Buckethead – postać intrygująca, zagadkowa, o (mało powiedziane) oryginalnym imidżu. No bo jak inaczej określić można dwumetrowego faceta, który na głowie nosi kubełek KFC, a na twarzy białą, pozbawioną emocji maskę??? I tak od ponad 20 lat! Do tego na koncertach udaje robota, macha nunczakami i rozdaje zabawki!!! Po tym opisie można by się zastanawiać, cóż ten człek może robić na łamach poważnego serwisu muzycznego? Ano właśnie – Buckethead jest „przy okazji” wirtuozem gitary, który na przestrzeni kariery wypracował sobie niepowtarzalny styl i bazę wiernych fanów. Tak!
Wybór albumu do mojej pierwszej recenzji Kubełka był bardzo trudny. Jest on niebywale płodnym muzykiem, a rozpiętość gatunkowa jego utworów może przyprawić
o zawrót głowy. Po długim namyśle uznałem, że najlepiej opisać któryś z jego bardziej przystępnych, melodyjnych krążków – padło na najświeższy, zatytułowany „Shadows Between The Sky”.
Jest to album oparty w całości na pięknym brzmieniu gitar akustycznych (solowa, rytmiczna). Sekcja rytmiczna jest obecna, aczkolwiek zdecydowanie pełni rolę tła. Partie basowe i perkusyjne nie są specjalnie rozbudowane, ale spełniają swoje zadanie, doskonale współgrając z gitarami. Główne gwiazdy tego albumu czarują od pierwszych dźwięków. Szybko udzielił mi się specyficzny klimat płyty – spokojne, melancholijne, ciepłe melodie dobiegające z głośników, odprężają i działają na wyobraźnię. Z każdym kolejnym utworem zatapiałem się w świat dźwięków pana B i… chciałem więcej i więcej! Słuchanie tej płyty to wspaniała muzyczna podróż przez krainę pełną emocji i fantastycznych obrazów.
Nastrój na płycie zmienia się z optymistycznego, wywołującego mimowolny uśmiech na twarzy, przez smutny (lecz nie dołujący), refleksyjny, aż po ciemny, chłodny i ponury. Tym, co łączy wszystkie utwory jest choćby jeden sprytnie ułożony gitarowy motyw. W KAŻDEJ piosence znalazłem taką „moją” perełkę! Czy to małe solo, czy też wpadający w ucho motyw gitary rytmicznej. Nie narzekałem więc na nudę słuchając najnowszego krążka Buckethead’a. Utwory, które najbardziej mnie oczarowały i należą do ścisłej czołówki na płycie to: tytułowy „Shadows Between The Sky” (wspaniałe solo, które przypomina nieco stylem Pat’a Metheny), „Sled Ride” – za genialny motyw przewodni, „The Cliff’s Stare” - zróżnicowanie gitar i nastrój oraz dynamiczny, budujący motyw pod koniec utworu, „Wax Paper” – pozytywne, radosne brzmienie, piękna gitara solowa. Oczywiście każdy kawałek na tej płycie jest wart uwagi, co powoduje, że album jako całość trzyma równy poziom i myśl „Buckethead znowu to zrobił… oczarował, zaskoczył, porwał…” nie opuszczała mnie do ostatnich dźwięków.
Na koniec chcę wspomnieć, że album „Shadows Between The Sky” jest wspaniałym kąskiem nie tylko dla wytrawnych znawców twórczości Buckethead’a, lecz wprost idealnym sposobem na rozpoczęcie długoterminowej muzycznej znajomości z tym panem. Nadaje się również jako muzyka do refleksji, relaksu, czy nawet ostrożnej jazdy samochodem w zimowy wieczór. Polecam tę płytę z całego serca każdemu fanowi dobrej muzyki, którego nie odstraszy ani nie zniechęci widok „Kubłogłowego”, kiedy na Google’u wpisze magiczne słowo: BUCKETHEAD…