczne, jakże zmysłowe. Zasnął z uśmiechem samouwielbienia na ustach.

Prawdę mówiąc nie spodziewał się tego ataku. Królowa była bardziej podstępna niż się domyślał. Cóż to jednak dało atakującym? Drugi raz nie popełnił już tego samego błędu - służalcy lodu natknęli się tym razem na Króla Nordyckiego Zmierzchu, który nareszcie przypomniał sobie o swym tytule. Nie musiał wyśpiewać całego, ponad 10 min zaklęcia - wystarczyła wersja skrócona - przeznaczona na dyskoteki Żołnierzy Uniwersalnej Miłości. Atakujący motłoch walił się pokotem na ziemię nasączającą się jego, plugawą posoką. Kiedy padł ostatni skrytobójca Luca triumfalnie wzniósł ramiona, a jego gromki krzyk powalił stokrotki: Jestem żywy!!! Jestem żywy i mam przemyślany kolejny, wielki album! Ucichł ptasi tryl, trawy zastygły nieruchomo i tylko stara matuszka Ziemia cicho westchnęła: jestem już, kuźwa, taka leciwa, a tyle jeszcze będę musiała wysłuchać, kiedyż to się skończy?
- Nigdy - odparł Luca obcierając mokry miecz - nigdy, dopóki trwać będą trony Valarów.
Szedł na południe, wciąż na południe do swego studia. Ono także cicho jęczało, choć tu to już przesadzam. Studia nagraniowe z XXI wieku nie jęczą, chyba, że nagranym i zmiksowanym materiałem. Luca śmiało szedł naprzód, ku swemu nowemu, wielkiemu projektowi, zaś wszystko co żywe chowało się. Chowało się bo szedł.

Podziękowania bięgną dla Druida

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.