ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Black Sabbath ─ Live At Last w serwisie ArtRock.pl

Black Sabbath — Live At Last

 
wydawnictwo: Warner Music 1982
 
1. Tomorrow’s Dream (3:04)
2. Sweet Leaf (5:27)
3. Killing Yourself to Live (5:29)
4. Cornucopia (3:57)
5. Snowblind (4:47)
6. Children of the Grave (4:32)
7. War Pigs (7:38)
8. Wicked World (18:59)
9. Paranoid (3:10)
 
Całkowity czas: 57:03
skład:
Ozzy Osbourne – vocals, Tony Iommi – guitars, Geezer Butler – bass guitar, Bill Ward - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 14, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 3 Album słaby, nie broni się jako całość.
11.11.2009
(Gość)

Black Sabbath — Live At Last

            Live at Last – „Nareszcie na żywo” – tytuł pierwszej w dyskografii koncertowej płyty Black Sabbath dosadnie odzwierciedla fakt długich dziesięciu lat wyczekiwania fanów formacji na album koncertowy. Inne zespoły, będące pionierskimi w ciężkim graniu w latach 70., zdążyły już uraczyć swoich fanów znakomitymi materiałami koncertowymi wydanymi jako podwójne albumy. Made in Japan Deep Purple i The Song Remains the Same Led Zeppelin, jako najpopularniejsze spośród nich, zdobyły szerokie uznanie i zdążyły stać się wzorcowymi albumami live muzyki rockowej. Live at Last, album wydany 10 lat po debiucie płytowym Black Sabbath, choć z pewnością w momencie ukazania się był miodem na serce fanów zespołu, to jednak z perspektywy czasu wypada zupełnie słabo.
            Chociaż w 1980 roku rolę wokalisty Black Sabbath dzierżył Ronnie James Dio, to jednak Live at Last stanowi pamiątkę po koncertach z Ozzym Osbourne’m w składzie, nagranych w 1973 roku podczas trasy promującej album Vol. 4. Co ciekawe, przedstawienie owej pamiątki słuchaczom nie było intencją zespołu, który zakopał ów materiał w archiwum, a nawet odbyło się bez jego wiedzy i zgody. Choć album sprzedawał się dobrze, z artystycznego punktu widzenia dezaprobata Iommi’ego i spółki była zrozumiała. Utwory Black Sabbath na Live at Last nie wypadają bowiem nawet w połowie tak dobrze, jak ich studyjne pierwowzory, a w przypadku porównania ze wspomnianymi dziełami koncertowymi innych wykonawców, wypadają wręcz mizernie. Zespół każdą niemal kompozycję odtwarza nuta po nucie, nie proponując żadnych, rozimprowizowanych urozmaiceń, z których słynęły koncertowe wcielenia Deep Purple, czy Led Zeppelin. Ponadto od początku płyty odnieść można wrażenie, że zespołowi śpieszno do zakończenia wymęczonego show. Słychać to zwłaszcza w Tomorrow’s Dream, Sweet Leaf, czy Children of the Grave.
Utwory na Live at Last, mimo wszechobecnych, ciężkich i przeraźliwych sprzężeń wywoływanych przez gitarę Iommi’ego,tracą swoją pierwotną moc. Nie bez wpływu na ich kiepski odbiór pozostaje słaba dyspozycja wokalisty i perkusisty. Live at Last bezlitośnie obnaża braki umiejętności u Osbourne’a i Warda. Ozzy, choć śpiewa głosem silnym i należycie wrzaskliwym, to jednak nieczysto. Koncertowe wersje Wicked World  i Paranoid w jego wykonaniu niestety zupełnie rozczarowują. Ward natomiast gra niechlujnie, gubi się zwłaszcza wówczas, gdy zespół niebezpiecznie podkręca tempo względem studyjnych wersji utworów. Wielka szkoda, gdyż wysoka forma perkusisty z pewnością polepszyłaby odbiór zaprezentowanych na Live at Last utworów. Tu niestety, głównie za sprawą Warda właśnie, mocarne, rytmiczne, uderzające patenty znane ze studyjnych płyt Black Sabbath, zawodzą.
Gdyby Iommi i spółka, w czasach, gdy funkcję wokalisty pełnił Ozzy Osbourne, pokusili się w pewnym momencie o osobistą inicjatywę w postaci albumu koncertowego, z pewnością materiał zawarty na Live at Last traktowany byłby dziś jako archiwalna ciekawostka. Album jednak,jako pierwsza dyskograficzna płyta koncertowa Black Sabbath, siłą rzeczy uważany jest za koncertową wizytówkę klasycznego wcielenia zespołu - wydany w reaktywowanym po latach składzie Iommi, Osbourne, Butler, Ward album koncertowy Reunion ma bowiem w zasadzie jedynie sentymentalną wartość. Live at Last brutalnie pokazuje, że jakkolwiek wielki Black Sabbath, nie był jednak gigantem wśród zespołów koncertowych, nie miał więc najprawdopodobniej nic więcej do zaproponowania na album koncertowy, aniżeli materiał zawarty na tej słabej niestety płycie.
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.