ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Minsk  ─ With Echoes In The Movement Of Stone w serwisie ArtRock.pl

Minsk — With Echoes In The Movement Of Stone

 
wydawnictwo: Relapse Records 2009
 
1. Three Moons [6:08]
2. The Shores Of Transcendance [9:59]
3. Almitra's Premonition [10:06]
4. Means To An End [5:59]
5. Crescent Mirror [8:58]
6. Pisgah [4:07]
7. Consumed By Horizons Of Fire [6:31]
8. Requiem: From Substance To Silence [11:18]
 
Całkowity czas: 63:06
skład:
Chris Bennett – guitar / Dustin Addis - guitar / Tim Mead – vocals, keyboards, conga drums / Sanford Parker – bass / Tony Wyioming – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,0

Łącznie 11, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
15.08.2009
(Gość)

Minsk — With Echoes In The Movement Of Stone

Minsk sporo namieszał na post-metalowej scenie dzięki swojemu drugiemu albumowi, „The Ritual Fires Of Abandonment”. Będąc na fali, a pewnie też chcąc udowodnić, że pochwały nie były przesadzone, zespół już w dwa lata po wydaniu „Rytuałów” atakuje kolejnym albumem, znów o raczej długim tytule – „With Echoes In The Movement Of Stone”.

O ile „The Ritual Fires Of Abandonment” czarował ciężarem i niesamowitym, transowym klimatem przepuszczonym przez gęste i brudne brzmienie, to pierwsze, co rzuca się w uszy przy słuchaniu trzeciego albumu Minsk, to spora dawka swoistej melancholii. Weźmy taki „Almitra’s Premonition”, który początkowo ciągnie się niezwykle leniwie i na swój sposób czarująco. Podobny klimat będzie towarzyszyć przez większą część płyty, aczkolwiek Amerykanie nie zrezygnowali z hipnotycznych rytmów charakterystycznych dla tej grupy. Wydaje mi się jednak, że na tej płycie perkusista Tony Wyioming gra chyba jeszcze bardziej „plemiennie” niż na „The Ritual…”, co paradoksalnie sprawia, że kawałki z „With Echoes…” sprawiają bardziej wrażenie muzyki towarzyszącej tajemniczym rytuałom niż te, które znajdowały się na poprzednim krążku. Idealnie słychać to w fantastycznym „Means To An End”, który wręcz otacza swoją pierwotną aurą. Właśnie, muzyka na „With Echoes In The Movement Of Stone” jest pierwotna, pełna na swój sposób prymitywnej mocy, brudnego i tajemniczego klimatu oraz zgoła psychodelicznego charakteru.

Parę osób zapewne zwróci uwagę na brak partii saksofonu, które pojawiały się tu i ówdzie na obu poprzednich płytach. Zwłaszcza na debiutanckim „Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive” instrument ów znacznie pomógł w zbudowaniu niesamowitego klimatu. Tym razem jednak saksofonista Bruce Lamont, chociaż koncertował wspólnie z Minsk przed wydaniem „With Echoes…”, nie pojawia się na krążku. Powiedzieć jednak, że przez to płyta jest uboższa, byłoby bluźnierstwem, gdyż Minsk nie szczędzi słuchaczowi różnorakich urozmaiceń. W zasadzie, jest tu wszystko, co być powinno, by nie spowodować efektu przesytu, a więc dość oszczędnie dozowana elektronika, interesujące klawisze, no i oczywiście bogata gra instrumentalistów. Nie zapominajmy też o całej palecie emocji stosowanej w partiach wokalnych. Są tu zarówno wściekłe krzyki, pełne agresji growle, jak i melancholijne, a momentami wręcz smutne czyste partie. Rzecz jasna, bardzo dużo dzieje się w poszczególnych utworach, które zdają się być chwiejne emocjonalnie. To jednak nie problem. Bardzo fajnie wypada brzmienie, które w końcu jest naprawdę selektywne i głębokie. Oczywiście, brudny i gęsty sound znany z poprzednich płyt miał swój urok, jednakże to dzięki nieco czystszemu brzmieniu idealnie słychać wszystkie smaczki i przeszkadzajki, na jakie zdecydował się Minsk, a jednocześnie nie odbiera ono pierwotnego charakteru krążka.

Zwykło się mówić, że trzecia płyta jest w pewnym sensie sprawdzianem każdej grupy. Jeśli tak, to Minsk zdało go perfekcyjnie. Mniej w tej muzyce typowego post-metalu, ale za to więcej ambientu, doom metalu i sludge’u, a przede wszystkim dużo więcej niepokojącego klimatu. Zespół w sumie nie zmienił radykalnie swojego stylu, a jednak podniósł jakość swojej muzyki, udowadniając, że ma nieprzeciętny potencjał. No to cóż, ino pogratulować i słuchać, słuchać, słuchać…

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.